Na start ostatniej kolejki fazy grupowej Euro 2024 Niemcy zmierzyły się we Frankurcie ze Szwajcarami. Obydwa zespoły są już tak naprawdę pewne awansu. Niezależnie od wyniku meczu Węgrów ze Szkocją, Niemcy wyszłyby z grupy z co najmniej drugiego miejsca, i to wyłącznie w wypadku porażki z Helwetami. Szwajcarom natomiast potrzebny był jedynie remis, by zająć w grupie A 2. miejsce. Gdyby Szkocja wygrała z Węgrami, a Szwajcaria uległa Niemcom, to wtedy podopieczni Murata Yakina spadliby na 3. miejsce. Mimo wszystko 4 punkty wystarczają, by awansować z przedostatniego miejsca w grupie do 1/8 finału. Faworytem tego pojedynku było oczywiście Die Mannschaft – bilans bramkowy 7:1 po 2 spotkaniach mówi sam za siebie.
Grunt to szczelna defensywa
Choć piłka w pierwszych minutach znajdowała się po stronie gospodarzy Euro, to trudno tu mówić o dominacji. Musieli stawić czoła oporowi Szwajcarów w defensywie. Niemcy rozgrywali piłkę na połowie przeciwnika, lecz nie było łatwo przedrzeć się przez dobrze pressujących obrońców. Po 10 minutach gry posiadanie piłki podopiecznych Juliana Nagelsmanna oscylowało w okolicach 80%. Jednakże przez zdyscyplinowanych obrońców oddali raptem 1 strzał (celny). Szwajcarzy bronili się bardzo dobrze, lecz skapitulowali dość szybko. W 16. minucie Maximilian Mittelstädt zagrał w pole karne do Jamala Musiali. Interweniował Michel Aebischer, lecz piłka wciąż była w posiadaniu Niemców. Robert Andrich otrzymał ją od kolegi i zdecydował się na strzał. Futbolówka dość szczęśliwie wpadła do bramki, po karygodnym zachowaniu Yanna Sommera między słupkami. Jednakże Szwajcarom tym razem się upiekło – Musiala wcześniej faulował, a gol przez to został anulowany.
Niemcy cały czas nie byli z piłką daleko od bramki Sommera. Ale co z tego, skoro w ciągu pół godziny oddali zaledwie 3 strzały? Wypracowali sobie w tym czasie łączny współczynnik xG na poziomie 0,16. Przeważali, grali więcej, ale nie byli produktywni, co mogło się zemścić. W 28. minucie Szwajcarzy wykorzystali nieskuteczną grę Die Mannschaft. Remo Freuler piłkę na dobieg w pole karne Manuela Neuera, a do niej dopadł Dan Ndoye. Piłkarz Bolonii strzałem z powietrza ograł Neuera, choć był na granicy spalonego. Z perspektywy dotychczasowego przebiegu tego spotkania – prowadzenie było niespodziewane. A mogło być i 2:0, gdyby Ndoye 3 minuty później uderzył nieco celniej. Do przerwy nic więcej szczególnego się nie wydarzyło. Niemcy atakowały nieudolnie, a Szwajcaria zachowała swoją jakość w tyłach.
Ogromna nieskuteczność Niemców
Początek drugiej połowy podopieczni Murata Yakina zagrali z bardziej ofensywnym nastawieniem i przeszli do ataku. Niemców natomiast taki wynik oczywiście nie kontentował i szukali wyrównującego trafienia. W 50. minucie remis mógł dać Musiala, jednak strzałem prosto w bramkarza gola się nie strzeli. Okazało się, że to był jedynie mocniejszy początek Szwajcarów i Niemcy ponownie przejęli inicjatywę. Część widzów, która obstawiała Niemcy jako kandydata na mistrza Europy, mogła poczuć, że staje przed próbą swoich przekonań. Podopieczni trenera Nagelsmanna, pomimo bardzo dobrej postawy w poprzednich meczach, nie byli w stanie skruszyć szwajcarskiej obrony. Jeśli już podejmowali się prób strzału, to często uderzali tak niecelnie, że nie powstydziłby się tego żaden stary Słowak z Ekstraklasy. Gra Niemców była tak statyczna i jednostajna, że za zachodnią granicą z pewnością u niektórych topniały nadzieje na zmianę wyniku z każdą upływającą minutą. Szwajcarzy z kolei grali dobrze w destrukcji, dzięki czemu wciąż byli przed Niemcami.
W 68. minucie Kai Havertz mógł strzelić pierwszego gola w tym meczu dla Niemiec. Po rzucie wolnym David Raum dograł do niego w okolice 5. metra. Havertz był w dogodnej pozycji do oddania strzału głową, lecz znowu z tego nie skorzystał. Chwilę później zaatakował Joshua Kimmich, ale w ostatniej chwili interweniował Manuel Akanji i zablokował strzał. Niemcy ciągle kombinowali, szukali sposobu, ale za każdym razem cały ich plan brał w łeb i musieli zaczynać od początku. Podopieczni trenera Yakina byli bardziej konkretni. W 84. minucie wyprowadzili kontratak, piłkę otrzymał Ruben Vargas. Z pozycji sam na sam ograł Neuera, ale ruszył do wcześniejszego podania zbyt szybko i gol nie został uznany.
Gol w ostatniej chwili!
Szwajcarscy kibice na trybunach już jakiś czas temu rozpoczęli świętowanie z okazji wygrania grupy. Mieli ku temu podstawy – w końcu Niemcy nie byli zbyt skuteczni. Mimo to gospodarze Euro jeszcze poderwali się do ataku w doliczonym czasie gry. David Raum dośrodkował piłkę z lewej flanki do Niclasa Füllkruga. Napastnik Borussii Dortmund uderzył głową tuż przy słupku i to wreszcie przyniosło oczekiwany efekt – Niemcy wreszcie doprowadzili do wyrównania.
Niemcy w całym meczu byli przy piłce przez niemal 70% czasu meczu, a także oddali 17 strzałów. Teoretycznie powinni byli wygrać i to okazale, czyż nie? No właśnie nie – tylko 2 z tych uderzeń były celne. Die Mannschaft nie miało żadnego sposobu na przebicie się przez szczelną obronę Szwajcarii. Skutecznością i dobrym wykończeniem Niemcy także nie grzeszyli. Szwajcarzy z kolei nie oddali nawet 1/4 strzałów, co nasi zachodni sąsiedzi, a i tak zdołali urwać ten jeden punkt. Brakowało naprawdę niewiele, by Niemcy spadli na drugie miejsce w grupie. Uratowali to jednak na minuty przed końcem i dzięki temu zagrają z drugą drużyną grupy C. Szwajcaria z kolei zmierzy się z drugą ekipą grupy B.