Finałowe spotkanie Fortuna Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Rakowem Częstochowa przyniosło niedobór emocji sportowych (umówmy się, nie był to mecz stojący na wysokim poziomie). Widzowie mogli zaobserwować jednak liczne sprzeczki między sztabami i zawodnikami obu klubów. Największe kontrowersje budziło zachowanie Filipa Mladenovicia, który po zakończeniu spotkania zaatakował trzech rywali.
Dziś do zdarzeń odniósł się sam zawodnik, który w mediach społecznościowych zaprezentował poniższe oświadczenie.
Finał Fortuna Pucharu Polski był meczem pełnym emocji i dramaturgii. Niestety, również tych pozasportowych, które udzieliły się mojej osobie.
Przepraszam za swoje zachowanie piłkarzy, przede wszystkim Marcina Cebulę, Wiktora Długosza i Jeana Carlosa, oraz sztab Rakowa Częstochowa, łącznie z trenerem Markiem Papszunem. Mam świadomość, że to było niedopuszczalne. Tak nie powinien zachowywać się żaden sportowiec. Przepraszam również zawodników mojej drużyny, mój sztab i kibiców za niegodne reprezentowanie barw Legii Warszawa.
Informuję, że więcej publicznie nie będę zabierał głosu na ten temat.
źródło: Instagram Filip Mladenović
Jak poinformował Sebastian Staszewski z Interii, Mladenović oprócz publikacji oświadczenia, skontaktował się także z zawodnikami Rakowa Częstochowa, których zaatakował po wtorkowym spotkaniu. Czy Komisja Dyscyplinarna uzna przeprosiny Serba za czynnik łagodzący? Wydaje się, że w takiej sytuacji surowa kara będzie nieunikniona. Zachowanie piłkarza Legii Warszawa trzeba otwarcie nazwać patologią, a wina piłkarzy Rakowa – którzy podobno mieli prowokować legionistów, nie jest żadnym wytłumaczeniem czynów Serba. Tak na marginesie – Komisja Dyscypliny przyjrzy się większej liczbie „wykroczeń” z finału Pucharu Polski, bowiem działo się wiele. Niewykluczone, że po analizie materiałów wideo kara spadnie także na graczy z Częstochowy.
Możemy zastanawiać się, dlaczego piłkarz Legii nie zdecydował się na przeprosiny tego samego dnia, tylko czekał aż do dzisiaj. Niestety, mleko zostało rozlane, a powyższe oświadczenie nie sprawi, że Filip Mladenović uniknie konsekwencji. Mimo że kontrakt zawodnika z Legią dobiega końca, ewentualna kara zawieszenia nałożona w Polsce powinna obowiązywać również w innych ligach. Będziemy mocno zdziwieni, jeśli takie zachowanie, które obserwowały dziesiątki kibiców na trybunach Stadionu Narodowego i setki tysięcy przed telewizorami nie spotka się z jedną z najwyższych kar ostatnich lat w polskim futbolu. Jakkolwiek nieładnie to nie zabrzmi – temat jest zbyt poważny, by tak łatwo zamieść go pod dywan.