Fiabema, Rodríguez. Poznańska sztuka dawania drugich (i nie tylko) szans

Lech Poznań poniósł wstydliwą porażkę z ekipą Lincoln Red Imps. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić wpadki z przedstawicielem ligi Gibraltaru. Niels Frederiksen mógł uznać, że na tle takiego rywala wystarczy wystawić zawodników z szerokiej kadry, a wynik i tak będzie korzystny. Niestety – okazało się, że zmiennicy nie gwarantują nawet przyzwoitego poziomu. Pytanie brzmi: czy dalsze stawianie na Fiabemę i Rodrígueza ma jeszcze sens? A może część zawodników należy już włożyć do szuflady z napisem „transferowe niewypały” i przestać zakłamywać rzeczywistość?


Bryan Fiabema i Pablo Rodríguez rywalizują o tytuł większego niewypału

Trudno przypomnieć sobie choć jeden naprawdę dobry występ Norwega w poprzednim sezonie. Niezależnie od tego, czy wchodził na końcówki, pojawiał się w przerwie, czy zaczynał mecz w wyjściowym składzie – efekt był ten sam. Może dałoby się znaleźć pojedyncze momenty, które można by uznać za obiecujące, ale bądźmy poważni. W pierwszym meczu sezonu 2025/2026 Fiabema dostał od szkoleniowca Lecha 70 minut i… znów zawiódł. Kto by się spodziewał. Powyższy cytat pochodzi z 13 lipca, a już wtedy podważanie sensu dalszego stawiania na 22-letniego napastnika było jak najbardziej zasadne. Fiabema w międzyczasie zdobył co prawda dwa gole w lidze, ale większość jego występów wygląda podobnie. Nie jest to zawodnik, który potrafi zrobić różnicę. Mimo to regularnie dostaje swoje szanse – w obecnym sezonie spędził na boisku już blisko 600 minut.

REKLAMA

O ile Fiabema przynajmniej dwukrotnie trafił do siatki, o tyle Pablo Rodríguez to obecnie 495 absolutnie bezowocnych minut. 24-letni Hiszpan miał być następcą Afonso Sousy, kosztował 1,2 mln euro, a tymczasem pożytku z niego nie ma żadnego. Licznik bramek i asyst wciąż wskazuje okrągłe zero.

Do tej dwójki można po cichu dopisać także Yannicka Agnero. Na jego obronę można jedynie zauważyć, że rozegrał zaledwie 159 minut. Czy w tym czasie pokazał cokolwiek, co pozwalałoby uwierzyć, że jest wart 2,3 mln euro, które zapłacił za niego Kolejorz? Absolutnie nie. Warto w tym miejscu przytoczyć głos Dawida Dobrasza z portalu Meczyki.pl, który po meczu z Rapidem Wiedeń słusznie narzekał na postawę Agnero, jednocześnie mając nadzieję, że napastnik Lecha „zbuduje się” meczem z Lincolnem. Cóż, nadzieja ta okazała się płonna.


Druga, trzecia, piętnasta szansa…

Lech Poznań zainwestował poważne środki w zagranicznych piłkarzy i nie chce ich zbyt szybko skreślać. W klubie wciąż liczą, że w końcu „odpalą”. Skoro jednak potencjalne (a raczej domniemane) gwiazdy Kolejorza nie są w stanie zaprezentować się z dobrej strony nawet na tle rywala z Gibraltaru, to kiedy mają to zrobić?

Agnero ma 22 lata, więc można brać poprawkę na okres aklimatyzacji. W jego przypadku cierpliwość może być uzasadniona, choć przy takim wydatku oczekiwania mogły być znacznie większe niż tylko „wiara, że w końcu odpali”. Fiabema to piłkarz, który wydaje się niezdolny do przeskoczenia pewnego poziomu – nawet jeśli zdarzy mu się pojedynczy przebłysk, szybko wraca do przeciętności. Pablo Rodríguez z kolei dostał już wiele szans i nadal nie pokazał niczego, co usprawiedliwiałoby jego transfer.

Nie życząc Lechowi powtórki z historii, trudno nie przypomnieć przypadku Adriela Ba Louy, który kosztował klub 1,2 mln euro, a na przebłysk formy czekano ponad cztery lata. Zanim w końcu się doczekał, skrzydłowego oddano do drugiej ligi francuskiej. Widząc, mecz z Lincolnem, ale także występy wymienionych piłkarzy z wcześniejszych tygodni można mieć obawy, że historia lubi się powtarzać. Kolejorz będzie jednak dawał zawodnikom kolejne szanse, bo co mu w sumie zostaje?

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    139,288FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ