Po rozstrzygnięciu z pierwszego meczu barażowego widzowie polskiej piłki wiedzieli, że zwycięzca pojedynku Wisły Kraków z Miedzią Legnica o Ekstraklasę zagra z Wisłą Płock. Krakowianie „musieli”, Miedź… mogła? Biała Gwiazda podejmowała u siebie ekipę w dołku, a stadion kibice wypełnili bardzo szczelnie, czekając na upragniony powrót do polskiej elity.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić
Wisła Kraków od początku chciała zaznaczyć swoją dominację. Liczne ofensywne próby za każdym razem mijały cel o centymetry. Już po 10 minutach gry gospodarze mogli spokojnie prowadzić, ale brak skuteczności w takich pojedynkach lubi się mścić. Gdy w 34. minucie silny strzał zza pola karnego wylądował na poprzeczce i odbił się niemal od linii bramkowej, czuć było, że to wszystko może się zemścić.
Tak się zresztą stało. W 36. minucie meczu Michael Kostka popisał się kapitalnym uderzeniem zza pola karnego, a piłka jeszcze po rękawicach Kamila Brody wpadła do siatki w samo okienko. Goście mieli swój wynik, a co ważne, po zdobyciu gola zaczęli nieco przejmować inicjatywę. Do końca pierwszej połowy nie wydarzyło się już nic, a Mariusz Jop w szatni musiał jakoś zmotywować swoich zawodników.
𝐆𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐋 ⚽
— TVP SPORT (@sport_tvppl) May 29, 2025
Wisła Kraków atakowała, ale to Miedź Legnica objęła prowadzenie po 𝐅𝐀𝐍𝐓𝐀𝐒𝐓𝐘𝐂𝐙𝐍𝐘𝐌 𝐆𝐎𝐋𝐔 𝐌𝐢𝐜𝐡𝐚𝐞𝐥𝐚 𝐊𝐨𝐬𝐭𝐤𝐢! Kto zagra w finale baraży o Ekstraklasę?
🔴📲 Oglądaj online #WISMIE ▶️ https://t.co/MojVIK4ekA pic.twitter.com/QYWNVuXGXS
Fatalna kontuzja Rafała Mikulca
Druga połowa bardzo dobrze rozpoczęła się dla Miedzi. Goście już w 48. minucie meczu mogła podwyższyć wynik, ale dobrze interweniował golkiper gospodarzy. Chwilę później jednak piłka zeszła na dalszy plan. W polu karnym przyjezdnych Rafał Mikulec zderzył się nogami z jednym z rywali, a sytuacja ta doprowadziła do bardzo poważnej kontuzji. Na murawie pojawiła się karetka, a sam zawodnik przez niemal siedem minut nie podnosił się z murawy. Końcowo został odwieziony do szpitala, a kontuzja nogi wyglądała niestety bardzo poważnie. Najprawdopodobniej złamana została kość piszczelowa, ale trzeba poczekać na oficjalny komunikat klubu.
Druga połowa i obrona Czę… Legnicy?
Wisła miała spory problem z dokładnością w ataku. Kiss, który pojawił się na murawie w drugiej części gry, bardzo słabo wszedł w mecz. Wiele jego kontaktów z piłką kończyło się absurdalnymi stratami. Węgier dobrze pokazał się dopiero w 73. minucie, kiedy po doskonałej wrzutce gospodarze mieli szansę na wyrównanie. Strzał z głowy z bliskiej odległości został jednak dobrze wybroniony przez Jakuba Wrąbla.
Wisła się rozpędzała, ale za każdym razem obrona Miedzi stawała na wysokości zadania. W pewnym momencie, gdy na zegarze wybiła już 85. minuta meczu, goście postawili głównie na obronę oraz szybkie kontry. Kolejne ataki Białej Gwiazdy nie przynosiły skutku, a kibice oraz zawodnicy gospodarzy wydawali się być coraz bardziej sfrustrowani. Sędzia musiał oczywiście doliczyć sporo (tak się stało, gdyż postanowił dać zawodnikom dodatkowe piętnaście minut), ale z biegiem czasu piłkarze z Krakowa niepotrzebnie stawiali na słowne przepychanki, zamiast na grę w piłkę.
W 94. minucie wspomniany wcześniej Kiss dostał tzw. wędkę, gdyż Mariusz Jop zauważył, że coś dziś nie funkcjonuje on tak, jak powinien. Chwilę później wprowadzony za niego Jesus Alfaro świetnie uderzył, ale piłka po sparowaniu jej przez bramkarza trafiła jedynie w poprzeczkę. Czas mijał, a Biała Gwiazda stała coraz bliżej muru.
W 102 minucie meczu Rodado mógł dać upragniony remis. Niestety dla fanów ekipy z Krakowa, futbolówka odbiła się jedynie od słupka. Oprócz błędów nie da się ukryć, że ekipa trenera Mariusza Jopa miała tego wieczoru dużo pecha. Szczęście też jest w piłce potrzebne, a Miedź wytrzymała napór rywala i po „obronie Częstochowy” awansowała do finału baraży o Ekstraklasę.