Przed weekendem Niemcy zdołali odwrócić wynik meczu i wywieźć z Italii korzystny wynik. Na Westfalenstadionie w Dortmundzie kadra Juliana Nagelsmanna w pierwszej połowie nie pozostawiła rywalom złudzeń. Ale mecz ma dwie części, więc kibice dostali naprawdę dużą dawkę emocji.
Gospodarze od razu weszli w mecz, jakby ich celem było jak najszybsze zdobycie bramki. Włosi próbowali się odgryzać, ale przez pierwsze 45 minut nie oddali celnego strzału na bramkę Olivera Baumanna. Niemcy za to próbowali sześciokrotnie, a łącznie oddali 13 uderzeń w kierunku Gianluigiego Donnarummy.
Kleindienst z udziałem przy każdej bramce
W czwartkowym meczu na San Siro to właśnie dziewiątka Borussii M’gladbach dała remis strzałem głową kilka minut po wejściu na boisko w drugiej połowie. Rewanż przeciwko Włochom zaczął już w wyjściowym składzie, co było dobrą decyzją trenera. Patrząc na każdą z trzech bramek, można stwierdzić, że przy wszystkich swój stempelek dał właśnie 29-letni napastnik.
Po pół godziny gry to właśnie za faul na nim rzut karny podyktował Szymon Marciniak. Z jedenastu metrów do bramki Włochów pewnie trafił kapitan – Joshua Kimmich. Sześć minut później Kleindienst był bliski gola po dośrodkowaniu Antonio Rudigera, ale świetną interwencją popisał się bramkarz rywali. Jednakże Niemcy otrzymali rzut rożny, Kimmich przytomnie wykorzystał dekoncentracje Włochów i podał do niepilnowanego Jamala Musiali, który stanął z piłką sam przed pustą bramką na 4. metrze. Innej opcji niż gol nie było.
Na koniec pierwszej połowy znów wrzutka do Kleindiensta, a ten wreszcie wpisał się na listę strzelców. Donnarumma jeszcze próbował obronić jego strzał, ale piłka była już za linią bramkową.
Można powiedzieć, że nieobecność innych napastników niemieckiej kadry została dobrze wykorzystana przez rosłego snajpera.
Drugie oblicze Włochów
Włosi w piętnaście minut przyjęli trzy gole i mogło się wydawać, że dla nich jest to już koniec spotkania. Niemcy wyglądali na murawie tak dobrze, że ciężko było prognozować choćby jednego gola dla przyjezdnych. Chwilowa dekoncentracja przy rozegraniu piłki dała jednak podopiecznym Luciano Spalettiego promyczek nadziei. Piłka w wyniku złego podania trafiła do Moise Keana, a zawodnik Fiorentiny precyzyjnym strzałem sprzed linii szesnastego metra zdobył gola na 3:1. Włoski napastnik na tym jednak nie poprzestał i dwadzieścia minut później strzałem już z pola karnego dał swojej drużynie kontakt. Niemcy w drugiej połowie to była zupełnie inna drużyna, choć wynik wciąż mieli korzystny.
Ale Włosi wciąż wierzyli w swoje umiejętności i szanse na wielki powrót. Mogło im się nawet udać doprowadzić do remisu, gdyż Szymon Marciniak po wywrotce Matteo Politano w polu karnym wskazał na punkt jedenastego metra. Polak zawołany do monitora zmienił jednak zdanie, gdyż na powtórkach nie było widać wyraźnego faulu Nico Schlotterbecka.
Jednak warto było oglądać mecz do samego końca, bo zawodnicy z południa Europy doprowadzili do remisu za sprawą rzutu karnego za zagranie ręką w polu karnym. Z jedenastu metrów pewnie trafił Giacomo Raspadori, ale całościowo w dwumeczu i tak wygrali nasi zachodni sąsiedzi. I to właśnie Niemcy zagrają w półfinale Ligi Narodów UEFA.