Wczorajszym meczem z Liverpoolem Brentford zakończyło „pierwszą rundę” starć z zespołami zaliczanymi do grona big six. Dzięki zwycięstwu nad The Reds podopieczni Thomasa Franka powiększyli swój dorobek do 11 punktów na 18 możliwych w tego typu starciach. Wygrali z Manchesterem United, Manchesterem City i Liverpoolem. Zremisowali z Chelsea i Tottenhamem. Przegrali tylko z obecnym liderem tabeli, Arsenalem. Brentford znalazło sposób na czołówkę i dzięki temu może myśleć o europejskich pucharach.
Brentford zmieniło nastawienie
W poprzednim sezonie Brentford również potrafiło sprawiać niespodzianki w meczach z „wielką szóstką”. Na sam początek wygrali z Arsenalem, który był jednak mocno osłabiony kontuzjami i sezon rozpoczął fatalnie. Warto wspomnieć też o remisie 3:3 z Liverpoolem, dość dobrych, ale zakończonych porażką meczach z Chelsea (0:1) i Manchesterem United (1:3) na własnym boisku oraz zwycięstwie 4:1 z The Blues na Stamford Bridge pod koniec sezonu. To właśnie w tym spotkaniu mogliśmy zaobserwować zmianę nastawienia. Podopieczni Thomasa Franka nie bali się zakładać wysokiego pressingu już podczas wyprowadzania piłki od własnej bramki przez rywala.
Wcześniej Brentford grało o wiele bezpieczniej, a to również przekładało się na występy, które piłkarze jak najszybciej chcieliby wymazać z pamięci. Piłkarze Thomasa Franka zbyt łatwo dawali się zdominować i nie tworzyli praktycznie żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. W obu meczach z Man City oraz wyjazdach na Emirates, Anfield, Tottenham Hotspur Stadium i Old Trafford średnio oddawali 7 strzałów na mecz, a wartość xG wynosiła 0,44. Brentford dobre mecze z czołówką przeplatało bardzo słabymi.
Wspomniany mecz z Chelsea był znakiem sposoby gry jakiego możemy spodziewać się po Brentford w następnym sezonie. Ekipa Thomasa Franka już w 2. kolejce rozbiła 4:0 Manchester United stosując właśnie bardzo wysoki pressing, a po odbiorach piłki na połowie rywala strzelili pierwszą i drugą bramkę. Czerwone Diabły wydawały się być zszokowane intensywnością i agresją z jaką rywale wyszli na mecz. Wysoki pressing to główny element, dzięki któremu zespół Thomasa Franka jest trudniejszy do pokonania dla silniejszych na papierze zespołów. Oczywiście Brentford nie w każdym meczu i nie przez pełne 90 minut pressuje. Często – jak we wczorajszym starciu z Liverpoolem – bazują na skokach pressingowych, dzięki którym też są w stanie odebrać piłkę blisko bramki rywala. Przeciwko The Reds w ten sposób strzelili drugiego gola.
Element filozofii Red Bulla
Skuteczne skoki pressingowe Brentford łączy z klarownym planem na to co zrobić, kiedy już znajdą się w posiadaniu piłki. Thomas Frank w tym aspekcie jest zgodny z filozofią Red Bulla, której dogmatem jest jak najszybsze zakończenie akcji po przechwycie futbolówki zanim rywal zdąży odbudować ustawienie. Brentford dobrze opanowało ten element gry – ich średnia wartość goli oczekiwanych (xG) na mecz w starciach z zespołami z big six w tym sezonie wynosi 1,84. Dzięki błyskawicznemu atakowi po przechwycie piłki strzelili bramkę Liverpoolowi, czy Manchesterowi United. W całym sezonie zdobyli 4 bramki po kontratakach (według definicji portalu Whoscored jest to akcja rozpoczęta na własnej połowie zakończona strzałem lub kontaktem z piłką w polu karnym rywala w ciągu 15 sekund). Lepsza jest tylko jedna drużyna – Manchester United (6).
W fazie posiadania piłki Brentford nie jest cierpliwe, a stara się osiągnąć jak największe korzyści w jak najkrótszym czasie. Oto kilka statystyk potwierdzających tą tezę:
- żaden zespół nie ma niższej celności podań
- tylko Bournemouth wykonuje mniej celnych podań na mecz
- tylko Liverpool częściej próbuje dalekich podań
- tylko Nottingham ma większy odsetek dalekich zagrań spośród wszystkich podań
- tylko Nottingham i Bournemouth mają niższe posiadanie piłki
Brentford używa prostych środków często korzystając z bezpośrednich zagrań na połowę rywala w stronę napastników, z pominięciem drugiej linii. Bramkarz David Raya w 71,3% przypadków decyduje się na zagranie dalsze niż 40 jardów (36,5 metra). Wyższy wskaźnik takich zagrań w Premier League ma tylko Nick Pope. Spośród napastników tylko Mitrovic stoczył więcej pojedynków powietrznych od Toneya. Niemniej jednak, na to „lagowanie” mają plan. Wiedzą, w którą strefę zagrać, jak ustawić się do zebrania drugiej piłki, którego z rywali „zmuszać” do gry w powietrzu.
Organizacja defensywna
Skoro Brentford gra prostymi środkami to musimy wziąć pod lupę jeszcze dwie rzeczy – defensywę i stałe fragmenty gry. Brentford jako beniaminek trzymał się ustawienia 5-3-2, ale w drugiej połowie poprzedniego sezonu Thomas Frank coraz częściej zaczął sprawdzać także system 4-3-3. W obecnych rozgrywkach The Bees w zależności od rywala stosują oba warianty, ale na mecze przeciwko zespołom z big six trener zawsze wracał do 5-3-2. Brentford jest zespołem bardzo dobrze zorganizowanym w defensywie. Niekiedy brakuje im jakości, ale potrafią dostosować się do rywala. Biorąc na tapet wczorajszy mecz z Liverpoolem mogliśmy zauważyć, że nie chcieli przesadnie się odkrywać wiedząc jak zabójczy może być Liverpool z szybkością Nuneza i Salaha oraz dokładnością dalekich podań Trenta Alexandra-Arnolda i Thiago kiedy dostaną możliwość wykorzystania przestrzeni za linią obrony. Brentford grało więc raczej dość nisko, ale idealnie potrafili wyczuć moment, w którym Liverpool się pogubi, jeśli zostaną zaatakowani wysokim pressingiem.
Skuteczną grę w niskiej defensywie pokazali także w meczu z Manchesterem City, gdzie rywal mimo ogromnej przewagi terytorialnej nie wykreował sobie sytuacji dogodnej jakości. Najciekawsza sytuacja miała miejsce z kolei w meczu z Manchesterem United. Kiedy sędzia zarządził przerwę na uzupełnienie płynów Thomas Frank wykorzystał okazję, wyciągnął tablicę taktyczną i w ekspresowym tempie pokazywał zawodnikom założenia na ostatnią „kwartę” meczu. Internauci wychwycili ujęcie kamery telewizyjnej, w której było widać rozmieszczenie kapsli na tej tablicy. Prawdopodobnie szkoleniowiec Brentford pokazywał swoim podopiecznym ustawienie defensywne, ponieważ zespół, prowadząc już 4:0, przeszedł na średni pressing i mniejszą intensywność w odbiorze.
Stałe fragmenty gry to kolejna groźna broń Brentford.
Choć dośrodkowania ze stojącej piłki nie należą do fizyki kwantowej to w tym elemencie Brentford stawia na dużą innowacyjność. Możemy iść o zakład, że to jeden z zespołów, których rozwiązania najczęściej podpatrują trenerzy od stałych fragmentów gry. W obecnym sezonie więcej goli od Brentfordu (8) w ten sposób strzeliły tylko 3 drużyny – Tottenham (10), Liverpool (9) i Fulham (9). Choć stałe fragmenty gry są mocną stroną The Bees już od początku pobytu w Premier League to Thomas Frank w przerwie na mundial chyba jeszcze więcej czasu poświęcił na szlifowanie tego elementu:
- z Tottenhamem strzelili gola po rzucie rożnym
- z West Hamem obie bramki padły po wrzutach z autu
- z Liverpoolem pierwsze trafienie to efekt rzutu rożnego, a kolejne dwa po kornerach zostały anulowane
Kontrast pomiędzy tym jak Brentford funkcjonuje w gabinetach, a jak na boisku jest znaczący. To klub ufający matematyce. Podejmujący decyzje na podstawie statystyk i różnego rodzaju algorytmów. Ich styl gry jest jednak dużo mniej skomplikowany. Stosują proste środki, które przy atletyczności posiadanych zawodników, intensywności z jaką gra zespół oraz mądrym, już bardziej skomplikowanym, założeniom taktycznym okazują się niezwykle efektywne. Zaawansowane algorytmy wykazały pewnie, że to najlepsza droga, aby osiągać sukcesy w lidze, w której finansowo odstajesz od reszty. Bo geniusz tkwi w prostocie.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej