Górnik w roli rzeźnika! Zabrzanie bez litości i skrupułów

Górnik Zabrze ostatnimi czasy daje swoim kibicom mnóstwo powodów do radości. Ekipa z Górnego Śląska pokonała Jagiellonię Białystok i objęła pozycję lidera PKO BP Ekstraklasy. Ponadto zabrzanie są nadal w grze o Puchar Polski po tym, jak wyeliminowali swojego dzisiejszego rywala – Arkę Gdynia. Ostatni mecz o stawkę przegrali jeszcze w wakacje, bo 30 sierpnia z Motorem Lublin. Wiele wskazywało na to, że dobra seria podopiecznych Michala Gašparíka się jeszcze przedłuży. Zwłaszcza że Arka na wyjeździe punktuje fatalnie. Wprawdzie gdynianie wygrali 2 z 3 ostatnich spotkań, lecz poza swoim obiektem mają mnóstwo problemów. Po 7 meczach zdobyli na wyjeździe… tylko jeden punkt. Dla rozpędzonego Górnika to była doskonała szansa na umocnienie się na pierwszym miejscu.

Pełna kontrola i olimpijski spokój

W poprzednim starciu obu zespołów wystarczyło jedynie kilkanaście sekund, by otworzyć wynik meczu. Tym razem piłkarze Górnika i Arki kazali sobie czekać dłużej. Pierwszą niebezpieczną okazję miał w 5. minucie Maksym Chłań, lecz nieznacznie się pomylił. Chwilę później uderzył Lukáš Ambros, prosto w bramkarza. Arka zagroziła po 10 minutach, ale trochę brakowało Sebastianowi Kerkowi do trafienia w światło bramki. Takiego problemu z kolei nie miał już Sondre Liseth 3 minuty później. Norweg dostał dobre podanie od Ambrosa. Z zimną krwią, strzałem na dalszy słupek otworzył wynik meczu. W pełni zasłużenie, warto zaznaczyć.

REKLAMA

Po pierwszych minutach spotkania na jaw wychodziła ogromna różnica klas. Górnik doskonale czuł się na boisku i dyktował warunki gry. Warunki, za którymi przyjezdni z Trójmiasta niezbyt nadążali. Ousmane Sow mógł wkrótce potem i podwoić prowadzenie, lecz to się nie udało przez rykoszet. Arka była bezradna. Jedynie potrafiła utrzymywać się przy piłce, ale konkretów z tego nie było żadnych. 14-krotny mistrz Polski panował nad przebiegiem spotkania. Po zabrzanach było widać sporo spokoju i pewności siebie, ale bez nonszalancji. Na nieszczęście dla widowiska, z czasem zaczęło się dziać bardzo mało. Podopieczni Dawida Szwargi próbowali sił w ataku pozycyjnym, co kompletnie im nie wychodziło. Górnik przeważał, ale tu aż się prosiło o drugiego gola. Zanim taka okazja, sędzia zaprosił piłkarzy na przerwę.

ALE SZPIL!

Spokojny, wystrzegający się nonszalancji Górnik – ta teza padła niemal równo z rozpoczęciem drugiej połowy. Marcel Łubik znalazł się w posiadaniu piłki. Zamiast wyprowadzić ją w pole, nie wiedzieć czemu zaczął się nią bawić. Do niej dopadł Nazarij Rusyn i korzystając z gapiostwa przeciwnika, Ukrainiec wpakował ją do siatki. Kuriozum. W tym momencie wydawało się, że 45 minut pracy zabrzan poszło na marne. Arka nacieszyła się remisem jedynie 4 minuty, bowiem odpowiedź przyszła prędko. Chłań ruszył z futbolówką, przedryblował kawałek. Olimpijczyk z Paryża uderzył w stronę dalszego słupka, zabierając jakiekolwiek szanse na obronę Damianowi Węglarzowi.

Kiedy kibice na Arenie Zabrze kończyli skandować nazwisko Ukraińca, sędzia zdecydowanym gestem wskazał na rzut karny – Josema powalił Rusyna w szestnastce. Zabrzan jednak tym razem uratował Marc Navarro, który był na wyraźnym spalonym – jedenastkę anulowano. Los się do nich uśmiechnął, to i chcieli z tego skorzystać. Po uderzeniu Patrika Hellebranda na tablicy świetlnej przy herbie Górnika pojawiła się trójka. Czy wyglądało na to, że po wszystkim? Raczej tak. Czy Górnik powiedział ostatnie słowo? Nie. Adam Marcjanik dotknął piłki ręką w polu karnym, co było podstawą do wskazania na wapno. Ousmane Sow na raty, ale jeszcze dobił gdynian.

Górnik zdeklasował rywala!

Trzybramkowe prowadzenie, miernie grająca Arka, niecałe pół godziny do końca. Tu musiałby się zdarzyć cud, żeby beniaminek złapał kontakt, nie wspominając o wyrwaniu choćby punktu. Podopieczni Dawida Szwargi słabo sobie radzą poza swoim stadionem i tu wyjątku nie było. MZKS wyglądał na boisku po prostu miernie. Miał piłkę, ale nie mógł przekopać się przez obronę gospodarzy. A Górnik robił swoje. W 71. minucie Jarosław Kubicki wyłożył piłkę Luce Zahoviciowi. Słoweniec zmusił struny głosowe kibiców do ponownego wysiłku – piąty raz wykrzyczeli po golu „jadymy durś!”.

Pozostałe minuty trzeba było rozegrać dla formalności – rezultat był już znany. Arka czekała już tylko na końcowy gwizdek, który zakończyłby to cierpienie. Górnik uspokoił grę, a przyjezdni z Pomorza nie mieli już wiary w odwrócenie losów tego meczu. Taki wynik utrzymał się do samego końca. Górnik zdobył 3 punkty, ale w jakim stylu! Pierwsza połowa była zdecydowanie na korzyść dla zabrzan, lecz mieli problemy z udokumentowaniem tego bramkami. Wystarczył kiks Łubika, by podopieczni Michala Gašparíka się rozstrzelali i rozsmarowali przyjezdnych. Arka zagrała źle. Nawet bardzo źle. Gdynian czeka ciężka walka o utrzymanie…

Górnik Zabrze – Arka Gdynia 5:1 (Liseth 13′, Chłań 50′, Hellebrand 59′, Sow 62′, Zahović 71′ – Rusyn 46′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    140,515FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ