W ostatnich trzech domowych spotkaniach Luton mierzyło się z zespołami, które brały udział w tegorocznej Lidze Mistrzów. W jednym z nich pokonali Newcastle i nieznacznie przegrali z pozostałymi dwoma, dlatego pewność siebie tego zespołu przed meczem z Chelsea była dość duża. Minęło trochę czasu, odkąd zajmująca miejsce w środku tabeli ekipa Mauricio Pochettino zrobiła na kimś wrażenie, ale dziś The Blues mieli okazję zanotować 4 zwycięstwo w 5 ostatnich meczach.
Zabójcza skuteczność gości
Od samego początku Chelsea robiła wszystko by przejąć kontrolę nad tym spotkaniem. Było dość przewidywalne, że to goście będą dłużej utrzymywać się przy piłce, a piłkarze Luton za nią biegać. „The Blues” z minuty na minutę powiększali swoją przewagę. W 12. minucie błąd Issy Kabore bezlitośnie wykorzystał Cole Palmer i Chelsea prowadziła 1:0. Anglik imponował dziś pewnością siebie. Wszystkie groźne akcje w ofensywie przechodziły przez niego. Poza tym Nicolas Jackson miał dzisiaj również zadania defensywne jako skrzydłowy, a Malo Gusto przejął całą prawą stronę i świetnie biegał od linii do linii. Bardzo dobrze radziła sobie Chelsea w tym meczu. Doskonale niwelowała atuty swojego przeciwnika i kontrolowała przebieg meczu.
Nawet, gdy oddali piłkę swojemu rywalowi to nie sprawiali wrażenia piłkarzy, którzy są czymś zdenerwowani. Emanowali spokojem i chęcią do grania. Gospodarze nie wiedzieli jak przedostać się przez obronę Chelsea. Najbardziej widoczny był były zawodnik „The Blues” – Ross Barkley. Jednak nie potrafił niczego zdziałać w pojedynkę. Jego koledzy dzisiaj byli cieniem samych siebie. Można było w przeszłości dość często narzekać na brak skuteczności piłkarzy Pochettino. W tym meczu tego nie było. Byli do bólu skuteczni i konkretni.
W 37. minucie przeprowadzili kolejną akcję. Asystą popisał się Cole Palmer, a świetnym uderzeniem przy bliższym słupku Noni Madueke. Zawodnicy Luton walczyli, lecz nie mieli tego, co ich rywale. Skuteczności i pewności siebie. Mogła się podobać gra podopiecznych Mauricio Pochettino w pierwszej połowie, lecz należy mieć ciągle na uwadze, że był to „tylko” zespół Luton. „Tylko”, gdyż jak na beniaminka znajdującego się w strefie spadkowej, The Hatters pokazywali się już w tym sezonie z bardzo dobrej strony na własnej murawie, szczególnie w starciach z wymagającymi rywalami. Może właśnie to było problemem – Luton uznało, że Chelsea nie jest obecnie topowym zespołem więc nie mieli aż takiej motywacji na starcie z zespołem ze Stamford Bridge. W każdym razie kibice Chelsea są spragnieni takiej gry w wykonaniu swojego zespołu. Nie do końca istotne jest, z jakim mierzą się rywalem.
Luton nie zamierzało składać broni?
Gospodarze walczyli. Tego im odmówić nie można. Jednak nie robili tego skutecznie. Byli do bólu przewidywalni w większości swoich ataków. Nie potrafili przebić się przez szyki obronne piłkarzy Chelsea. Grali od linii do linii, a zawodnikom Mauricio Pochettino nie pozostawało nic innego jak przesuwać się za piłką i zamykać przestrzenie. Brakowało jakości i kogoś, kto byłby w stanie wziąć ciężar gry na siebie. Ross Barkley nieco przygasł, dlatego nie było lidera.
Z kolei Chelsea wrzuciła niższy bieg. Nie forsowała tempa. Wiedzieli piłkarze „The Blues”, że mają dość bezpieczny wynik i nie zamierzali przesadnie atakować, by go podwyższać. Luton specjalnie nie kwapiło się z konkretnymi atakami, dlatego Chelsea grała spokojny i zrównoważony futbol. Jeżeli cokolwiek się stworzy, to trzeba to wykorzystać. Taka sytuacja miała miejsce w 70. minucie. Znakomite podanie Nicolasa Jacksona wykorzystał Cole Palmer. Zabawił się Anglik w tej sytuacji. Niesamowite spotkanie w wykonaniu 21-latka. Dwa gole i asysta. Czapki z głów. Aktualnie jest to bez wątpienia lider Chelsea. W tym niemrawym okresie dla tego klubu, jest to z pewnością osoba, którą trzeba chwalić.
W 80. minucie gola dla Luton strzelił wcześniej wspominany Ross Barkley. Ataki gospodarzy z minuty na minutę coraz bardziej się zwiększały. Chelsea w końcówce tak naprawdę tylko się broniła. W 87. minucie gola kontaktowego strzelił Elijah Adebayo. „The Blues” narobili sobie kłopotów w końcówce, lecz zdołali dowieźć wygraną.
Poza końcówką spotkania dość pewna siebie w swoich działaniach na boisku była drużyna Pochettino. W ostatnim czasie jest to rzadkość. Trzeba przypomnieć, że z Luton na ich terenie w tym sezonie przegrywały takie ekipy jak Crystal Palace i Newcastle. Problemy miał Arsenal i Manchester City. Tutaj mowy o jakichkolwiek większych kłopotach nie było mowy i Chelsea pewnie zmierzała po drugie zwycięstwo z rzędu. Poza tym „The Blues” przerywają serię czterech z rzędu porażek w meczach wyjazdowych.