Real Madryt znajduje się w ostatnim czasie w wybornej formie. Przed spotkaniem z Realem Betis notowali serię pięciu zwycięstw z rzędu, a ich ostatnia porażka miała miejsce 24. września. By kontynuować serię musieli w sobotnie popołudnie pokonać 7. w ligowej tabeli Real Betis. To zespół, który w przeszłości był w stanie urywać punkty Realowi. Piłkarze Manuela Pellegriniego grają w kratkę, lecz są z pewnością drużyną, na którą każdy zespół musi uważać. Nie bez powodu są w czołówce i walczą o awans do europejskich pucharów. A tegorocznej Lidze Europy są pierwszą drużyną w swojej grupie. Gospodarze nie zamierzali tanio sprzedawać skóry.
Real Betis postawił twarde warunki
Piłkarze Realu Betis od samego początku spotkania zamierzali pokazać się z jak najlepszej strony, Robili wszystko by zagrozić bramce strzeżonej przez Andrija Łunina. Gdyby w kilku sytuacjach nie zabrakło szczęścia to mogli spokojnie gospodarze wyjść na prowadzenie w tym meczu. Dołożyć jeszcze skuteczność i „Królewscy” znajdowaliby się w kłopotkach. Imponować też mogło jak dobrze piłkarze Manuela Pellegriniego byli zorganizowani w szeregach obronnych. Bardzo dobrze przesuwali się za piłką i pilnowali kluczowych zawodników Realu. Wiadomo musieli uważać na błyski poszczególnych indywidualności jakie bez wątpienia Real ma. Jednak ich postawa mogła w pierwszej połowie się podobać. Byli czujni i nie przestraszyli się jakości swojego rywala. Grali swój futbol i dążyli do strzelenia gola.
To nie tak, że podopieczni Carlo Ancelottiego tylko w tym spotkaniu się bronili. Grali na dobrej intensywności, mieli swoje okazje, lecz na końcu brakowało spokoju. Bardzo mało było też kluczowych podań oraz prób z dystansu. Momentami „Królewscy” nie mieli pomysłu na świetnie zorganizowany monolit jakim bez wątpienia w tym meczu była drużyna Betisu. Brakowało zrobienia czegoś nadzwyczajnego. Momentu zaskoczenia, który z pewnością by sprawił, że gospodarze znaleźliby się w kłopotach. W pierwszej części spotkania dostaliśmy żywe i otwarte spotkanie, lecz brakowało najważniejszego – goli.
Cios za cios
Betis wciąż grał swoje. Próbowali swoich szans. Dużo szumu dookoła siebie robił Isco. Widać było, że Hiszpanowi zależało w tym meczu podwójnie. Nie dość, że przeżywa w ostatnim czasie swoją drugą młodość, to jeszcze grał przeciwko swojemu byłemu klubowi, któremu tak wiele zawdzięcza. Jego starania jednak nie dawały za wiele i gospodarze nie byli w stanie strzelić gola Realowi. Z kolei „Królewscy” w swoim stylu dali się wyszaleć przeciwnikom, by w odpowiednim dla siebie momencie ukąsić rywala. Znakomite podanie Brahima Diaza, ze stoickim spokojem w 53. minucie na gola zamienił Jude Bellingham. Było to 12. trafienie Anglika w tym sezonie.
Real w swoim stylu powoli zaczynał kontrolować spotkanie. Próbowali co prawda strzelić kolejnego gola, lecz Betis w te gierki swojego przeciwnika nie zamierzał grać. Sami brali sprawy w swoje własne ręce i cały czas próbowali się odgryzać i szukać swoich okazji. Aż wreszcie w 66. minucie niesamowitym strzałem z dystansu popisał się Aitor Ruibal. Mecz zaczynał się od nowa. Gospodarze grali w tym meczu jak równy z równym i jak najbardziej na tego gola zasłużyli. Real momentami grał bardzo wolno, co Betis bardzo dobrze wykorzystywał i robił wszystko, aby ten mecz był rozgrywany również na ich warunkach.
„Królewscy” nie grali świetnego spotkania. Nie było tego polotu, z którego są znani w ostatnim czasie podopieczni Carlo Ancelottiego. Oczywiście trzeba też docenić bardzo dobrą postawę graczy Betisu. Wiedzieli jak grać w tym meczu, by jak najbardziej uprzykrzyć życie swoim przeciwnikom. Nawet, gdy stracili bramkę to nie pękli i kilkanaście minut później wyprowadzili cios.
Końcówka idealnym podsumowaniem tego starcia
W samej końcówce meczu obie drużyny nie zamierzały dawać za wygraną. Zarówno gospodarze jak i goście raz po raz zasuwali od jednego do drugiego pola karnego, szukając trafienia na wagę 3 punktów. W 90. minucie najbliżej tego był Isco, po którego strzale głową piłka obiła słupek. Chwilę później z ostrego kąta niepozorny, acz bliski celu strzał posłał Joselu – futbolówka minęła tym razem obramowanie bramki. Finalnie żaden z zespołów nie strzelił drugiego, zwycięskiego gola.
Remis jest jak najbardziej sprawiedliwym wynikiem. Real Madryt wciąż jest liderem, lecz musi liczyć na zwycięstwo Barcelony z Gironą. W przeciwnym razie ci drudzy w przypadku wygranej wyprzedzą ich o dwa punkty. Betis wciąż na 7. miejscu.