Pasy przyjeżdżały do Kielc po bardzo emocjonującym, aczkolwiek nieudanym meczu z Widzewem. Mimo tego początek sezonu w wykonaniu Cracovii można zaliczyć do stosunkowo udanych. Dwa w teorii słabe mecze z Piastem i Rakowem obrodziły w aż cztery oczka. Porażka z Widzewem była nieprzyjemna, ale wciąż można tu mówić o niezłym starcie. Korona natomiast z ledwo jednym oczkiem wiedziała, że dziś u siebie musi grać o zwycięstwo, bo inne ekipy nie próżnują, a kryzys w Kielcach widoczny jest gołym okiem.
Niezły start Korony i… Cios od Cracovii
Na samym starcie meczu gospodarze tej rywalizacji nałożyli bardzo wysokie tempo. Chcieli dobrze wejść w mecz, ale Pasy wytrzymały napór rywali. Wraz z upływem czasu również goście zaczęli dochodzić do nieco lepszych szans strzeleckich. Dwukrotnie dobre sytuacje marnował Rózga, który raz bezsensu uderzał piłkę z ostrego kąta, by chwilę później nie być przygotowanym przy dośrodkowaniu. Filip ma ogromny potencjał i potrafi dać bardzo dużo w ofensywie, ale świeżo upieczony 18-latek musi jeszcze nabrać doświadczenia.
W 37. minucie meczu wreszcie padła pierwsza bramka. Po zamieszaniu w polu karnym i inteligencji boiskowej Benjamina Kallmana gola na 1:0 dla Cracovii zdobył Virgil Ghita. Z najbliższej odległości skierował on futbolówkę do praktycznie „pustej” bramki. Scyzoryki próbowały się jeszcze odgryźć, ale chwilę później na przerwę odesłał obie ekipy arbiter Myć.
Mnóstwo niedokładności, drugi gol Cracovii
Chwilę po wznowieniu gry w drugiej części meczu widać było, że jednobramkowa przewaga gości może być tutaj niewystarczająca. Gracze trenera Jacka Zielińskiego, który niedawno objął ekipę z Kielc, chcieli wyrównać, ale niespodziewanie to Pasy wyszły na dwubramkowe prowadzenie. Dwóch piłkarzy gospodarzy pogubiło się w odbiorze piłkę i wywróciło o własne nogi. To wykorzystał Ghita, który szybkim podaniem uruchomił z przodu Micka van Burena. Holender dobrze przyjął, wychodząc sam na sam z bramkarzem. Tej sytuacji nie dało się zmarnować i po chwili Pasy cieszyły się już z drugiego gola.
Od tego momentu przyjezdni całkowicie oddali inicjatywę rywalowi, bardzo umiejętnie się broniąc. Korona nie umiała w żaden sposób realnie zagrozić Cracovii, a próby zdobycia gola kontaktowego kończyły się raz po raz fiaskiem. To mogło zmienić jednak w 88. minucie. To wtedy David Olafsson w absurdalny sposób dotknął piłki ręką, dając Scyzorykom prezent w postaci rzutu karnego. Do jedenastki podszedł Yevgeni Shikavka, który… zmarnował ją.
Biało-czerwoni po bardzo cennym zwycięstwie wracają do górnej połowy tabeli, znów łapiąc kontakt z najlepszymi ekipami z kraju. Pasy oczywiście nie zakładały sobie przed sezonem żadnych wysokich celów, ale walka o pierwszą dziewiątkę powinna być zdecydowaniem jednym z nich. Chcąc być wśród najlepszych, musisz wygrywać takie mecze jak dziś. To się udało. Korona natomiast coraz głębiej zatapia się w kryzysie. Ledwie jedno oczko po czterech meczach nie może być dla nich wystarczające. Oczywiście ekipa z Kielc będzie w tym sezonie grała o utrzymanie, ale musi punktować, aby móc w ogóle o tym myśleć.