W październiku 2020 roku, Jerzy Brzęczek był jedną z najważniejszych postaci polskiego sportu. Jako selekcjoner wprowadził reprezentację Polski na Euro 2020, zdobywając 25 na 30 możliwych punktów w eliminacjach. Oczywiście, nie brakowało głosów krytyki względem stylu gry kadry narodowej, ale Brzęczek bronił się wynikami. Reprezentacja nie zachwycała, a zarazem potrafiła zremisować w Lidze Narodów z Italią. Dziś, ten sam szkoleniowiec musi przełknąć gorycz spadku do pierwszej ligi…
Selekcjonerzy mają pod górkę
Wydaje się, że z perspektywy czasu Brzęczek niepotrzebnie podejmował wyzwanie prowadzenia Wisły Kraków. Nie trzeba daleko wracać pamięcią, by zwrócić uwagę na osobę Adama Nawałki, który po odejściu z kadry narodowej skusił się na pracę z Lechem Poznań. Kolejorz był nieporównywalnie bardziej uporządkowanym klubem, a mimo to były selekcjoner poległ w nim z kretesem. Paradoksalnie, Nawałka zyskał później… unikając pracy, dzięki czemu po odejściu Paulo Sousy wymieniano go w gronie głównych kandydatów do podjęcia roli szkoleniowca kadry. No właśnie! Ucieczka Portugalczyka mogła być idealną okazją do rehabilitacji Brzęczka. W końcu to on wypracował awans na Euro 2020.
Prawdopodobnie, gdyby Brzęczek wytrzymał ciśnienie, mógłby szybko wrócić do łask. Ba! Po odejściu Sousy wielu krytyków Jerzego nagle sugerowało, że warto dać mu drugą szansę. Dlaczego więc skusił się na pracę z Wisłą Kraków? Mam wrażenie, że nie rozumiał jak poważne są problemy wewnątrz zespołu. Podejmując się wyzwania, przejmował 13. zespół ligi. Owszem – zagrożony spadkiem, ale wydawało się, że standardowo „mu się upiecze”. Scenariusza pesymistycznego nie chciano brać pod uwagę.
Trudny terminarz
Faktem jest, że Brzęczek przejął zespół w najgorszym możliwym momencie – tuż przed meczami z Legią, Lechią, Lechem, Pogonią i Piastem. Tak, to prawda, że przejmował zespół mający „bezpieczne” miejsce w tabeli, ale bierzmy pod uwagę, że czekała ich wtedy seria niezwykle ciężkich spotkań. Dostał sypiącą się drużynę opuszczoną przez liderów, której brakowało argumentów do wygrywania. Tak, jako osoba odpowiadająca za wyniki, nie poradził sobie z powierzonym zadaniem. Czy jakikolwiek inny trener byłby gwarantem utrzymania? Moim zdaniem nie. Brzęczek w jednym momencie był człowiekiem mającym swobodę selekcji – mógł wybierać skład i taktykę z wielu polskich kadrowiczów wedle własnego pomysłu. W drugim – przyszło mu się zmierzyć z poprowadzeniem zespołu mającego ograniczony potencjał. Nie zapominajmy, że nie przepracował z zawodnikami okresu przygotowawczego.
Przejmując Wisłę Kraków dostał zadanie, ale brakowało mu narzędzi do jego wykonania. Jasne, powinien być tego świadomy. W najbliższym czasie spadnie na niego fala krytyki, bowiem to on jest jedną z twarzy spadku z Ekstraklasy. Czy głównym winowajcą? Moim zdaniem nie. Mógł zostać bohaterem, gdyby wycisnął maksimum ze słabego potencjału piłkarskiego, ale misja nie zakończyła się sukcesem.
Brzęczek zaliczył zawodową klęskę
Nie chcę zgadywać, czy spadek z ligi to zarazem koniec byłego selekcjonera w Wiśle Kraków. Chciałbym jednak zauważyć, że stawianie dziś „Białej Gwiazdy” w roli kandydata do awansu w przyszłym sezonie jest niesprawiedliwe. Problemy tej drużynie nie znikną za pstryknięciem palców. Obawiam się jednak, że Brzęczek będzie miał problem z odbudową zaufania do swojej osoby. To częsta przypadłość selekcjonerów. Engel, Janas czy Smuda po niepowodzeniu z kadrą, zostali zaszufladkowani jako słabi trenerzy i nigdy nie udało im się zerwać z taką opinią. Tak naprawdę, wyjątkiem jest jedynie Waldemar Fornalik, ale akurat on potrafił uspokoić emocje wokół siebie i cierpliwie odbudować swoje nazwisko w Gliwicach.
Nie będę więc owijać w bawełnę – drogi Brzęczka i Wisły Kraków powinny się rozejść, dla dobra każdej ze stron. Ten związek nie miał szans powodzenia i zakończył się wielką klapą. Były selekcjoner potrzebuje wyzwania, w którym mógłby udowodnić swoją wartość, ale w zdecydowanie spokojniejszym miejscu bez takiej presji wyniku. Wiem, chciał ratować „Białą Gwiazdę” i pewnie wciąż myśli o tym, że ma misję do wypełnienia. Niestety, każde niepowodzenie będzie nadmiernie akcentowane przez pamięć o słabym stylu kadry i spadku z Ekstraklasy. Brzęczek nie dał argumentu, by go bronić. Wisła potrzebuje twardego resetu, a to będzie wymagało zaufania do trenera, który będzie musiał go przeprowadzić.