Rozpędzony Manchester City, Erling Haaland nie z tej planety i jedna z najsłabszych defensyw w całej Premier League? To nie mogło się skończyć inaczej, jak wysokim zwycięstwem ekipy Pepa Guardioli.
Umówmy się, przy obecnej formie The Citizens, zwycięstwo z 17 w tabeli Southampton było niczym innym jak formalnością. Zespół Pepa Guardioli otworzył wynik meczu za sprawą doskonałej akcji indywidualnej Joao Cancelo, który przebiegł z piłką jakieś 30 metrów, oszukał defensywę rywala i strzałem po ziemi umieścił piłkę w siatce. Nie minął kwadrans, a prowadzenie Obywateli podwyższył Phil Foden, który sprytną podcinką wrzucił piłkę za plecy Bazunu. Typowy start w wykonaniu piłkarskiej maszyny Pepa Guardioli.
Był gol Fodena, była asysta De Bruyne, do odchaczenia bingo brakowało już tylko bramki Haalanda. Trzeba przyznać, że Norweg zmarnował dziś kilka dogodnych sytuacji, ale koniec końców jego upór i głód bramek wzięły górę. Postrach obrońców Premier League wpisał się na listę strzelców w 65. minucie po asyście Cancelo, ustalając wynik spotkania na 4:0. Tym samym, Erling Haaland zdobył bramkę dla Manchesteru City w 10. meczu z rzędu. Zaczynam rozumieć miliony Anglików, którzy podpisali petycję o usunięcie Norwega z Premier League… przecież to nie może być człowiek.