Co za końcówka! Śląsk Wrocław ratuje punkt

Śląsk Wrocław dzisiejszym starciem z Odrą Opole rozpoczął niemałe wyzwanie logistyczne. WKS czeka bowiem seria trzech wyjazdowych starć na przestrzeni zaledwie siedmiu dni. Opolanie zamierzali zatem utrzeć nosa przeciwnikom, przerywając tym samym ich serię dwóch zwycięstw z rzędu. Podstawy ku temu były słuszne – Śląsk grzeszył formą na wyjazdach, Odra przyzwoicie radziła sobie na własnym terenie.

Pudło z rzutu karnego

W pierwszych minutach spotkania szala przechylała się na stronę Śląska Wrocław. Pierwszy sygnał ostrzegawczy w kierunku bramki Odry wysłał Piotr Samiec-Talar, kiedy niegroźnym strzałem pozwolił na obronę Adamowi Wójcikowi. Chwilę później karygodnego, i wydawałoby się, że bolesnego w skutkach, zagrania dopuścił się Filip Kendzia. Obrońca opolan posłał liche podanie w stronę bramkarza własnej drużyny, którego przed wybiciem piłki uprzedził Przemysław Banaszak. Bezradny i spóźniony golkiper przewinił, a Śląsk otrzymał jedenastkę. Rola egzekutora spadła na barki Serafina Szoty, natomiast jego strzał nie był wystarczający, by pokonać Adama Wójcika. 20-latek interweniował i wyciągnął z płomieni własną drużynę.

REKLAMA

To wydarzenie wlało nieco nadziei i energii w zawodników Odry. Zakasali rękawy, wykorzystali własną umiejętność do zagrażania bramce rywala, opierając się w znacznej mierze na stałych fragmentach gry. Nie zdołali jednak tego przełożyć na efekty. Następnie ponownie odpierali natarcia wrocławian, niwelując lwią część ich sytuacji. Taki stan rzeczy sprawił, że w Opolu do przerwy bramek nie widziano.

Czerwona kartka dla Śląska. WKS grał w osłabieniu

Wraz z rozpoczęciem drugiej części piłka spadła, w zgodzie z pierwszymi czterdziestoma pięcioma minutami, pod nogi Śląska. Piłkarze Ante Simundzy mozolili się, by przebić mury obronne ustawione przez gospodarzy, jednak nie przynosiło to owoców. Gorącym momentem okazał się czas 62. minuty. Wówczas Samiec-Talar, za sprawą rzutu wolnego, stanął przed szansą na otwarcie worka z bramkami, natomiast po raz kolejny interweniował Wójcik. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później strzelał Patryk Sokołowski, ale nieznacznie chybił.

Dodatkowo biedy napytał swojemu zespołowi Banaszak, który nieintencjonalnie – przy próbie oddania strzału przewrotką – zadał cios nogą obrońcy Odry Opole. Twarz Jiriego Pirocha zaczęła oblegać krew, a sędzia tego starcia zdecydował się na pokazanie czerwonej kartki. W ten oto sposób – od 67. minuty – Śląsk grał w osłabieniu.

W obliczu takiego zdarzenia mecz mocno się zrównoważył. Odra przejęła dowodzenia nad futbolówką, a podopieczni Ante Simundzy zmuszeni byli do nieco zachowawczej gry, czyhając na kontrataki. Swego, tak przynajmniej się wydawało początkowo, dopięli opolanie, bowiem w doliczonym czasie gry Filip Kendzia wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Wykorzystał moment po tym, jak futbolówka odbiła się od poprzeczki, nie zastanawiając się ani chwili. Wymowne, że to właśnie Polak był winowajcą w pierwszej połowie, gdy karnego otrzymał Śląsk.

W trymiga do wyrównania doprowadził Damian Warchoł, wykorzystując dośrodkowanie w pole karne. Warto zauważyć, że dokonał tego z piekielnie wymagającej pozycji. W efekcie błyskotliwej końcówki – w Opolu doszło do podziału punktów.

Odra Opole – Śląsk Wrocław 1:1 (90+1′ Kendzia – 90+4′ Warchoł)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,889FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ