– Klubowe Mistrzostwa Świata w ogóle mnie nie interesują. To jest wyłącznie tylko jakieś… big money. I wydaje mi się, że zawodnicy są tam tylko na wczasach. Nie kupuję tego i nie obejrzę żadnego meczu. Już sobie to przyrzekłem – pod słowami Zbigniewa Bońka, które wygłosił na kanale Prawda Futbolu na Youtube, podpisałoby się pewnie wielu kibiców. Od początku powstania klubowego mundialu większość fanów piłki nożnej miało do tego turnieju negatywne nastawienie. Jednak czy rzeczywiście pomysł ten jest taki zły, jak próbuje się to przedstawić?
Polska perspektywa
W Polsce pierwsza edycja Klubowych Mistrzostw Świata rzeczywiście nie cieszy się dużym zainteresowaniem. W mediach znacznie więcej uwagi przykłada się do wyboru nowego selekcjonera, transferów, mistrzostw Europy U-21, przygotowań klubów do Ekstraklasy czy nawet meczu legend pomiędzy Polską a Brazylią rozegranym niedawno na Stadionie Śląskim. Prawdopodobnie wraz z kolejnymi etapami, turniej ten będzie zbierał coraz większą uwagę, jednak jak dotąd w Polsce niewiele się o nim mówi. Cytując klasyka: ludzie nie rozmawiają o tym w tramwajach, jak ma to miejsce w przypadku mistrzostw świata czy Europy. Duże znaczenie ma też pora rozgrywania spotkań, aczkolwiek nawet te w przystępnych dla nas godzinach nie generują dużego zainteresowania.
Oczywiście nie pomaga również cała medialna otoczka turnieju. Prawa do transmisji wykupiła stacja, która wcześniej w naszym kraju nigdy nie pokazywała męskiej piłki nożnej. I, mimo że dostęp do tych meczów jest bezpłatny, to i tak trudno trafić z tym do „niedzielnego” kibica. Dodatkowo brak studia przed i po spotkaniach oraz tylko jeden komentator nie wzbudzają wśród odbiorców dodatkowego zainteresowania. Można sobie wyobrazić, że gdyby prawa do transmisji wykupiła TVP i opakowała turniej tak, jak robi to w przypadku mundialu czy Euro, oglądalność byłaby znacznie większa. Z drugiej strony łatwo można się domyślić, dlaczego tego nie zrobiła. Prawa do transmisji są po prostu za drogie w porównaniu do potencjalnych zysków, które mogłyby przynieść.
Klubowe Mistrzostwa Świata – turniej dla pieniędzy?
Sporo kibiców zarzuca FIFA, że turniej ten to zwyczajnie skok na kasę. Wykorzystanie luki w kalendarzu piłkarskim, gdzie można solidnie zarobić. Skoro piłkarze co dwa lata grają w mistrzostwach świata lub Europy, to dlaczego nie zorganizować tego samego tylko w wydaniu klubowym? A przecież jeszcze przy okazji będzie można na tym zarobić. FIFA zadbała też o to, aby kluby nie zbojkotowały tego turnieju. Łączna pula nagród dla wszystkich 32 drużyn wynosi miliard dolarów. Kluby z Europy w przypadku awansu do dalszych faz rozgrywek mogą zarobić nawet ponad 100 milionów. Są to podobne kwoty do tych, które płaci UEFA za występy w Lidze Mistrzów.
Można mówić, że Klubowe Mistrzostwa Świata to sztuczny twór wymyślony tylko i wyłącznie w celu zarobienia pieniędzy. Jednak z drugiej strony czy tak samo nie jest w przypadku wszystkich innych reform i turniejów? Nowa formuła Ligi Mistrzów, Liga Konferencji, Liga Narodów, poszerzenie mistrzostw Europy i świata. Można mówić, że jest to robione w celu uatrakcyjnienia widowiska czy dania szansy słabszym drużynom. Ostatecznie jednak wszystko sprowadza się do jednego: więcej meczów, więcej pieniędzy. Klubom to pasuje, bo więcej zarabiają. Piłkarzom też, bo ich pensje stale rosną. Trudno więc będzie to zatrzymać. Powinniśmy raczej się spodziewać kolejnych prób wciskania w terminarz nowych turniejów i rozgrywek niż zaprzestania tego.
Eksploatowanie piłkarzy
Kolejnym ważnym tematem poruszanym przy okazji Klubowych Mistrzostw Świata jest zdrowie piłkarzy. Z roku na rok kluby rozgrywają coraz więcej meczów. Przerwy między sezonami są coraz krótsze. Natomiast piłka nożna na najwyższym poziomie staje się coraz bardziej intensywna. W mediach już można było się spotkać z głosami, że wszystko prowadzi do tego, że kluby będą potrzebowały kadr liczących 30 piłkarzy tak, aby poszczególni zawodnicy dostawali urlop w trakcie trwania sezonu. Niewątpliwie jest to coraz większy problem, jednak czy powstanie Klubowych Mistrzostw Świata jest tego najpoważniejszą przyczyną?
Tegoroczny klubowy mundial rozgrywany jest od 15 czerwca do 13 lipca, co daje łącznie 29 dni. Dwa mniej niż mistrzostwa Europy w 2024 roku oraz trzy mniej niż mistrzostwa świata w 2018 roku. Finaliści rozegrają tyle samo spotkań, co na innych wielkich turniejach. Skoro więc mundial czy Euro nie są problemem, to dlaczego mają nim być Klubowe Mistrzostwa Świata? Turniej ten jest rozgrywany dokładnie w tym samym okresie, pomiędzy sezonami. W porównaniu do mistrzostw świata czy Europy nie dochodzą żadne dodatkowe spotkania. Skoro więc piłkarze mogą tak grać w jednym roku, to dlaczego w innym już nie?
Europa nie ma najgorzej
Faktyczny problem mogą mieć jedynie kluby, które dotarły do finału oraz półfinału. Po wielkich turniejach zawodnicy, którzy doszli do tych etapów ze swoimi reprezentacjami, często dostają dłuższe urlopy i nie są gotowi na pierwsze mecze nowego sezonu. Do tej pory kluby sobie z tym radziły, ponieważ miał ich kto zastąpić. W tym przypadku tego komfortu mieć nie będą. Niemniej jednak, od zakończenia Klubowych Mistrzostw Świata do startu czołowych lig europejskich minie prawie pięć lub – w przypadku Bundesligi i Serie A – nawet sześć tygodni. Oczywiście, po odpoczynku piłkarze potrzebują jeszcze okresu przygotowawczego, jednak wcale nie jest to tak mało czasu.
Na to wszystko patrzymy przez pryzmat zawodników grających w Europie. Okazuje się, że znacznie gorzej mają piłkarze występujący w klubach brazylijskich, które robią furorę na tegorocznym klubowym mundialu. Spośród uczestników tego turnieju w klasyfikacji zespołów, które rozegrały najwięcej meczów przez ostatni rok, na pierwszych czterech miejscach znajdują się cztery zespoły z brazylijskiej ligi. Prowadzi Flamengo, które ma na koncie 78 spotkań. Dla porównania wśród europejskich klubów najczęściej na boisko wychodzili piłkarze Realu – 62 razy. Brazylijskie zespoły od europejskich rozdziela jeszcze egipskie Al Ahly (66 meczów).
Niechęć do nowego
Fakt, że Klubowe Mistrzostwa Świata początkowo spotykają się z krytyką, nie może dziwić. Kibice w taki właśnie sposób reagują na większość zmian, za którymi stoją FIFA oraz UEFA. Najnowszy przykład? Reforma Ligi Mistrzów. Początkowo wielu fanów było sceptycznie nastawionych – faza ligowa zamiast tradycyjnej formuły z ośmioma grupami po cztery zespoły, dodatkowe cztery terminy, które trzeba było uwzględnić w kalendarzu oraz jeszcze większe promowanie silniejszych. Ostatecznie jednak po roku pewnie ponad 90% kibiców uważa, że nowa formuła się sprawdziła.
Zresztą podobnie było z Ligą Narodów czy Ligą Konferencji. Uważano, że UEFA na siłę wprowadza nowe rozgrywki, które nikogo nie będą interesować. Okazało się, że Liga Narodów idealnie zastąpiła mecze towarzyskie. Z kolei Liga Konferencji stała się okazją na piękną europejską przygodę dla słabszych klubów i ich kibiców. Rozszerzenie mistrzostw Europy również można uznać za sukces. Mimo że na turniej ten jedzie prawie połowa kontynentu, to pod względem jakości i atrakcyjności, stoi on na odpowiednim poziomie. Ponadto wiele słabszych piłkarsko krajów może doświadczyć atmosfery wielkiego turnieju.
Klubowe Mistrzostwa Świata okażą się sukcesem?
Ciężko stwierdzić czy podobnie będzie z Klubowymi Mistrzostwami Świata. Czy z czasem kibice zaczną dostrzegać w tym turnieju więcej pozytywów? Bo takie niewątpliwie można znaleźć. Dla większości fanów skoncentrowanych wyłącznie na rozgrywkach europejskich jest to jedyna większa szansa na obejrzenie, jak na ich tle radzą sobie zespoły z innych kontynentów. Można porównać siłę, jaką dysponują kluby z Azji, Afryki oraz Ameryki Północnej i Południowej. Ponadto dla kibiców, którzy są spragnieni emocji, turniej ten w pewnym stopniu może zastąpić inne wielkie imprezy rozgrywane w tym okresie.
Pierwsza edycja niewątpliwie ma swoje wady. Organizatorzy powinni chociażby zastanowić się nad jakością poszczególnych zespołów. Skoro są to Klubowe Mistrzostwa Świata, to powinny grać tam najlepsze zespoły na świecie. Można zrozumieć to, że FIFA chce, aby każdy kontynent brał udział w turnieju, jednak dopuszczanie półamatorskiego Auckland City będącego na poziomie polskiej 3. ligi mija się z celem. Większym zainteresowaniem cieszyłby się także ten turniej, gdyby zamiast Salzburgu, Porto czy Benfiki udział brały Liverpool, Barcelona lub Arsenal, czyli rzeczywiście najlepsze kluby na świecie, które jednak nie zakwalifikowały się ze względu na ograniczenie do dwóch drużyn z jednego kraju.
Na dzisiaj zainteresowanie Klubowymi Mistrzostwami Świata jest niewielkie. Triumfować mogą ci, co od początku nie dawali większych szans temu projektowi. Niemniej jednak, na rzeczywistą ocenę trzeba będzie jeszcze poczekać. Najpierw do fazy pucharowej trwającej edycji, gdzie częściej będziemy oglądać rywalizacje pomiędzy najlepszymi, a gra będzie toczyć się o większą stawkę. A następnie do kolejnych edycji, które być może będą w bardziej przystępnych dla nas godzinach i lepiej zorganizowane, a co za tym idzie, media będą koncentrować na nich większą uwagę. Co prawda, do tego jeszcze daleka droga, jednak wtedy już raczej nikt nie przyrzeknie sobie, że nie obejrzy żadnego meczu.