Trzy mecze — dziewięć punktów. Tak przed tym spotkaniem wyglądał dorobek punktowy GKS Tychy. Za sterami klubu Dariusz Banasik, w jedenastce młodzi utalentowani zawodnicy — czy to przepis na Ekstraklasę? Hiszpańska Wisła Kraków po słabym początku sezonu musi zacząć punktować i wrócić na właściwe tory, ale na jej stronie stanął wymagający rywal.
GKS Tychy pod wodzą Dariusza Banasika to zdecydowanie zespół, który może mierzyć wysoko
Od pierwszych minut spotkania lepiej prezentowali się gospodarze, którzy już w 3 minucie byli blisko otwarcia wyniku tego meczu. Kilka minut później swoją sytuację mieli goście, kiedy po rzucie rożnym uderzał z głowy nad bramką jeden z zawodników. Po wznowieniu od autu piłka trafiła pod nogi Mystkowskiego, ten uderzył z pierwszej piłki, ale nieznacznie koło prawego słupka bramki Alvaro Ratona. Kolejne minuty meczu to akcje zarówno jednych, jak i drugich. Swoje okazje miały Tychy i Wisła, ale to GKS prowadził grę. Wynik tego spotkania otworzył bramką samobójczą w 25. minucie Igor Łasicki, po tym jak zamknął dośrodkowanie podopiecznych Dariusza Banasika. Chwilę później arbiter jednak skorzystał z VARu i odgwizdał zagranie ręką Błachewicza. Tychy zdobyły jeszcze drugą bramkę w tym spotkaniu, ale arbiter tym razem słusznie odgwizdał pozycję spaloną.
Po tych dwóch sytuacjach atakować mocniej zaczęli Wiślacy, wiele razy kotłowało się w polu karnym Mikolskiego, ale ciągle bez konkretów. W 41. minucie spotkania GKS Tychy trzeci raz trafił do siatki Ratona. Tym razem gol został zdobyty prawidłowo, a na listę strzelców wpisał się Błachewicz. Świetnie zamknął dośrodkowanie z prawej strony boiska. W końcówce pierwszej połowy cały czas naciskali gospodarze, ale już bez zmiany rezultatu.
Druga część spotkania rozpoczęła się aż od trzech zmian w barwach Wisły Kraków
Radosław Sobolewski chciał diametralnie zmienić oblicze swojej drużyny. Kolejne minuty gry nie pozwalały Wiśle rozwinąć skrzydeł, Tyszanie cały czas mieli mecz pod kontrolą. Szkoleniowiec próbował jeszcze bardziej wzmocnić swoje poczynania ofensywne, wprowadzając na murawę Niewiarowskiego i Skibickiego. W 70. minucie Goku powinien zresztą doprowadzić do remisu. Podcinką przenosi piłkę nad Kikolskim, a później trafia ona tylko w poprzeczkę. Im bliżej końca spotkania tym było więcej emocji w spotkaniu przy Edukacji 7.
Ciekawe sytuacja miała miejsce w 83. minucie gry. Trener Dariusz Banasik zdjął z boiska Kacpra Skibickiego, który pojawił na boisku się w 67. minucie spotkania. Końcówka spotkania nie przyniosła nam już większych emocji, próbował jeszcze Rumin, ale tylko obok słupka. W ostatniej akcji spotkania Niewiarowski ruszył jak Ferrari na bramkę Wisły Kraków po tym jak golkiper gości pobiegł do rzutu rożnego, ale trafił tylko w słupek. Tym razem nie zdobył gola i jego seria dobiegła końca. Dopiero cztery kolejki za nami, ale GKS Tychy naprawdę świetnie prezentuje się na murawie, a Wisła przegrała po raz pierwszy w tym sezonie. Dodajmu jednak, że z czterech spotkań wygrali ledwie jedno. Marzenia o Ekstraklasie znów zaczynają się komplikować.
GKS Tychy – Wisła Kraków 1:0 (Błachewicz 42′)