Górnik Zabrze w końcówce ubiegłego sezonu wyglądał na tyle dobrze, że wielu „ekspertów” widziało w nim murowanego kandydata do walki o pierwszą ósemkę PKO Ekstraklasy. Od czasu zakończenia rozgrywek 2022/23, podopieczni Jana Urbana rozegrali 9 spotkań, z których… nie wygrali ani jednego. Pal licho fatalne wyniki w sparingach — gdy nadeszła liga, Zabrzanie okazali się bezzębni w ofensywie. W trzech spotkaniach nie tylko nie strzelili gola — oddali ledwie trzy celne strzały! Rozczarowująco prezentowała się także Korona Kielce, jednak w ich przypadku jako czynnik łagodzący mogliśmy dodać zaległy mecz z Rakowem. Na swoim terenie, zamierzali sięgnąć po pierwsze zwycięstwo, wykorzystując słabą formę Górnika.
W Kielcach wiedzieli, że muszą zrobić wszystko, by zrehabilitować się swoim kibicom za to, co przydarzyło się w Łodzi
Pierwsze minuty spotkania to były typowe szachy, aż do 6 minuty kiedy to Kamil Lukoszek powinien otworzyć wynik tego spotkania, ale mocny strzałem trafił w słupek. Korona Kielce wpisała do statystyk swój celny strzał chwilę później — Martin Remacle uderzył prosto w Daniela Bielicę. W kolejnych minutach dużo lepiej prezentowali się Kielczanie, którzy próbowali atakować bramkę Górnik jednak bez konkretów.
Po pół godziny gry żadna z ekip nie była chętna, by wygrać to spotkanie. Goście grali bardzo niedokładnie, Kielczanie także nie aspirowali do podkręcania tempa. Po uderzeniu z rzutu wolnego Podolskiego bardzo dobrą interwencją popisał się Xavier Dziekoński. Końcówka pierwszej części spotkania nie przyniosła nam wielkich emocji i obie ekipy zdecydowanie musiały ze sobą porozmawiać po męsku w szatni.
Po nudnej pierwszej części spotkania w drugiej… nie było lepiej
Po zmianie stron mogliśmy obserwować dwa kornery dla Korony i groźne uderzenie Jakuba Łukowskiego. Ofensywne próby obu ekip mogliśmy zaszufladkować jako… próby. Brakowało zdecydowania, wiary w powodzenie akcji. Lukas Podolski próbował uruchomić Kamila Lukoszka, oddając mu nawet piłkę przy rzucie wolnym. Moglibyśmy produkować się, opisując spotkanie, jednak najlepszą oceną niech będzie prosta statystyka. 70. minuta spotkania. Ile celnych strzałów podziwialiśmy do tej pory? Po jednym z obu stron.
Niby piłkarze próbowali grać z pierwszej piłki, niby starali się przyśpieszać grę, jednak brakowało im ostatniego podania i wykończenia. Pomysł, by akcje kończył Paweł Olkowski… No cóż. Mówimy o 33-letnim piłkarzu, który przez całą karierę zanotował 13 trafień, z czego 5 w sezonie 2010/11. Mimo że przenosiliśmy się z jednego pola karne w drugie, dopiero w ostatnim kwadransie pojawiły się emocje. Strzały z linii pola karnego oddali wówczas Olkowski oraz Deaconu. Po niepewnym wyjściu Bielicy Janicki wybijał piłkę z linii bramkowej, a zagranie ręką Richarda Jansena zostało przez sędziego Pawła Raczkowskiego potraktowane jako niecelowe. Wydawało się, że ten mecz musi skończyć się bezbramkowym remisem, ale w doliczonym czasie gry Janicki — ten sam, który kilka minut wcześniej uratował Górnika przed stratą gola, wykorzystał wrzutkę z rzutu rożnego i zamknął przykry bilans minut bez strzelonej bramki.
Czy Górnik zasłużył na wygraną? Umówmy się, to był straszny mecz. Zabrzanie na gwałt potrzebują środkowego napastnika. Chwilowo jednak, łapią oddech.