Drugim niedzielnym meczem PKO BP Ekstraklasy było starcie Cracovii z Jagiellonią Białystok. Gospodarze chcieli zmazać niedawno pozostawioną plamę, tym razem nie zmuszając swoich kibiców do oglądania czterobramkowej porażki. Goście z Podlasia grają jednak w tym sezonie bardzo dobrze i ekipa Jacka Zielińskiego wiedziała, że spotkanie nie będzie łatwe.
Perfekcyjny początek przyjezdnych
Jagiellonia od samego początku spotkania rzuciła się na swoich rywali. Cracovia nie zdążyła się dobrze rozgrzać, a już musiała martwić się o swoje bezpieczeństwo z tyłu. Dominacja pszczółek potwierdziła się nad wyraz szybko. Już w 8. minucie meczu Bartłomiej Wdowik wyprowadził gości na prowadzenie efektownym uderzeniem z rzutu wolnego. Pasy wznowiły grę i… znów wyciągały piłkę z siatki. Kristoffer Hansen odpłacił się szkoleniowcowi za otrzymane zaufanie, dając swojej ekipie kolejnego gola. W niecały 10 minut biało-czerwoni przegrywali zatem dwoma golami. Ciężko jest grać dobrą piłkę, jeśli rywale tak bezlitośnie wykorzystują twoje błędy.
Do końca pierwszej połowy jednak to Cracovia przejęła inicjatywę i gol kontaktowy wydawał się kwestią czasu. Tak się jednak nie stało. Gospodarze wiedzieli, że chcąc zdobyć tu chociaż jeden punkt, muszą wyciągnąć wnioski i wykorzystywać swoje okazje, przy okazji grając nieco bardziej kreatywnie.
Cracovio, gdzie te wnioski?
Nie minęły cztery minuty drugiej odsłony meczu, a Cracovia znów zmuszona była wyciągać piłkę z własnej siatki. Koszmar z meczu z Pogonią powoli zaczynał wracać do kibiców. Hansen wykorzystał dobrze rozegrany rzut wolny i Jaga mogła cieszyć się z trzeciego gola. Sześć minut później wynik na 4:0 podwyższył Dominik Marczuk. Zieliński i spółka zostali powaleni na deski i nic nie wskazywało na to, że jakkolwiek będzie można się z nich podnieść.
Adrian Siemieniec & Łukasz Masłowski – duet, który tchnął w Jagiellonię nowe życie (mymistrzowie.pl)
Tymczasem, Cracovia dopiero wtedy zaczęła grać. Dobrze wykonane rzuty rożne i wolne przyniosły efekty w postaci dwóch trafień. Pierwszego gola w barwach Cracovii zdobył nawet Kamil Glik. Jagiellonia zaczęła lekko chwiać się na nogach, a Pasy poczuły krew. Kolejne gole wisiały w powietrzu.
Niestety, mimo wielu niezłych okazji, Pasy okazały się wysoce nieskuteczne. Do końca meczu nie wydarzyło się już nic interesującego. Były słupki. zmarnowane okazje, ale brakowało tego, co najważniejsze. Jaga spokojnie dowiozła dwubramkowe prowadzenie, ogrywając Cracovię na jej terenie.
Jaga wciąż zachwyca, Cracovię czeka ciężki czas
Pszczółki z Białegostoku od początku tego sezonu złapały bardzo dobrą i równą formę. Po 10. rozegranych meczach mają na swoim koncie 22 oczka, dzięki czemu zasiadają na fotelu wicelidera. Gra ekipy ze wschodu może się podobać, a trener świetnie poukładał swoje klocki. Cracovia natomiast znajduje się w głębokim kryzysie. Jacek Zieliński nie ma zaufania do swoich rezerwowych zawodników, podstawowy skład daje już oznaki lekkiego zmęczenia. Nie można cały sezon grać jedynie 12-13 zawodnikami. Pasy muszą łapać punkty, gdzie tylko się da, bo w tym roku ciężko będzie oczekiwać czegokolwiek więcej, aniżeli utrzymania…