Do końca okienka transferowego pozostały już tylko niecałe trzy dni, a Chelsea… nikogo jeszcze nie kupiła. W ostatnich latach klub ze Stamford Bridge był tym, który rozdawał karty na rynku transferowym, a tej zimy jest u nich dziwnie spokojnie. To, w połączeniu z donieieniami mediów zwiastuje jednak, że w ostatnich dniach okienka w gabinetach The Blues może się sporo wydarzyć. Kto może z Chelsea odejść, a kto jeszcze przyjść?
Chelsea chce wyczyścić kadrę
Na Stamford Bridge jest nie tylko mało ruchów przychodzących, ale także wychodzących. Zespół w tym okienku opuściło tylko dwóch zawodników. David Datro Fofana został najpierw przywrócony z wypożyczenia do Unionu Berlin, które nie przebiegało tak jak klub to sobie zaplanował i od razu odesłany na transfer tymczasowy do Burnley do końca obecnego sezonu. Szeregi zespołu opuścił także Ian Maatsen, którego wypożyczyła Borussia Dortmund. Holender nie był zadowolony ze swojej roli w zespole. W tym sezonie w Premier League tylko raz zagrał w wyjściowym składzie spędzając na boisku łącznie 199 minut. W Bundeslidze wystarczyły trzy mecze, aby ten dorobek już przebił. Maatsen od razu wskoczył do podstawowej jedenastki BVB i we wszystkich spotkaniach rozegrał komplet minut zbierając bardzo dobre recenzje. 21-latek miał powody, aby sądzić, że niesłusznie jest pomijany w selekcji przez Mauricio Pochettino.
Pod koniec okienka Chelsea planuje jeszcze uszczuplić kadrę o co najmniej dwóch zawodników – Trevoha Chalobaha oraz Malanga Sarra. Obaj w tym sezonie nie pojawili się na boisku choćby na sekundę w jakichkolwiek rozgrywkach. Problem w tym, że The Blues nie mogą znaleźć chętnych. Chalobaha łączyło się z Bayernem, który był nim zainteresowany jeszcze latem. Media pisały także o zainteresowaniu Fulham, a ostatnio West Hamu. Jeszcze trudniej będzie pozbyć się Malanga Sarra, którego sytuację podobno obserwuje Anderlecht.
Pilkarze, na których można zarobić
Wyżej opisywane odejścia były obliczone na zapewnienie młodym zawodnikom regularnej gry oraz pozbycie się z listy płac zawodników, którzy najprawdopodobniej nie mają przyszłości w klubie. W Chelsea jest jednak jeszcze dwóch zawodników, na których tej zimy klub może zarobić niezłe pieniądze.
Najwięcej informacji media dostarczają o sytuacji Armando Broji. Wiemy, że The Blues są przychylni sprzedać Albańczyka, ale za dobrą kwotę (jeśli wypożyczenie to tylko z obligatoryjnym wykupem po sezonie). W zależności od źródła mówi się o kwocie w granicach 35-50 mln funtów. Wśród zainteresowanych wymienia(ło) się Fulham, Wolves, Aston Villę i West Ham, ale żaden klub nie zamierza zapłacić tylu pieniędzy. Tak wysoko zawieszona poprzeczka dla potencjalnych chętnych za rezerwowego napastnika The Blues, który w swojej karierze nigdy nie strzelił ponad 6 goli i nie zagrał ponad 2 000 minut w jednym sezonie Premier League (choć warto zaznaczyć, że ma dopiero 22 lata) to znak, że Chelsea nie jest zdesperowana, aby go sprzedać. Bardziej szuka środków, które może potem zainwestować (ale do tego jeszcze przejdziemy).
Drugi piłkarz, którego przyszłość w najbliższych dniach jest niepewna to Conor Gallagher. 23-latek był już blisko odejścia latem, ale został w zespole i stał się jedną z najważniejszych postaci u Mauricio Pochettino. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki w obecnym sezonie zajmuje 2. miejsce w liczbie rozegranych minut. Skąd więc pomysł, aby go sprzedać? Umowa Anglika jest ważna do końca następnego sezonu i klub na razie nie może dojść do porozumienia w sprawie jej przedłużenia. Trudno nie odnieść wrażenia, że w oczach osób decyzyjnych na Stamford Bridge Gallagher jest piłkarzem o wiele mniej wartościowym niż w oczach Mauricio Pochettino. Według Davida Ornsteina tej zimy trzy kluby z górnej polowy tabeli Premier League pytały o Anglika. Spekuluje się ponadto, że w ostatnich dniach okienka Tottenham planuje ruszyć po Gallaghera.
Ruchy do klubu
Trudno wyobrazić sobie, że Chelsea zakończy okienko transferowe z zerem po stronie wydatków, wszak poprzedniej zimy przeznaczyli na wzmocnienia aż 330 mln euro, a latem jeszcze przebili ten dorobek. Kadrę pierwszego zespolu zasilili wprawdzie wracający z wypożyczeń Andrey Santos (z Nottingham Forest) oraz Diego Moreira (z Lyonu), ale ich udział będzie ograniczał się maksymalnie do symbolicznych wejść z ławki w samej końcówce meczu.
Pozycją, która wymaga w Chelsea wzmocnienia jest napastnik. Jeśli udałoby się sprzedać Armando Broję to The Blues prawdopodobnie sprowadzą w jego miejsce inną „9-tkę”. Co ciekawe, klub wcale nie poszukuje doświadczonego pilkarza, który dałby w jakimś stopniu pewność zdobywania bramek. Media z przenosinami na Stamford Bridge łączyły Karima Benzemę, który próbuje odejść z Al-Ittihad i wrócić do Europy, ale Chelsea podobno nie chce kontraktować zawodników z bardzo wysoką pensją. Na radarze klubu znalazł się 20-letni Kolumbijczyk z Aston Villi Jhon Duran. Pojawiły się także plotki o zainteresowaniu Jonathanem Davidem z Lille, ale zostały one zdementowane przez Fabrizio Romano. Ciągle żywy jest temat Victora Osimhena, natomiast wyścig o jego podpis na kontrakcie rozpocznie się dopiero latem. To właśnie napastnik Napoli wydaje się być celem priorytetowym dla The Blues, stąd obecnie zaintersowanie opcjami, które wydają się być jedynie półśrodkami.
To okienko transferowe w Chelsea – jak w prawie każdym klubie – jest o wiele spokojniejsze, ponieważ… klub nie ma już kogo sprzedawać. W poprzednich okienkach tak duża liczba nowych zawodników wynikała z wielu odejść. Odkąd Todd Boehly został właścicielem w ciągu trzech okienek zdołał przeprowadzić tak mocną rewolucję, że obecnie zdecydowaną większość zespołu stanowią zawodnicy sprowadzani już za jego rządów. A oni są w klubie na tyle krótko, że nawet jeśli zawodzą to trzeba dać im czas zamiast wypychać z klubu.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej