Wróciła Liga Mistrzów, a wraz z nią Manchester City, który pokazał klasę i wygrał 3:1 na bardzo trudnym terenie, tym samym rozpoczynając drogę na Wembley gdzie odbędzie się w tym roku finał Ligi Mistrzów. W składzie rywali zeszłorocznych zdobywców prestiżowego trofeum znalazł się oczywiście Kamil Grabara. Polski bramkarz rozegrał kolejne bardzo udane zawody i uratował Kopenhagę przez pogromem.
Kopenhaga pokazała charakter
Goście od razu przejęli inicjatywę. Pierwszą sytuację stworzyli sobie już po trzech minutach. Piłkę na głowę Kevina De Bruyne dośrodkował Ake, jednak Belg widocznie chybił. Kolejną szansę, znów po dośrodkowaniu, miał Ruben Dias. Portugalczyk uderzył świetnie, ale Kamil Grabara popisał się fenomenalną interwencją. “Obywatele” rozbili mur Kopenhagi po 11. minutach. Po świetnym dograniu w polu karnym odnalazł się De Bruyne i strzałem na długi słupek trafił do siatki mistrzów Danii.
City cały czas prowadziło grę będąc jednocześnie nieustannie pressowane przez drużynę Grabary. Pomimo niezliczonych prób przejęcia piłki ze strony gospodarzy przewaga zespołu Pepa Guardioli była zatrważająca. Goście wymieniali piłkę przez długie minuty, natomiast Kopenhaga starała się maksymalnie niwelować sytuacje bramkowe City. W 29. minucie świetnie na skrzydle pokazał się Doku, który dograł w stronę Erlinga Haalanda. Norweg próbował strzelić gola w niezwykle akrobatyczny sposób, jednak nie trafił w światło bramki. Po pierwszych dwóch kwadransach gry Kopenhaga spróbowała przejąć inicjatywę i stworzyć sobie okazję do strzału. Kiedy nic z tego nie wynikło, a City odzyskało piłkę, katastrofalny błąd popełnił Ederson. Piłka spadła pod nogi Magnusa Mattssona, który idealnie uderzył na długi słupek zza pola karnego i wyrównał stan rywalizacji. Na Parken wynik wskazał sensacyjne 1:1.
Obywatele rzucili się na gospodarzy, jednak nie byli w stanie zagrozić Kamilowi Grabarze. Mimo wszystko, obraz gry nie był już tak jednostronny, a Kopenhaga raz na jakiś czas zapuszczała się na połowę drużyny Pepa Guardioli. Goście dopięli jednak swego. Po walce o piłkę przy polu karnym, ta znalazła się pod nogami Bernardo Silvy, a on mający przed sobą tylko polskiego bramkarza, lekkim dotknięciem wpakował ją do siatki. City mogło odetchnąć i zejść do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
„Obywatelskie” oblężenie i jednoosobowy mur w postaci Grabary
Po przerwie goście znów starali się prowadzić grę, jednak mistrzowie Danii byli zdecydowanie bardziej odważni niż w pierwszej połowie i raz na jakiś czas byli w stanie znaleźć się w polu karnym Edersona. City chciało podwyższyć prowadzenie, ale raz po raz ich próby blokował świetny dzisiaj Jelert. W 63. minucie okazję miał Erling Haaland, który uderzył na bramkę Kopenhagi, jednak ze strzałem bez problemu poradził sobie Grabara. Na skrzydle coraz lepiej radził sobie Doku, wielokrotnie schodzący na strzał z prawej nogi. Podczas jednej z tych akcji młody Belg oddał strzał na drugi słupek, ale przed podwyższeniem prowadzenia Kopenhagę uchronił bardzo pewny dziś Grabara.
Pomimo wielu prób gości wciąż nie przynosiło to oczekiwanego rezultatu, a mecz wciąż nie był rozstrzygnięty. Przewaga City rosła z minuty na minutę, a marzenia Kopenhagi o bramce wyrównującej stawały się coraz bardziej odległe. W 86. minucie City wywalczyło rzut wolny. Szczęścia próbował Kevin De Bruyne, który uderzył pod murem, jednak uderzenie bez najmniejszego problemu wyłapał Kamil Grabara. W 92. minucie najlepszą okazję w tym meczu miał Haaland, który wyszedł sam na sam, ale przegrał pojedynek z Kamilem Grabarą. Minutę później City dopięło swego. Kevin De Bruyne wystawił piłkę na piąty metr, gdzie był już Phil Foden, który z zimną krwią wykończył akcję i dał swojej drużynie bezpieczną, dwubramkową przewagę przed rewanżem na Etihad Stadium.
aut. Miłosz Szumierz