W drugiej kolejce zmagań grupowych w grupie A spotkały się dwie drużyny, które wygrały swoje pierwsze mecze. Holandia wówczas w końcówce uporała się z Senegalem, a Ekwador bez większych problemów pokonał Katar. Zwycięstwo w tym meczu niemal zagwarantowałoby danej drużynie awans do fazy pucharowej mistrzostw świata.
Mocny początek Holendrów
Oranje zaczęli bardzo dobrze, od początku nakładając wysoki pressing na rywali. Poskutkowało to szybko zdobytym golem. Cody Gakpo popisał się mocnym strzałem, po którym piłka wpadła do bramki przy samym słupku. Holendrzy po wyjściu na prowadzenie spuścili jednak z tonu. Ekwadorczycy po początkowych problemach zaczęli przyzwyczajać się do takiej gry, a nawet po części obrali styl gry Holendrów z pierwszych minut. Ustawiali się wyżej i nakładali pressing, co sprawiało sporo problemów Holendrom. La Tricolor byli drużyną znacznie aktywniejszą i zaczęli dominować, co przełożyło się na zagrożenie stwarzane pod bramką Nopperta. Na sekundy przed przerwą udało im się nawet trafić do bramki, ale gola ostatecznie nie uznano, z powodu pozycji spalonej jednego z Ekwadorczyków. Taka końcówka pierwszej połowy dawała jednak nadzieję na spore emocje w drugiej części meczu.
Ekwador rozpoczął drugą połowę tak, jak zakończył pierwszą
La Tricolor agresywnie doskoczyli do Holendrów. Po niecałych 4 minutach od wznowienia gry udało im się doprowadzić do wyrównania. Strzał Pervisa Estupinana został jeszcze obroniony, ale dobitka Ennera Valencii znalazła już drogę do bramki. Chwilę później Gonzalo Plata trafił w poprzeczkę, jasno dając do zrozumienia, że chcą powalczyć tutaj o zwycięstwo. Ekwador grał bardzo dobrze, na dużej intensywności. Holendrzy wyglądali na zagubionych, tak jakby nie mieli pomysłu na przeciwstawienie się kolejnym atakom rywali. Nie pomagały im nawet zmiany wykonywane przez Louisa van Gaala. Żaden z wprowadzonych zawodników nie zrobił na boisku różnicy. Holendrzy zakończyli ten mecz z tylko jednym celnym strzałem.
Holendrzy byli w tym meczu do bólu nijacy. Za wolni w środku pola, mało kreatywni w ataku, a i w obronie nie zagrali najlepiej. Nawet wejście Memphisa Depaya po przerwie nie dało żadnego impulsu. Wyglądało to tak, jakby po strzeleniu bramki w 6. minucie meczu ktoś odpiął ich od prądu. Byli wyłączeni, jakby w ogóle nie brali udziału w meczu. Ekwador miał ambicje do gry i wykorzystywał słabości graczy Oranje. Nie wiele zabrakło, a byliby sprawcami kolejnej niespodzianki na Mundialu w Katarze. Skończyło się na remisie i sprawa awansu wciąż jest otwarta.