„Firmówka” Bichakhchyana. Legia ma zaliczkę przed rewanżem

Legia Warszawa 10 lipca rozpoczęła nowy sezon. W pierwszym meczu podjęła u siebie kazachskie FK Aktobe, a nowy trener – Edward Iordanescu – miał do dyspozycji ten sam skład, co jego poprzednik. A nawet lekko osłabiony, bo rumuński szkoleniowiec nie mógł skorzystać z Rubena Vinagre’a i Claude’a Goncalvesa. Brak dwóch Portugalczyków nie przeszkodził jednak w osiągnięciu korzystnego wyniku. Wystarczył jeden Ormianin.

Wyraźnym faworytem bukmacherów była w tym starciu Legia, która od początku chciała narzucić rywalom swoje tempo gry. Próbowała grać ofensywnie i szukała swoich okazji przede wszystkim na skrzydłach. Widać było, że piłkarze Aktobe nie podejmują rękawicy, lecz czekają na odpowiedni moment do kontrataku.

REKLAMA

Okazało się to (prawie) skuteczną taktyką, gdyż w 9. minucie jeden z takich szybkich ataków zakończył się golem. Dużo szczęścia, strzał między nogami Kacpra Tobiasza i Oralkhan Omirtaev otworzył wynik w Warszawie. Polską drużynę uratował jednak VAR i powtórka, która pokazała, że Patryk Kun faktycznie połamał linię spalonego, lecz rywal i tak był za nią. Poważne ostrzeżenie zostało przyjęte, ale Legioniści wciąż mieli problemy z konstruowaniem sytuacji podbramkowych. Aktobe natomiast co jakiś czas podgryzało i szukało okazji, aby ukąsić. Legia się obroniła i udało jej się wreszcie zagrozić bramce Kazachów. Nie trzeba było wędrować pod bramkę – wystarczyła świetnie ułożona lewa noga Vahana Bichakhchyana. Ormianin huknął z parudziesięciu metrów tak, że nie było co zbierać. Legia prowadziła od 25. minuty.

Bichakhchyan sam ciągnął ofensywę Legii

A sam Bichakhchyan był chyba najlepszym zawodnikiem gospodarzy w przeciągu pierwszych trzydziestu minut. Aktywny, szukający gry i robiący szum w ofensywie – dokładnie taki, jaki powinien być skrzydłowy. Prócz niego z przodu Legia wyglądała dosyć miernie. Jak w dobrej sytuacji przed przerwą znalazł się Marc Gual, to uderzył lekko i w środek bramki. Nie wyglądało to kolorowo, ale na rywala pokroju Aktobe jak najbardziej wystarczało.

Po przerwie dobrym strzałem przetestował bramkarza kazachskiej drużyny Bartosz Kapustka, lecz Andrei Daniel Vlad zdołał odbić strzał reprezentanta Polski. To wciąż była jednak próba sprzed pola karnego, bo Legia miała ogromne trudności, aby wejść z piłką w szesnastkę gości. Warszawski zespół miał kontrolę nad przebiegiem spotkania, ale skromne prowadzenie nie dawało potrzebnego spokoju. Kazachowie nie składali broni, ale im z kolei brakowało po prostu jakości z przodu.

Legii nie pomogło wymienienie całej trójki atakującej, a Ilya Shkurin kontynuował marnowanie sytuacji tak jak jego poprzednik. Jak już udało się posłać strzał w bramkę, to tam stał już Vlad i odbijał piłkę. Mimo najszczerszych chęci nie udało się Legionistom strzelić drugiego gola rywalom. A nerwowo zrobiło się w samej końcówce, bo sędzia słuchał podpowiedzi z wozu VAR odnośnie potencjalnego karnego dla rywali. Całe szczęście dla Legii nie zdecydował się podejść do monitora.

Jeden gol padł na inaugurację sezonu w Warszawie. Nie były to najefektowniejsze zawody, jakie można było sobie wymarzyć na start. Ważne jest jednak to, że do Kazachstanu Legia wybierze się z jedną bramką zapasu.

Legia Warszawa – FK Aktobe 1:0 (Bichakhchyan 25′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    110,235FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ