Doświadczenia nie kupisz. Arsenal pokonany przez Bayern

Jeszcze w niedzielę o godzinie 17:00 piłkarze i kibice Arsenalu mogli mieć poczucie, że wszystko układa się tak jak należy. Liverpool właśnie przegrał na własnym stadionie z Crystal Palace (0:1), więc Kanonierzy mieli szansę zostać samodzielnym liderem Premier League. Po środowym wieczorze niczego nie mają już jednak pod kontrolą. W lidze nie wykorzystali szansy przegrywając z Aston Villą (0:2) na Emirates Stadium, a wczoraj na Allianz Arena odpadli z Ligi Mistrzów. Arsenal znów gra świetny sezon i znów może skończyć z niczym.

Neutralizacja Tuchela

Mikel Arteta stworzył drużynę elastyczną, gotową do gry w różnych fazach i w różny sposób. Oczywiście Kanonierzy najczęściej grają w ataku pozycyjnym, na połowie przeciwnika, dominują posiadanie piłki, jednak z rywalami z najwyższej półki – w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu – zmieniają swoje nastawienie. Niedawno na Etihad Stadium oglądaliśmy perfekcyjnie zorganizowany Arsenal w niskim bloku, który wywiózł z bardzo trudnego terenu bezbramkowy remis. Przeciwko Liverpoolowi na początku lutego zagrali w sposób bardziej bezpośredni, z nastawieniem na więcej dalekich podań i 3 punkty zostały na Emirates Stadium. Przed rewanżem z Bayernem Monachium podejście Mikela Artety było niełatwą zagadką do rozszyfrowania.

REKLAMA

Arsenal od początku przejął posiadanie piłki, ponieważ został do tego zmuszony. Thomas Tuchel podszedł do domowego starcia podobnie jak do wyjazdu na Emirates Stadium. Jego zespół bronił w średnim lub niskim bloku, rzadko doskakując do przeciwnika w pressingu. Strategię Tuchela na to starcie dobrze obrazuje wybór lewego pomocnika. Przy absencjach Comana i Gnabry’ego mógł przecież postawić na Mathysa Tela lub Jamala Musialę (wtedy Thomas Muller zagrałby za plecami Kane’a), a wybrał nominalnego lewego obrońcę, Raphaela Guerreiro. Sam szkoleniowiec przyznał, że miał na celu zneutralizować prawą stronę rywali, którą Arsenal najczęściej atakuje.

Bezpieczne podejście Artety

Thomasowi Tuchelowi się to udało, o czym najlepiej świadczy fakt, że Bukayo Saka w tym spotkaniu nie oddał żadnego strzału, ani nie zaliczył żadnego kluczowego podania. Sam Mikel Arteta przyczynił się jednak do tego, że jego zespół nie stwarzał wielu okazji. Hiszpan nastawił zespół na bardzo bezpieczną grę, powolną cyrkulację piłki i unikanie ryzyka przed doprowadzeniem futbolówki pod pole karne przeciwnika. Kanonierzy zaskakująco częściej grali lewą stroną, ponieważ Ben White w fazie posiadania piłki pełnił rolę trzeciego stopera i bardzo rzadko tworzył przewagę na prawym skrzydle podłączając się do akcji ofensywnej. Bezpieczeństwo w grze Arsenalu bardzo dobrze widać w liczbach. W obecnym sezonie tylko w dwóch meczach mieli wyższy procent celności podań niż wczoraj (89,7%), a zanim stracili bramkę ten wskaźnik był jeszcze wyższy. W całym spotkaniu tylko 15 razy próbowali dalekich podań, co jest najniższym wynikiem w tym sezonie.

Mikel Arteta podjął decyzję o bezpiecznym graniu w obawie przed kontratakami Bayernu, które na Emirates Stadium sprawiały gospodarzom sporo problemów. Harry Kane to najlepszy napastnik na świecie w kreowaniu z głębi pola i uruchamianiu kolegów wbiegających na wolne pole przy kontrach. Jamal Musiala potrzebuje tylko trochę wolnego miejsca w środku i jest w stanie w pojedynkę napędzić atak, a o zagrożeniu ze strony Leroya Sane Kanonierzy najdobitniej przekonali się w pierwszym spotkaniu. Podejście Artety było zrozumiałe na papierze i sprawdzało się także w praktyce – według statystyk portalu Whoscored Bayern w całym meczu oddał jeden strzał po kontrataku. Myślenie „najpierw defensywa” finalnie się jednak nie opłaciło, ponieważ Kanonierzy nie zdziałali nic w ataku. 8 strzałów, 3 celne, żadnej „dużej okazji” i tylko 0,47 xG – przy takich statystykach nie możesz mieć pretensji do losu, że pożegnałeś się z Ligą Mistrzów.

Arsenal musi poprawić grę z piłką

Wczorajszy występ z Arsenalu prowadzi do wniosku, że ten zespół potrzebuje więcej jakości w ofensywie. Wprawdzie patrząc na liczbę strzelonych bramek w lidze wydaje się, że wszystko jest w należytym porzadku (więcej, o jednego gola, ma tylko Manchester City), tak w starciach z dobrze zorganizowanym rywalem, który defensywę rozpoczyna nie wyżej niż w okolicach koła środkowego oraz ma jakościowych obrońców Arsenal zazwyczaj nie może znaleźć sposobu na wykreowanie sobie dogodnych pozycji do strzału. W spotkaniu z Bayernem często udawało im się przenieść grę blisko pola karnego rywala, ale w samej szesnastce królował już Bayern.

Kanonierzy mają piłkarzy, którzy potrafią zrobić coś z niczego – mowa to o Bukayo Sace i Martinie Odegaardzie – ale w sektorze, w którym są najbardziej efektywni, czyli ostatniej tercji boiska zawsze jest ogromny tłok. Aby stać się bardziej nieprzewidywalnym zespołem Arsenal potrzebuje zawodnika, który będzie w stanie wykreować okazje z głębi pola – w stylu De Bruyne’a czy Trenta Alexandra-Arnolda. W spotkaniu z Bayernem jedno znakomite górne podanie za linię obrony zagrał Jorginho do Kaia Havertza, ale Niemiec nie opanował piłki.

Wyżej opisane problemy są do rozwiązania na rynku transferowym, natomiast na koniec zespołowi Mikela Artety brakło również doświadczenia, a to już cecha, której nie da się kupić. Doświadczenie trzeba sukcesywnie zdobywać, co młoda drużyna Kanonierów sukcesywnie robi w ostatnich sezonach. Po przegranym wyścigu o TOP 4 zdobyli wicemistrzostwo. Po przegranym wyścigu z Manchesterem City o tytuł, teraz znów w nim uczestniczą i w obecnym sezonie mają lepszą średnią punktów na mecz (2,22) niż w poprzednim (2,21) oraz lepiej wypadają w statystykach. Choć Arsenal znowu może skończyć z niczym, tak ta drużyna z sezonu na sezon notuje progres. Budowa jednego z najlepszych zespołów w Europie to bardzo czasochłonny proces.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ