Menedżer Chelsea był wściekły po poniesieniu porażki z Newcastle (1:4). Była to jego pierwsza przegrana różnicą trzech goli od 2019 roku, kiedy to jeszcze był szkoleniowcem Tottenhamu. „The Blues” do spotkania z „Mewami” przystępowali w roli faworyta, lecz mieli na koncie tylko jedną wygraną na 5 ostatnich meczów. Dlatego chcieli piłkarze Mauricio Pochettino byli zdeterminowani, żeby wrócić na ścieżkę zwycięstw. Rywalem jednak było Brighton, które może w ostatnim czasie nie prezentuje swojej najlepszej formy, lecz doskonale wszyscy wiedzą, że Brighton to zespół, którego nie można lekceważyć. Ostatnia ich porażka miała miejsce 21 października w meczu z Manchesterem City.
Pewna siebie Chelsea
Gospodarze od samego początku spotkania robili wszystko, żeby możliwie jak najbardziej przejąć inicjatywę na boisku. Co by nie mówić podopiecznym Pochettino jak najbardziej to się udawało. Nie pozwalali na zbyt wiele piłkarzom Brighton i skutecznie odciągali ich od bramki strzeżonej przez Roberta Sancheza. Chelsea cisnęła i dopięła swego.
Kocioł w polu karnym po rzucie rożnym w 17. minucie wykorzystał Enzo Fernandez. 4. minuty później również po stałym fragmencie gry Chelsea strzeliła drugiego gola. Drogę do bramki znalazł tym razem Levi Colwill. Wygląda na to, że „The Blues” popracowali ostatnio nad stałymi fragmentami gry. Nie był to najlepszy element gry tej drużyny. Zrozumieli może, że nie zawsze da się wejść z piłką do bramki i trzeba poszukać innych rozwiązań. Im dalej w las tym można było odnieść wrażenie, że piłkarzom Chelsea nic nie grozi. Znakomicie kontrolowali wydarzenia boiskowe i zamykali przestrzenie zwłaszcza na skrzydłach. Przez to goście nie mieli za bardzo jak atakować. Mogła się podobać gra podopiecznych Pochettino w tym spotkaniu. Oglądaliśmy zalążek klasowego zespołu, a nie jak w ostatnim czasie zlepek indywidualności i obcych sobie ludzi.
Jednak w pewnym momencie gospodarze poczuli się zbyt pewnie. Dali swoim rywalom przeprowadzić parę akcji. Wykorzystały to „Mewy”, a dokładniej w 43. minucie Facundo Buonanotte. Mogła Chelsea schodzić na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem i sama pod koniec pierwszej połowy dała tlen swoim rywalom. Jakby tego było mało to w dwie minuty później drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Conor Gallagher. Z przewagi pozostawało coraz mniej. Widać, że młody skład Chelsea ma jeszcze sporo do przepracowania pod względem kontroli wyniku. Taka sytuacja nie zdarza się pierwszy raz w tym sezonie.
Na próbach się skończyło?
Wiadome było, że skoro Chelsea całą drugą połowę ma grać w osłabieniu, to ich głównym zadaniem na boisku będzie bronienie dostępu do własnej bramki i czekanie na kontrataki. Taką Chelsea wyprowadziła. Mykhaiło Mudryka w polu karnym faulował James Milner i rzut karny w 64. minucie na gola zamienił Enzo Fernandez, strzelając tym samym drugiego gola w tym meczu.
Brighton próbowało, lecz ich ataki w dzisiejszym dniu były bardzo powolne i apatyczne. Obrona Chelsea je bardzo dobrze czytała. Gospodarze dobrze zamknęli się w polu karnym i skutecznie bronili dostępu do bramki strzeżonej przez Roberta Sancheza. W 58. minucie Roberto De Zerbi przeprowadził cztery zmiany. Jedną z nich był wcześniej wspomniany James Milner. Nie do końca roszady włoskiego szkoleniowca przyniosły oczekiwany efekt. Nie było widać, że Brighton gra całą drugą połowę w przewadze jednego zawodnika. Można śmiało powiedzieć, że w pewnych momentach to o dziwo Chelsea miała więcej z gry. Znakomicie piłkarze Mauricio Pochettino tuszowali brak Conora Callaghera i robili krzywdę rywalom swoimi bardzo niebezpiecznym kontratakami. Dali się zaszachować goście i tkwili w swojej bezsilności, z której zbytnio nie potrafili się wydostać. Udało im się dopiero w 92. minucie. Bramkę kontaktową strzelił Joao Pedro. Jednak to było za mało i gospodarze utrzymali prowadzenie.
To kolejny mecz, w którym było widać pracę, jaką wykonuje w Chelsea Mauricio Pochettino. Ciągle brakuje regularności i pełnej kontroli nad meczem, lecz takowa przyjdzie z czasem. Trzeba też dodać, że Brighton nie zaprezentowało dzisiaj swojego dobrego poziomu. Strasznie nijacy byli w ofensywie piłkarze De Zerbiego. Wykorzystała to drużyna „The Blues” i tym samym utrzymuje się na 10. miejscu w ligowej tabeli. Aktualnie Chelsea do 5. miejsca traci 7. punktów. Sezon jest długi, a więc wszystko jest jak najbardziej do odrobienia i nie wszystko jest jeszcze stracone. Dodatkowo tym zwycięstwem Chelsea przełamała serię pięciu kolejnych spotkań bez wygranej w rozgrywkach Premier League z Brighton.