Declan Rice jest niezastąpiony. 5 wniosków po 17. kolejce Premier League

Przedświąteczna kolejka za nami, a my tradycyjnie podsumowujemy minioną serię gier biorąc pod lupę 5 wybranych tematów. Blaski i cienie pressingu Newcastle, problem z defensywą West Hamu, tymczasowy Liverpool, Aston Villa kontra statystyki oraz najważniejszy piłkarz w Arsenalu. Oto wątki, które poruszamy w podsumowaniu 17. kolejki Premier League.

Newcastle świetnie gra w pressingu, ale potrzebuje większej wszechstronności

Newcastle w meczu z Chelsea wypuściło z rąk dwubramkowe prowadzenie na własnym stadionie i musiało zadowolić się remisem 2:2. Sobotnie spotkanie pokazało dwie twarze zespołu Eddiego Howe’a. Jego podopieczni zaczęli fantastycznie, dominując przeciwników poprzez wysoki i intensywny pressing oraz zbieranie drugich piłek. Taka gra jest wizytówką Newcastle, które potrafi wsadzić kij w szprychy nawet najlepszych zespołów w Anglii i w ten sposób dyktować warunki gry na boisku. Niemniej jednak, utrzymanie takiej intensywności przez 90 minut nie jest możliwe i tym możemy tłumaczyć dlaczego Chelsea zdołała wrócić do meczu na St. James’ Park. W pierwszych 30 minutach celność podań gości w budowaniu akcji wynosiła mniej niż 75%, natomiast w drugiej połowie wskaźnik utrzymywał się powyżej 80%.

REKLAMA

Dla Newcastle to nie pierwsza taka sytuacja. Podobnie było w meczu Ligi Mistrzów z Barceloną, gdy na początku wydawali się zespołem lepszym i nie pozwalali Barcelonie wymieniać podań w swoim stylu, natomiast pod koniec spotkania biegali już bezradnie za piłką, jakby na St. James’ Park przyjechał zespół z innej galaktyki. Pozytywne fragmenty świadczą, że sufit Newcastle jest bardzo wysoko, natomiast potrzebują większej wszechstronności, lepiej broniąc w niskim lub średnim bloku. Generalnie wszechstronność – a właściwie jej brak – to za kadencji Eddiego Howe’a słowo, które hamuje Newcastle przed rozwojem.

Nuno Espirito Santo ma duży ból głowy prowadząc West Ham

Przygoda Nuno Espirito Santo z West Hamem upływa pod znakiem szukania właściwego rozwiązania na problemy z defensywą. Gdy już wydaje się, że Portugalczyk wypisał właściwą receptę – jak w meczach z Brighton czy Manchesterem United – przychodzi takie spotkanie jak z Manchesterem City (0:3) w minionej kolejce, gdy trener może tylko kręcić głową z niedowierzania. Nuno jest dość oryginalnym szkoleniowcem w podejściu do defensywy. Preferuje średnią lub niską obronę, ale często majstruje przy ustawieniu, aby dostosować się do przeciwnika. Z Manchesterem United bronili w systemie 4-4-2, przeciwko Brighton grali piątką obrońców, a w dwóch ostatnich meczach – z Manchesterem City i Aston Villą – wyszli bardzo wąskim ustawieniem 4-3-3.

Nie trudno wpaść na logiczne uzasadnienie takiego pomysłu trenera w teorii. Manchester City przy kontuzji Jeremy’ego Doku gra bez nominalnych skrzydłowych, więc chcieli zamknąć środkową strefę boiska, a pozostawienie trzech graczy z przodu (Paqueta, Summerville, Bowen) miało zadbać o tworzenie zagrożenia po odbiorze piłki, z czym West Ham w obecnym sezonie często ma problem. Nic z tego jednak nie wyszło. Rywale byli w stanie wchodzić w pole karne bocznymi sektorami boiska, a obrona światła bramki przez środkowych obrońców West Hamu zawiodła w starciu z najlepszym napastnikiem ligi, czyli Erlingiem Haalandem.

Punkty Liverpoolu w Premier League w obecnym okresie są bardzo cenne

Kibice Liverpoolu po meczu z Tottenhamem nie mają wielu powodów do zadowolenia poza zwycięstwem. Ich zespół dostał prezent od Xaviego Simonsa, który w 33. minucie wyleciał z boiska, a mecz kończyli nawet w przewadze dwóch zawodników po czerwonej kartce dla Cristiana Romero. Mimo to, Liverpool do ostatnich sekund drżał o utrzymanie pozwalając rywalom na wrzucanie piłki na aferę w pole karne w doliczonym czasie gry przy stanie 1:2. Obecnie jednak dla The Reds punkty są najważniejsze, ponieważ znajdują się w okresie przejściowym i tak też grają. W systemie 4-4-2 ze środkiem pomocy ustawionym w diament ich siła ofensywna znacząco zmalała, a drużyna zaczęła grać dużo bardziej pragmatycznie.

Być może Arne Slot docelowo chce, aby jego zespół grał w takim ustawieniu, jednak bliżej nam do teorii, iż jest to rozwiązanie tymczasowe wynikające z braku nominalnych skrzydłowych (kontuzjowany jest Gakpo, Salah pojechał na Puchar Narodów Afryki, a Chiesa nie jest specjalnie ceniony przez Slota). W meczu z Tottenhamem było widać, że Liverpoolowi brakuje zagrożenia tworzonego z bocznych sektorów boiska. W tej materii poprawili się po wejściu na prawą obronę Jeremiego Frimponga, który zanotował asystę przy drugiej bramce i powrót do zdrowia Holendra może być ważnym czynnikiem, aby przetrwać trudny okres zanim Salah wróci z PNA lub Gakpo wyleczy kontuzję.

Aston Villa nieustannie oszukuje model goli oczekiwanych

Aston Villa pokonując na własnym stadionie Manchester United (2:1) zwiększyła serię zwycięstw do dziesięciu we wszystkich rozgrywkach. Z ostatnich 36 możliwych do zdobycia punktów uzbierali aż 33. Patrząc na wyniki są zespołem będącym w zdecydowanie najlepszej formie. Niemniej jednak, ich grą – aż trudno w to uwierzyć, ale naprawdę tak jest – trudno się zachwycać. Pod wodzą Unaia Emery’ego mieli już kilka okresów, w których prezentowali się zwyczajnie lepiej. Rzut oka w bardziej zaawansowane liczby pozwala zrozumieć dlaczego, mimo wglądu w tabelę Premier League, nie tylko potencjał kadrowy w porównaniu z Arsenalem i Manchesterem City wstrzymuje nas przed napisaniem, iż Aston Villa jest kandydatem do mistrzostwa Anglii.

Zespół Unaia Emery’ego od dłuższego czasu „oszukuje” model xG. Według punktów oczekiwanych przyznawanych przez stronę Understat w ostatnich 12 kolejkach, w których zdobyli 33 „oczka”, powinni zdobyć dwa razy mniej (16,65). W tym czasie w połowie meczów mieli wyższe xG od przeciwnika (choć to oczywiście może się różnić w zależności od modelu), a tylko w dwóch różnica w golach oczekiwanych na korzyść Aston Villi była wyższa niż jeden. Jak więc Aston Villa to robi? Jest nieprawdopodobnie skuteczna i bardzo dużo bramek strzela z dystansu, z pozycji o niskich wartościach goli oczekiwanych (xG), w czym przewodzi Morgan Rogers. Algorytmy xG nie są oczywiście idealne, nie są wyrocznią i nie biorą pod uwagę kilku istotnych elementów (stan meczu, groźne sytuacje które nie zakończyły się strzałem), natomiast obecny przypadek Aston Villi jest tak skrajny, że utrzymanie takiej tendencji w dłuższej perspektywie graniczy z cudem.

Declan Rice jest najważniejszym zawodnikiem dla Arsenalu

W obecnym sezonie Arsenal musiał już sobie radzić bez wielu zawodników, którzy byli kontuzjowani (Saliba, Gabriel, Saka, Odegaard, Havertz). Na szczęście dla Mikela Artety najlepszy gracz zespołu ma końskie zdrowie. Declana Rice’a – bo o nim mowa – nie łapią się kontuzje, a pomocnik z każdym kolejnym tygodniem udowadnia, że jest najważniejszym zawodnikiem dla Kanonierów. Anglik jest bardzo regularny, nie schodzi poniżej pewnego poziomu i ma duży wpływ na zespół w niemal każdym aspekcie gry – od gry w defensywie, przez budowanie akcji czy utrzymywanie kontroli nad meczem, na ostatniej tercji boiska kończąc.

REKLAMA

Spotkanie z Evertonem (1:0) było kolejnym, w którym Declan Rice był po prostu wszędzie. Przygotowanie kondycyjne oraz motoryczne 26-latka jest na nieprawdopodobnym poziomie. Im dłużej trwa mecz, tym Rice zaczyna bardziej rzucać się w oczy. Jest pierwszy przy bezpańskich piłkach, oferuje się do gry, wykorzystuje wolną przestrzeń zdobywając teren prowadzeniem futbolówki. Wygląda jak chłopak ze starszej klasy, który przyszedł pokopać z młodszymi. Kartoteka medyczna w jego przypadku jest niemal całkowicie pusta, bardzo rzadko opuszcza mecze przez urazy i Mikel Arteta powinien modlić się, żeby tak zostało, ponieważ obecnie Declan Rice jest pierwszoplanową postacią w prowadzeniu Arsenalu po mistrzowski tytuł.

Co jeszcze wydarzyło się w 17. kolejce Premier League?

  • Z najwyżej podniesioną głową po minionej kolejce mogą chodzić piłkarze Leeds. Zespół Daniela Farke przed własną publicznością pokonał Crystal Palace (4:1), co jest dla beniaminkiem czwarty meczem bez porażki.
  • Po dużym sukcesie, jakim było pokonanie 3:0 Tottenhamu, Nottingham Forest na wyjeździe nie dało rady Fulham. Gospodarze wygrali 1:0.
  • Brighton ma szeroką kadrę w ofensywie, ale w ostatnich meczach mają problem ze strzelaniem goli. W sobotę bezbramkowo zremisowali na własnym stadionie z Sunderlandem.
  • Podział punktów padł też w starciu Bournemouth z Burnley (1:1). Dla zespołu Scotta Parkera to pierwszy punkt od 26 października. Co ciekawe, ta data to również ostatnie zwycięstwo Bournemouth.
  • Fatalna passa trwa natomiast w zespole Wolverhampton. W 17. kolejce Premier League Wilki przegrały przed własną publicznością z Brentford (0:2) i ciągle mają na swoim koncie zaledwie 2 punkty.
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    143,113FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ