Legia Warszawa i straty finansowe. Mam wrażenie, że ten związek od kilku dobrych lat jest w bliskiej przyjaźni i co zadziwiające – nikt już specjalnie się nim nie przejmuje. Według informacji portalu „meczyki.pl„, Mistrzowie Polski w sezonie 2020/21 zanotowali stratę rzędu 34.7 miliona złotych. Na przestrzeni czterech ostatnich sezonów aż trzy kończono ze stratami, co niezbyt pozytywnie świadczy o polityce klubu. Czy Legia rzeczywiście zmierza na finansowe dno, czy też kibice z Warszawy nie powinni się niczym martwić?
Myślę, że uczciwie będzie już na wstępie zauważyć jedną, prostą zależność
Legia jest dziś w fatalnej pozycji. Znajduje się na miejscu spadkowym i udział w europejskich pucharach może być zadaniem trudnym do realizacji (jedyna szansa – Puchar Polski). Klub stracił wizerunkowo na zmianach trenerów, pobiciu piłkarzy i wielu niefortunnych wypowiedziach Dariusza Mioduskiego. Zdobycie potencjalnych partnerów biznesowych nie będzie łatwym zadaniem. Jednocześnie jednak… Legia Warszawa sezon w sezon sięga po mistrzostwo. Jasne, w obecnym nie ma na to większych szans, ale w ostatnich latach powtarzano ironicznie, że w Poznaniu są mistrzami, ale jedynie tabelek w excelu. To zespół ze stolicy wygrywał tytuły i o tym nie można zapominać.
Legia przepłaca kopaczom?
Cóż, to taki slogan, który łatwo trafia do wyobraźni kibiców, ale zarazem nie ma wiele wspólnego z prawdą. Jasne, możemy zastanawiać się, czy milionowe pensje należą się kilku graczom, którzy jesieną nie grzeszyli formą, ale zgodnie z wyliczeniami portalu „salarysport.com„, Legia płaci rocznie ok. 26 milionów 924 tysiące złotych swoim graczom. Lech niewiele mniej, bowiem 25 milionów 723 tysiące. Biorąc poprawkę na przeszacowanie portalu branżowego, zakładamy, że Legia płaci więcej, ale nie jest to jakaś potężna różnica. Piłkarze zarabiają coraz więcej, a ten trend nie występuje jedynie w Warszawie. Nawet ligowi średniacy potrafią gwarantować pensje powyżej miliona rocznie.
Wydatki na transfery?
Legia na przestrzeni 4 ostatnich sezonów wydawała około 11 milionów euro na wzmocnienia. Kolejorz blisko 7 milionów. To już jest znaczna różnica, bowiem 4 miliony euro, to jakieś 18 milionów złotych. Co ze sprzedażą własnych piłkarzy? Legia miała świetny sezon 2019/20, gdy na Majeckim, Szymańskim, Niezgodzie, Carlitosie i Kulenoviciu zarobiła 20 milionów euro. Od tamtej pory wytransferowała z klubu Karbownika i Juranovicia. Łącznie przez 4 sezony jakieś 29 milionów euro. Sporo, to fakt. Lech w tym samym czasie przebił 30 milionów.
Teoria, że tylko Lech potrafi promować i sprzedawać zawodników jest kłamstwem. Rzeczywiście, ostatnio pod tym względem warszawiacy wypadają słabo, ale wcześniej potrafili „zaszaleć”. Dziś tak naprawdę ciężko wskazać piłkarza, na którym klub mógłby w niedalekiej przyszłości solidnie zarobić. Obcokrajowcy zawodzą, Polacy pokroju Slisza czy Wieteski raczej nie przebiją pewnej granicy. Dodatkowo w drużynie sporo jest doświadczonych graczy. Skoro w Legii nie stawiają na młodych, to i nie szansa na ekstra zarobek nie zostaje wygenerowana.
Tak na marginesie, w Poznaniu po odejściu Kamińskiego też nie będzie zbytnio kolorowo. Marchwiński czy Skóraś – musieliby solidnie namieszać, żeby ich wartość rynkowa podskoczyła. Amaral, Ishak czy Satka – chociażby ze względu na wiek nie będą kosztować po 10 milionów euro, nie ma na to żadnych szans. To jednak w sporym stopniu kwestia konsekwencji i uporu, by niezależnie od presji wyniku potrafić zaufać młodym – często nieznanym, których wartość rośnie w zastraszającym tempie. W Lech decydują się na to zdecydowanie częściej niż w Legii.
Co dalej?
Wątkiem, o którym nie mówi się wiele podając informację o stracie z sezonu 2020/21, jest z pewnością fakt, że do bilansu nie wliczono blisko 7 milionów euro, zarobionych w ostatnich miesiącach na grze w europejskich pucharach. Dają one jakieś 30 milionów złotych, więc przynajmniej w teorii, pomogą odciążyć budżet. Moim zdaniem sytuacja nie jest dramatyczna, ale zarazem daleka jest od idealnych. Klub nie potrafi generować graczy, których można z zyskiem sprzedać. Przed tym sezonem sypnął kasą na obcokrajowców, którzy zawodzili na każdym kroku. Futbol jest specyficzną gałęzią biznesu. W teorii mogło się wydawać, że wydatek 1.3 miliona euro na Kastratiego to znakomita inwestycja, niestety, rzeczywistość zweryfikowała plany.
Legia traci, bo nie znalazła jeszcze sposobu na zarabianie, a zastrzyki finansowe są jedynie chwilowe. W jednym sezonie zarobi na pucharach, w innym sprzeda 4-5 piłkarzy, ale za każdym razem chce również dużo wydawać. Działacze mają wiele pomysłów, które są gaszone przy pierwszym niepowodzeniu. W idealnym świecie nikt nie przejmowałby się stratami, bowiem uznałby, że pieniądze wydane chociażby na letnie transfery zwrócą się z ogromnym zyskiem, a zespół zyska sportowo i zarobi jeszcze więcej w europejskich pucharach. Niestety, niewiele na to wskazuje. Może czas nieco przystopować z wydatkami i cieplej spojrzeć w kierunku akademii? To kierunek. którym wcześniej czy później Legia będzie musiała podążać.