W ostatnim meczu 8. kolejki PKO BP Ekstraklasy Stal Mielec pewnie pokonała Zagłębie Lubin 4:2. Biało-Niebiescy zaliczyli bardzo dobre zawody, jednak nie można nie wspomnieć od razu o dość kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Michała Nalepy jeszcze z pierwszej połowy.
Od początku obie ekipy postawiły na dynamiczną grę
Zarówno Stal, jak i Zagłębie prowadziły wysoki pressing, chcąc jak najszybciej odebrać futbolówkę. Gdy takie zabiegi nie przynosiły pożądanych efektów, mielczanie przestawili wajchę na prostsze środki – czyli piłki za linię obrony „Miedziowych” wprost do Shkurina. I właśnie w ten sposób padła pierwsza bramka tego spotkania. Białorusin wyprowadził swój zespół na prowadzenie po długim podaniu od Macieja Domańskiego.
Trafienie nieco uspokoiło poczynania obu jedenastek. Na szczęście tylko na moment. Stracony gol podziałał otrzeźwiająco na lubinian, którzy nieco odważniej podchodzili na połowę rywali. Opłaciło się – już 5 minut później, po mierzonej wrzutce Tomasza Makowskiego, wyrównał Juan Munoz. Strzał z główki Hiszpana obronił jeszcze instynktownie Mateusz Kochalski, ale przy dobitce był już bezradny.
Sędzia Kochanek, Nalepa i… powtórka z Gliwic
W 17. minucie Michał Nalepa został ukarany pierwszą żółtą kartką w tym spotkaniu. Dodajmy – słusznie. Niestety, w 28. minucie można już mieć spore wątpliwości co do decyzji sędziego Marcina Kochanka. Doświadczony stoper dostał drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik. Tyle że… ciężko zauważyć, w którym momencie miał miejsce faul. Zresztą zobaczcie sami.
Zwyczajnie szkoda, że dobry, energiczny mecz został „zabity” przez taką kuriozalną decyzję arbitra. Wydaje mi się, że rozwiązanie jest tylko jedno – wprowadzenie możliwości interwencji wideoweryfikacji przy drugiej żółtej kartce. Tak to sędziowie na boisku są bezradni. Podobna sytuacja miała miejsce przecież ledwie dwa dni temu w Gliwicach.
Z oczywistych względów Zagłębie postawić bardziej na defensywę, Stal zaś na atak pozycyjny. Przykład świetnej wymiany kilku podań mieliśmy tuż przed końcem pierwszej połowy, gdy z dystansu huknął Domański. Bramka równie ładna co składna akcja, która doprowadziła do strzału 33-letniego pomocnika.
W przerwie reagował trener Waldemar Fornalik
Na boisku pojawił się Mateusz Wdowiak w miejsce Munoza. Cel był pewnie taki, by nieco ożywić Zagłębie w ofensywie, ale… nie za bardzo się to sprawdziło. Niby posiadanie piłki było dość zbliżone, ale to Stal zdecydowanie częściej konstruowała swoje akcje z przodu. I o ile zmiany dokonane przed „Waldka Kinga” niewiele pomogły (w 67. minucie weszli jeszcze Poletanović i Woźniak), o tyle Kamil Kiereś popisał się nie lada instynktem.
W 68. minucie wpuścił bowiem Kaia Meriluoto, reprezentanta fińskiej młodzieżówki. Ten chwilę później podwyższył wynik na 3:1, niemal całkowicie dobijając „Miedziowych”. Niemal – dlatego że tego dokonał już Krystian Getinger. Przyjezdnych z Lubina stać jeszcze było co prawda na ostatni oddech w postaci bramki rezerwowego Wdowiaka, ale tak czy tak lubinianie wyjeżdżają z Mielca z zerowym dorobkiem punktowym.