Już od dość długiego czasu mówi się, że Ekstraklasa jest najbardziej wyrównaną ligą w Europie, co na konkretnych faktach oraz liczbach staraliśmy się już udowodnić. W obecnym sezonie liga stała się jeszcze bardziej wyrównana niż zwykle. Tabela po rundzie jesiennej jest tak spłaszczona, że nie możemy przekreślić w stu procentach szans na mistrzostwo znajdującej się w strefie spadkowej Legii Warszawa, a w Wiśle Płock, która zimuje na fotelu lidera nie mogą jeszcze świętować utrzymania.
11 punktów
Znajdującą się na 1. miejscu Wisłę Płock od zamykającego tabelę Bruk-Betu Termaliki Nieciecza dzieli tylko 11 punktów. Ekstraklasa w tej statystyce nie ma sobie równych. Kolejnymi ligami z najmniejszą różnicą pomiędzy pierwszym, a ostatnim zespołem w tabeli są:
- Liga kosowska – 17 pkt
- Liga austriacka – 21 pkt
- Liga czarnogórska – 21 pkt
- Liga węgierska – 21 pkt
Cztery wyżej wymienione ligi łączy znacznie mniejsza liczba drużyn od Ekstraklasy. W Kosowie i Czarnogórze najwyższa klasa rozgrywkowa składa się z 10 zespołów, natomiast w Austrii i na Węgrzech najwyższe szczeble rozgrywkowe liczą sobie 12 ekip. 18-zespołowa Ekstraklasa w tym zestawieniu jest jeszcze większym ewenementem niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Przykładowo w Słowenii lider ma większą przewagę nad wiceliderem niż w Polsce pierwszy zespół nad ostatnim. W Czechach, z którymi się porównujemy ponad 11 punktów różnicy jest już pomiędzy 1., a 4. miejscem.
Ten sezon jest wyjątkowy nawet jak na standardy Ekstraklasy. W XXI wieku nigdy nie było choćby podobnie spłaszczonej tabeli, jak teraz. Dotychczas najmniejsza różnica pomiędzy pierwszym, a ostatnim zespołem wynosiła 20 punktów (w sezonie 2020/21), natomiast średnia – 25,4 pkt. Tegoroczne 11 „oczek” jest więc wynikiem, którego prawdopodobnie już długo nie zobaczymy. Nie tylko w Polsce, ale też w całej Europie.
Ekstraklasa ma najsłabiej punktującego lidera w Europie
Już na początku sezonu można było spodziewać się, że w obecnym sezonie do mistrzostwa Polski nie będzie potrzeba wielu punktów. Takie predykcje były oczywiście spowodowane udziałem czterech teoretycznie najsilniejszych klubów w europejskich pucharach i awansem każdego z nich do fazy ligowej Ligi Konferencji. Przez ostatnią dekadę wielokrotnie przekonywaliśmy się jak trudno jest polskiemu zespołowi połączyć ligę z rywalizacją na arenie międzynarodowej i nie mieliśmy wystarczających podstaw oczekiwać, że nagle coś się zmieni. Od zniesienia podziału na grupę mistrzowska i spadkową, a więc wprowadzenia systemu ESA 34 najlepiej punktującymi pucharowiczami był Lech Poznań w sezonie 2022/23 oraz Jagiellonia Białystok sprzed roku ze średnią punktów 1,79 na mecz. Wśród zespołów, które w obecnym sezonie nie grają w pucharach nie ma z kolei żadnego kandydata, który mógłby się zbliżyć do średniej 2 pkt/mecz.
Obecna sytuacja na górze tabeli nie może więc za bardzo dziwić. Liderująca Wisła Płock – przypomnijmy: beniaminek ligi – zdobywa średnio 1,67 pkt/mecz, natomiast lepszą średnią ma Jagiellonia, której pozostało jeszcze jedno zaległe spotkanie – 1,71. Dotychczas mistrzem z najniższą średnią w Ekstraklasie była Jagiellonia z rozgrywek 2023/24 – 1,85 pkt/mecz.
W Europie nie ma ligi, w której wyścig o mistrzostwo odbywałby się w tak ślimaczym tempie. Najsłabiej punktujący liderzy utrzymują średnią 1,88 pkt/mecz i dzieje się to w ligach już wcześniej w tym tekście przywoływanych – kosowskiej, austriackiej i węgierskiej, gdzie liczba zespołów jest znacznie mniejsza niż w Ekstraklasie. W Irlandii sezon już się zakończył, a mistrzem zostało Shamrock Rovers ze średnią 1,83 pkt/mecz. Fakty tylko potwierdzają, że żadna liga nie pozwala zespołom z czołówki na tyle błędów. Zresztą, sytuacja Wisły Płock, która wskoczyła na pozycję lidera po zremisowaniu pięciu meczów z rzędu mówi o naszej lidze wystarczająco wiele.
Ekstraklasa ma dobrze punktujący dół tabeli
Z jednej strony wyścig żółwi o mistrzostwo kraju, z drugiej natomiast – walka na noże o utrzymanie. Ostatni Bruk-Bet zdobywa 1,06 pkt/mecz. W żadnej innej europejskiej lidze zespół z najgorszą średnią punktów na mecz nie przebił granicy jednego punktu. Po Bruk-Becie najwyższe średnie mają:
- Afturelding z Islandii – 1 pkt/mecz (12 zespołów w lidze, następnie podział na grupę mistrzowską i spadkową po 6 drużyn w każdej; sezon już zakończony)
- Prishtina e Re z Kosowa – 0,88 pkt/mecz (10 zespołów)
- FK Metta z Łotwy – 0,86 pkt/mecz (10 zespołów; sezon już zakończony)
W pięciu czołowych ligach Europy ponad 1/4 zespołów (25 z 96) ma niższą średnią od Bruk-Betu
W większości lig właśnie około 25% drużyn zdobywa średnio mniej niż punkt na mecz. Ekstraklasa takiego zespołu nie posiada. Udane wejścia do ligi beniaminków oraz brak zespołu, który zanotował duży regres względem poprzedniego sezonu, w którym już bronił się przed spadkiem – te czynniki sprawiły, że po rundzie jesiennej nie mamy oczywistego kandydata do degradacji.
Podobnie jest oczywiście z zespołami z czołówki tabeli Ekstraklasy. Średnia punktów Jagiellonii Białystok – najlepiej punktującego zespołu w tym sezonie ESA – jest identyczna jak Eintrachtu Frankfurt (1,71 pkt/mecz), zajmującego w tej klasyfikacji 25. miejsce w zestawieniu wszystkich zespołów top 5 lig w Europie. Gdybyśmy do pięciu czołowych lig europejskich dorzucili drużyny z Ekstraklasy i uszeregowali pod kątem średniej liczby zdobywanych punktów na mecz, cała osiemnastka z Polski uplasowałaby się pomiędzy 25., a 89. pozycją spośród 114 zespołów. Gdybyśmy podzielili taką tabelę na pięć części żadnego polskiego klubu nie byłoby ani w pierwszym, ani w ostatnim fragmencie.
Wszelkie fakty i liczby, które można wyciągnąć podczas analizowania jak bardzo spłaszczona jest tabela najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce w porównaniu do innych lig prowadzą nie tylko do wniosku, że Ekstraklasa jest najbardziej wyrównaną ligą w Europie, ale również, że nawet w Polsce tak wyrównanej rywalizacji nie mieliśmy już od bardzo dawna i być może w kolejnych wielu latach mieć nie będziemy. Dlatego warto zrobić screena tabeli i po latach wracać wspomnieniami jak zwariowana była Ekstraklasa jesienią 2025 roku.
