Dlaczego nie powinniśmy się przejmować straconymi bramkami z Andorą i San Marino?

Reprezentacja Polski w eliminacjach do Mistrzostw Świata w Katarze czyste konto zachowała tylko w meczach z San Marino u siebie, Andorą u siebie i Albanią w delegacji. Z wyjazdów do Serravalle i Andora la Vella wracamy z bagażem jednej bramki. Dla wielu to powód do wstydu, jednak moim zdaniem nie ma się o co martwić.

REKLAMA

Ważny jest kontekst

Stracone bramki w obu meczach wynikały z indywidualnych błędów i „zaćmienia”. Z San Marino piłkę na sam na sam dla rywala wyłożył Kamil Piątkowski. Dziś gol padł po stałym fragmencie gry, którego bezsensownym faulem spowodował Maciej Rybus. Oczywiście, indywidualne błędy to też część futbolu i nie można ich tak wiele popełniać. Niemniej jednak, obaj zawodnicy na tą chwilę są daleko od regularnej gry w ważnych meczach (przykładowo w nadchodzących barażach) reprezentacji Polski. Piątkowski leczy kontuzję, a na środku obrony niepodważalne miejsce mają Kamil Glik i Jan Bednarek, więc piłkarz Salzburga o jedno miejsce walczy z Dawidowiczem, Bereszyńskim, czy Helikiem. Zaś przed Rybusem w kolejce do grania jest Tymoteusz Puchacz i – wyciągając wnioski z dzisiejszego meczu – prawdopodobnie też Przemek Frankowski.

W obu meczach również większość podstawowych zawodników linii obrony odpoczywało, więc siłą rzeczy zgranie między zawodnikami było słabsze, co też naraża piłkarzy na prostsze błędy. Patrząc na dzisiejszą straconą bramkę z Andorą – tu nie miało żadnego znaczenia, że graliśmy w przewadze jednego zawodnika. Mogłoby być 11 na 9, czy nawet 11 na 8. Dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry, piłka szczęśliwie przeszła wszystkich zawodników i zatrzymała się w bocznej siatce bramki Wojciecha Szczęsnego. Jasne, nie powinniśmy dopuszczać Andory w takie rejony boiska, jednak to naprawdę był jedyny słabszy fragment naszej gry. Łącznie Andorczycy oddali dwa strzały i – oprócz gola – ani razu nam nie zagrozili. Przeciwnik nie był wymagający, ale przez większość czasu dobrze kontrolowaliśmy spotkanie.

Postępy w defensywie pierwszego garnituru

Na jednej szali mamy trzy celne strzały San Marino, a na drugiej tylko dwa Anglików na Narodowym. Tak więc punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Według mnie więcej o naszej defensywie mówi właśnie to, że w podstawowym zestawieniu niemal przez cały mecz trzymaliśmy zespół Garetha Southgate’a z dala od dogodnych sytuacji. Że w kluczowej rywalizacji z Albanią nie popełniliśmy błędów, zachowaliśmy czyste konto, a rywale oddali tylko jeden celny strzał. W tych dwóch meczach trójkę środkowych obrońców tworzyli Kamil Glik, Jan Bednarek i Paweł Dawidowicz. Obrońca Hellasu dobrze spisuje się w klubie i w tych dwóch wyżej wymienionych spotkaniach zagrał bardzo pewnie. Możemy zakładać, że na dziś jest pierwszym wyborem na tej pozycji kosztem Bartosza Bereszyńskiego.

W barażach do Mistrzostw Świata, nadchodzącej Lidze Narodów, czy już ewentualnie na samym mundialu w Katarze będziemy mierzyli się z rywalami kadrowo podobnymi lub silniejszymi od nas. To wymaga od reprezentacji Polski większego nastawienia na grę bez piłki. A – jak pamiętamy – w meczach z Anglią i Hiszpanią w tym aspekcie wyglądaliśmy naprawdę nieźle. Dokładając do tej układanki Matty’ego Casha z pewnością wzmacniamy jeszcze naszą linię defensywy.

Mecze z San Marino i Andorą w eliminacjach MŚ były po to, aby zagrać, wygrać i zapomnieć. Dla Paulo Sousy to świetna okazja, aby dać szansę zawodnikom, którzy dotychczas grali w mniejszym wymiarze czasowym i spróbować nowych wariantów taktycznych. Wygraliśmy te wszystkie 4 mecze? Wygraliśmy. A stracone bramki? Punktów nam za to nie odjęli.

fot.: livephotosport/Depositphotos

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,565FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ