Od rozpoczęcia swojej pracy w Manchesterze City Pep Guardiola jeszcze nigdy nie przegrał czterech meczów z rzędu. Na Amex Stadium mogło mu się to przydarzyć pierwszy raz w historii. Obywatele w ostatnim czasie polegli z Tottenham w pucharze, z Bournemouth w lidze oraz Sportingiem w Lidze Mistrzów. Fabian Hurzeler i jego podopieczni walczyli tego wieczoru nie tylko o trzy punkty, ale też o wpisanie do historii. Trzeba było „tylko” pokonać rozwścieczonego mistrza Anglii.
City świetnie weszło w spotkanie
Po gościach było widać, że wyjątkowo mocno zależy im na zdobyciu kompletu punktów. Guardiola zmienił nieco ustawienie względem poprzednich spotkań i przeszedł na formację 3-5-2. Nie mając do swojej dyspozycji Rodriego Hiszpan doszedł do wniosku, że pozostawienie osamotnionego Kovacicia w środku pola jest zbyt naiwne, dlatego obok Chorwata biegał Rico Lewis. Pomogło to w kontrolowaniu boiskowych wydarzeń i rozkładania kart na Amex. Ta roszada przyniosła również bezpośredni efekt bramkowy. Kovacic zwolniony z ciężaru pojedynczego zabezpieczenia defensywy pokazał, że jego wachlarz umiejętności jest szerszy niż tylko bronienie. Chorwat świetnie wypuścił Erlinga Haalanda, który na raty pokonał Barta Verbruggena. Mogło się wydawać, że City nie da się już zatrzymać.
Brighton było zaproszone pod pole karne Edersona
Jednak w drugiej połowie Obywatele spuścili tempo. Brighton z minuty na minutę wyglądało coraz groźniej, a Mitoma i spółka zdawali się być zachęcani do kolejnych ataków. Zareagował na to Hurzeler, decydując się na aż 4 zmiany w ciągu 20 minut od powrotu z szatni. Ten manewr okazał się wyśmienity — rezerwowi jeszcze bardziej rozpędzili Mewy. Baleba i O’Riley zdobyli środek pola, a Gruda oraz Pedro wnieśli dodatkowe atuty w ofensywie.
Nieuniknione w końcu nadeszło. Brighton w końcu zaczęło wykorzystywać tworzone przez siebie okazje. Najpierw czujnością w szesnastce popisał się Pedro, a później strzelec pierwszej bramki wypuścił na czystą pozycję O’Rileya, który wykorzystał świetną okazję. Brighton dokonało cudu, a zmiennicy Hurzelera dali swojemu menedżerowi zwycięstwo. Niemożliwe stało się faktem.
Manchester City Pepa Guardioli przegrał cztery kolejne mecze po raz pierwszy w historii. Strata Obywateli do Liverpoolu rośnie coraz bardziej i chyba można zadawać już trudne pytania. Co złego stało się z The Citizens? I czy brak Rodriego ma prawo być aż tak bolesny w takiej drużynie jak City? Jeśli Guardiola nie znajdzie rozwiązania, by zakończyć kryzys, wkrótce nad Etihad zaczną wisieć czarne chmury.
W obecnej passie porażek Manchesteru City nie ma żadnego przypadku. Są w tym momencie po prostu bardzo pod formą.
— Maciej Łuczak (@maciejluczak) November 9, 2024
Powiedziałbym nawet, że mają kilka punktów więcej niż powinni. Z Fulham byli słabsi, a wyciągnęli 3:2, do tego z Wolves strzelili w ostatniej akcji meczu na 2:1.