Debiut Thomasberga udany! Pogoń Szczecin wreszcie wygrywa

Pogoń Szczecin jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji w PKO BP Ekstraklasie. Przed rozpoczęciem 11. kolejki Portowcy zajmowali w niej 12. miejsce. Bezpieczne, mogłoby się wydawać. Jednakże jedynie 2 punkty dzielą ich od strefy spadkowej. Szczecinianie zanotowali serię 3 porażek z rzędu, w międzyczasie zwalniając Roberta Kolendowicza. Teraz, z nowym trenerem, przyszedł czas się odkuć. Zwłaszcza że na Pomorze Zachodnie przyjechał słaby w tym sezonie Piast Gliwice. Dopiero w 8. swoim meczu gliwiczanie zdobyli komplet punktów, pokonując beniaminka z Niecieczy. Aktualnie to przedostatnia siła Ekstraklasy, która ma tyle samo oczek, co startująca z ujemnymi punktami Lechia Gdańsk. Ekipa z Górnego Śląska jest także drużyną, która jak dotąd strzeliła w lidze najmniej goli. Wygląda to jak idealne warunki na przełamanie Pogoni.

Ofensywnie, z konkretami, lecz bez gola

Przed pierwszym gwizdkiem Damiana Sylwestrzaka wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że 3 punkty zostaną w Szczecinie. Pierwsze minuty nie upłynęły jednak pod dyktando Pogoni. Początek był zacięty, otwarty po obu stronach, pełen szybkich wypadów pod bramkę rywala. Było dużo ataków, ale tych rzeczywiście groźnych – niekoniecznie. Na pewno Piastowi nie można było odmówić przebojowości, szczególnie na skrzydłach. Na ciekawą i naprawdę groźną akcję trzeba było czekać do 18. minuty. Piast znalazł się w sytuacji wręcz beznadziejnej, a i tak gola nie stracił. Pierwszy strzał? Musa Juwara w poprzeczkę. Drugi? František Plach lepszy od Kamila Grosickiego. Dobitka kapitana Pogoni? Igor Drapiński wybił piłkę w siną dal. 3 minuty później Grosicki świetnym podaniem odnalazł Rajmunda Molnára, lecz Węgier nie zdołał pokonać Placha w sytuacji sam na sam.

REKLAMA

Piast wkrótce potem odpowiedział. Może nie była to akcja tak przepełniona dramaturgią, jak ta Pogoni z 18. minuty, ale niebezpiecznie się zrobiło. Leonardo Sanca uderzył na bramkę gospodarzy, lecz na jego drodze stanął Fredrik Ulvestad. Ciągle czegoś w tym meczu brakowało. Niewątpliwie było to otwarte starcie po obu stronach, gdzie lepiej radziła sobie Pogoń. Podopieczni Thomasa Thomasberga nie byli jednak w stanie przekuć swojej przewagi optycznej w bramkową. W 39. minucie Juwara dostał podanie od Molnara, które musiał wręcz wykorzystać. Gambijczykowi zabrakło centymetrów, by trafić w światło bramki, przy czym Węgier o mało co nie zagotował się ze wściekłości.

Szybka wymiana ciosów, a następnie kij w szprychy Pogoni

Pogoń walczyła, naciskała i wreszcie dopięła swego. W 40. minucie Sam Greenwood wrzucił piłkę w pole karne z rzutu rożnego. Doskoczył do niej Mor Ndiaye i uderzył głową. Senegalczyk mocno, po koźle, umieścił piłkę w siatce i nareszcie otworzył wynik tego spotkania. Pogoń akurat naprawdę na to zasługiwała. Mimo to długo nie nacieszyła się prowadzeniem. Gliwiczanie potrzebowali raptem 3 minut, by ponownie był remis. Jason Lokilo dostarczył piłkę w pole karne, dopadł do niej Juande Rivas. Hiszpan nie uderzył, lecz utrzymał futbolówkę w polu gry. Dzięki temu akcję mógł wykończyć Gierman Barkowskij, który niemalże wbiegł z nią do bramki.

Druga połowa zaczęła się na korzyść Portowców. Niewiele się zmieniło względem pierwszej części meczu, dalej to szczecinianie byli bliżej gola. W 51. minucie byli nawet bardzo blisko. Tak blisko, że to powinien był być gol, ale i tak nie skończyło się to pomyślnie dla nich. Molnár zagrał do Grosickiego, a wielokrotny reprezentant Polski oddał strzał. Juwara jednak okradł go z gola. Nie, nie dlatego, że z bliska wbił piłkę do siatki. Gambijczyk… zablokował swojego kolegę. Groteska, której nie powstydziłby się sam Witkacy. Pewnie nie tylko kibice Pogoni aż złapali się za głowę. Następnie, w 63. minucie Greenwood miał piłkę, a przed sobą tylko bramkarza. Plach nie dał się znowu ograć i stopą ledwo, ale musnął futbolówkę – to wystarczyło, żeby odbić na rzut rożny.

Zwycięstwo na ostatnią chwilę!

Na niecałe pół godziny przed końcem tej konfrontacji Pogoń zaciekle nacierała na bramkę Piasta. Słowacki golkiper niewątpliwie miał sporo pracy między słupkami, podobnie jak koledzy z linii defensywnej. Remis nie wchodził nawet w grę dla szczecinian, dla nich liczyła się tylko pełna stawka. Piast z kolei mógł być zadowolony z takiego wyniku – każdy punkt w walce o utrzymanie jest na wagę złota. Tym bardziej, jeśli został on wywieziony z trudnego terenu, jakim jest stadion przy Twardowskiego. Dlatego też podopieczni Maxa Möldera prawie wcale już nie atakowali. W przeciwieństwie do Pogoni – w 82. minucie była dobra okazja. Piast w absurdalny sposób dał sobie odebrać piłkę. Najpierw uderzył Ulvestad, lecz Plach znowu obronił. Dobitka Grosickiego? Szczęście uśmiechnęło się do gliwiczan. No, nie do końca.

Bo przy strzale kapitana Pogoni Tomasz Mokwa został trafiony w rękę. Zdaniem zespołu sędziowskiego ręka nie mieściła się w obrysie ciała, co było podstawą do przyznania rzutu karnego. Egzekwował go Kamil Grosicki. Plach bronił dzisiaj jak natchniony, lecz to była najlepsza okazja na zdobycie zwycięskiego gola. Pogoń wreszcie ją wykorzystała. Grosicki z zimną krwią i stoickim spokojem zdobył bramkę, strzałem z panenki.

Pogoń zasługiwała na to zwycięstwo. Szczecinianie atakowali zdecydowanie więcej, przewagę znajdziemy również w liczbie dogodnych okazji. Wielokrotnie brakowało jedynie kilku centymetrów i odrobiny szczęścia. Koniec końców Portowcy wykonali swoje zadanie i 3 punkty zostały w stolicy Pomorza Zachodniego. Niemniej jednak Piast tanio skóry nie sprzedał. Szczególna w tym zasługa Frantiska Placha, który wydawał się wręcz nie do pokonania. Zespół z Górnego Śląska pozostał na przedostatnim miejscu w tabeli. Pogoń natomiast awansowała na 9. miejsce.

Pogoń Szczecin – Piast Gliwice 2:1 (Ndiaye 40′, Grosicki 89′ – Barkowskij 43′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,850FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ