Lechia Gdańsk i Górnik Zabrze potrzebowały zwycięstwa w 24. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Drużyna z Pomorza stanęła przed szansą wydostania się ze strefy spadkowej, do czego potrzebowała kompletu punktów w starciu z 14-krotnym mistrzem Polski. Ślązakom walka o utrzymanie nie grozi, jednak w ostatnim czasie przegrali starcia z Rakowem Częstochowa i Cracovią. Kolejne niepowodzenie wiązałoby się z medialnymi sugestiami kryzysu w zespole Jana Urbana. Górnik nie mógł odpuścić meczu z Lechią, ale tak samo Lechia musiała zrobić wszystko, by pokonać Górnik.
Nijaki Górnik Zabrze
Jesienne starcie obu drużyn zakończyło się zwycięstwem Lechii wynikiem 3:2, a zawodnicy obu drużyn oddali łącznie 31 strzałów. Wiosenny rewanż był zdecydowanie mniej otwarty. Ciekawe sytuacje w pierwszej połowie można policzyć na palcach jednej ręki. Zgodnie z przewidywaniami, zdecydowanie aktywniejszą stroną byli gospodarze, którzy nie byli jednak w stanie znaleźć sposobu na Filipa Majchrowicza.
Goście z Zabrza rozczarowywali. O ich grze ofensywnej tak naprawdę nie można niczego napisać, bowiem nie istniała. W obronie unikali pomyłek… Do 37. minuty, gdy absolutnie niepotrzebny faul w polu karnym zaliczył Dominik Szala. Na jego szczęście, Majchrowicz sprowokował Camilo Menę i obronił uderzenie z jedenastki.
Wciąż bez goli w Gdańsku! Filip Majchrowicz broni rzut karny! 💪
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 9, 2025
📺 Kto otworzy wynik spotkania? Oglądamy w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/a8z2N0OzPn
Rzut karny nie podziałał na gości pobudzająco. Lechia Gdańsk nieśmiało, ale kontynuowała swoje ataki i tuż przed zmianą stron dopięła swego. Mierzonym uderzeniem wyczekiwanego gola strzelił Rifet Kapić. Gdańszczanie nie rozgrywali wybitnej połowy, a mimo to byli zdecydowanie lepszą drużyną. Gdyby nie Majchrowicz, pierwsze 45 minut mogło kończyć się wynikiem 2:0 lub nawet 3:0. Luka Zahović schodząc na przerwę miał dokładnie 10 kontaktów z piłką, co właściwie wystarczy za podsumowanie ofensywnej gry gości.
Rifet Kapic otwiera wynik spotkania! Bośniak postawił na spryt zamiast siły przy strzale i dał Lechii prowadzenie 💪
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 9, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/KypnN5lVgO
Przebudzenie mocy
Gdańszczanie musieli tylko (i aż) dotrzymać korzystny rezultat do końcowego gwizdka arbitra. Tymczasem po ledwie kwadransie drugiej połowy na prowadzeniu był… Górnik Zabrze. Najpierw, tuż po wznowieniu gry do wyrównania doprowadził Lukas Podolski, wykorzystujący gigantyczny chaos w defensywie rywala. To samo moglibyśmy napisać o trafieniu na 2:1, jednak Erik Janza dołożył do tego świetny strzał z dystansu. Jak wyliczył serwis EkstraStats, był to pierwszy gol Słoweńca w lidze od… 63 występów.
Lechia Gdańsk kuriozalnie roztrwoniła to, co wypracowała w pierwszej połowie. Górnik Zabrze szokująco łatwo zadał dwa celne ciosy, a mógł zadać także trzeci, gdyby piłka zmierzała do siatki zamiast w słupek.
Świetny początek drugiej połowy w wykonaniu Górnika! 💪 Najpierw wyrównuje Podolski, później kapitalny strzał oddaje Erik Janza i mamy 2:1 dla Górnika! ⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 9, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/yuUBcSIntz
Były premier mówił kiedyś, że prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą. Górnik Zabrze rozczarował w pierwszej połowie, ale zrobił swoje po zmianie stron. Lechia Gdańsk zostaje na 17. miejscu w ligowej tabeli i może pluć sobie w brodę. Tylko jeden gol strzelony w pierwszych 45 minutach okazał się niewystarczający, by pokonać zespół Jana Urbana. Szkoleniowiec w przerwie przebudził swoich podopiecznych, którzy potrafili odmienić losy rywalizacji.