Górnik Zabrze zaliczył zimny prysznic, a potem zrobił Lechii tsunami

Lechia Gdańsk i Górnik Zabrze potrzebowały zwycięstwa w 24. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Drużyna z Pomorza stanęła przed szansą wydostania się ze strefy spadkowej, do czego potrzebowała kompletu punktów w starciu z 14-krotnym mistrzem Polski. Ślązakom walka o utrzymanie nie grozi, jednak w ostatnim czasie przegrali starcia z Rakowem Częstochowa i Cracovią. Kolejne niepowodzenie wiązałoby się z medialnymi sugestiami kryzysu w zespole Jana Urbana. Górnik nie mógł odpuścić meczu z Lechią, ale tak samo Lechia musiała zrobić wszystko, by pokonać Górnik.

Nijaki Górnik Zabrze

Jesienne starcie obu drużyn zakończyło się zwycięstwem Lechii wynikiem 3:2, a zawodnicy obu drużyn oddali łącznie 31 strzałów. Wiosenny rewanż był zdecydowanie mniej otwarty. Ciekawe sytuacje w pierwszej połowie można policzyć na palcach jednej ręki. Zgodnie z przewidywaniami, zdecydowanie aktywniejszą stroną byli gospodarze, którzy nie byli jednak w stanie znaleźć sposobu na Filipa Majchrowicza.

REKLAMA

Goście z Zabrza rozczarowywali. O ich grze ofensywnej tak naprawdę nie można niczego napisać, bowiem nie istniała. W obronie unikali pomyłek… Do 37. minuty, gdy absolutnie niepotrzebny faul w polu karnym zaliczył Dominik Szala. Na jego szczęście, Majchrowicz sprowokował Camilo Menę i obronił uderzenie z jedenastki.

Rzut karny nie podziałał na gości pobudzająco. Lechia Gdańsk nieśmiało, ale kontynuowała swoje ataki i tuż przed zmianą stron dopięła swego. Mierzonym uderzeniem wyczekiwanego gola strzelił Rifet Kapić. Gdańszczanie nie rozgrywali wybitnej połowy, a mimo to byli zdecydowanie lepszą drużyną. Gdyby nie Majchrowicz, pierwsze 45 minut mogło kończyć się wynikiem 2:0 lub nawet 3:0. Luka Zahović schodząc na przerwę miał dokładnie 10 kontaktów z piłką, co właściwie wystarczy za podsumowanie ofensywnej gry gości.

Przebudzenie mocy

Gdańszczanie musieli tylko (i aż) dotrzymać korzystny rezultat do końcowego gwizdka arbitra. Tymczasem po ledwie kwadransie drugiej połowy na prowadzeniu był… Górnik Zabrze. Najpierw, tuż po wznowieniu gry do wyrównania doprowadził Lukas Podolski, wykorzystujący gigantyczny chaos w defensywie rywala. To samo moglibyśmy napisać o trafieniu na 2:1, jednak Erik Janza dołożył do tego świetny strzał z dystansu. Jak wyliczył serwis EkstraStats, był to pierwszy gol Słoweńca w lidze od… 63 występów.

Lechia Gdańsk kuriozalnie roztrwoniła to, co wypracowała w pierwszej połowie. Górnik Zabrze szokująco łatwo zadał dwa celne ciosy, a mógł zadać także trzeci, gdyby piłka zmierzała do siatki zamiast w słupek.

Były premier mówił kiedyś, że prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą. Górnik Zabrze rozczarował w pierwszej połowie, ale zrobił swoje po zmianie stron. Lechia Gdańsk zostaje na 17. miejscu w ligowej tabeli i może pluć sobie w brodę. Tylko jeden gol strzelony w pierwszych 45 minutach okazał się niewystarczający, by pokonać zespół Jana Urbana. Szkoleniowiec w przerwie przebudził swoich podopiecznych, którzy potrafili odmienić losy rywalizacji.

Lechia Gdańsk — Górnik Zabrze 1:2 (Kapić 45+2′ – Podolski 48′, Janza 59′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,791FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ