Cierpliwe i dojrzałe Zagłębie. Wnioski po meczu z Radomiakiem

Zagłębie Lubin pokonało Radomiaka Radom 2:0 i gra dalej w STS Pucharze Polski! O ten triumf nie było łatwo, ale po dogrywce ostatecznie Miedziowym udało się dopiąć swego. Z pewnością dałoby się uniknąć przedłużania meczu o dodatkowe pół godziny, ale w podstawowych 90 minutach obu drużynom brakowało skuteczności. O przebiegu tego meczu, bohaterach i obrazie gry więcej w naszych pomeczowych wnioskach.

1. Mecz kontrataków

Obie drużyny dobrze czuły się w szybkich wypadach pod przeciwną bramkę. Z drugiej strony, obu ekipom niezbyt dobrze wychodziła gra pozycyjna, z którego niewiele wynikało. W związku z tym najciekawiej było bezpośrednio po przechwytach i w fazach przejściowych. Właśnie po kontratakach miały zresztą miejsce jedne z najgroźniejszych sytuacji w meczu. W takich okolicznościach sytuację sam na sam z bramkarzem miał piłkarz Radomiaka, Maurides. Brazylijczyk przelobował golkipera lubinian, ale minimalnie spudłował.

REKLAMA

Również Zagłębie było blisko strzelenia gola po dynamicznej akcji. Posłane z prawego skrzydła dośrodkowanie po zaskakującym rykoszecie zamieniło się w centrostrzał, lecz przeleciało nieznacznie nad poprzeczką bramki. Później po odbiorze piłki jeszcze kilka razy próbowali wyprowadzić szybkie ciosy. Za każdym razem ich ataki nie przynosiły jednak rezultatów. Raz uderzenie Jesusa Diaza zostało podbite przez defensora, a zamiast trafienia był tylko rzut rożny. W innym przypadku Jakub Sypek w dobrej sytuacji strzelał rozczarowująco niecelnie. Żadna z kontr nie przyniosła więc zmiany wyniku, ale i tak było po nich znacznie ciekawiej niż w trakcie nudnych, długo konstruowanych ataków.

2. Trudny powrót do Radomia

Zagłębie w drugiej połowie wprowadziło na boisko nowych graczy ofensywnych, licząc że przełamią oni niemoc strzelecką Miedziowych. Jednym z nich był Luis Rocha, czyli były zawodnik Radomiaka Radom. Powrót na stadion swojej dawnej drużyny z pewnością nie należał do najprzyjemniejszych. Kibice Zielonych wciąż mają bowiem do niego żal o odejście z klubu, co okazywali gwizdami i głośnym buczeniem. Rozlegało się ono za każdym razem, gdy Rocha był przy piłce.

Być może onieśmieliło to Portugalczyka, który nie wniósł niczego nowego do gry ekipy z Dolnego Śląska. Jedyną korzyścią z jego wprowadzenia na plac gry był przydatny przy pojedynkach główkowych wzrost. Poza tym Rocha w żaden sposób nie wpłynął na losy meczu. W połączeniu z chłodnym powitaniem przez dawnych fanów sprawia to, że podopieczny Leszka Ojrzyńskiego zapewne nie zaliczy tego wieczora do najbardziej udanych.

Nie jest jednak odosobniony, gdyż generalnie rezerwowi Zagłębia – poza bardzo aktywnym Sypkiem – nie pokazali nic szczególnego. Tak naprawdę, to samo można byłoby powiedzieć też o wszystkich innych zawodnikach występujących w tym spotkaniu, niezależnie od ich przynależności klubowej. To po prostu był mecz bez gwiazd, bez wielu akcji i bez choć przebłysków piłkarskiej magii. Na Stadionie im. Braci Czachorów działo się niewiele i nikt, ani z wyjściowych składów, ani z ławki, nie potrafił tego zmienić.

3. Majchrowicz uratował dogrywkę

Całe starcie było wyrównane, ale w końcówce czasu podstawowego to goście wydawali się bardziej zdeterminowani, by rzutem na taśmę wyjść na prowadzenie. Naprawdę mogło się to udać, gdyż nie zawodziły ich celność i zgranie, niezbędne do zagrażania bramce. Za każdym razem na posterunku był jednak bramkarz Radomiaka, Filip Majchrowicz. 25-latek wzbił się na wyżyny swoich możliwości i zatrzymywał wszystkie strzały, niezależnie od ich siły i kierunku. Właśnie dzięki niemu Radomiak poradził sobie w tym trudnym okresie, przetrwał napór rywali i utrzymał remis.

4. Zagłębie cierpliwe i dojrzałe

Zagłębiu, pomimo usilnych starań, nie udało się wygrać w 90 minutach, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Z takim nastawieniem piłkarze z Lubina wyszli na dogrywkę i opłaciło się im to. Pozostali skupieni w obronie, ale jednocześnie mimo zmęczenia starali się znaleźć drogę do bramki Radomiaka. Ich wysiłki w końcu musiały zostać wynagrodzone, a stało się to za sprawą dośrodkowania Tomasza Makowskiego i finalizacji Marcela Reguły. Ten sam zawodnik kilkanaście minut później podwyższył zresztą prowadzenie i na dobre rozstrzygnął losy meczu.

Strata dwóch goli była ogromnym ciosem dla całej ekipy gospodarzy, ale musiała być szczególnie bolesna dla Filipa Majchrowicza. Przed chwilą chwalony przeze mnie za dotychczasową postawę golkiper Radomiaka tym razem popełnił spore i kosztowne błędy. Bardzo źle zachował się przy pierwszej z bramek, gdy podjął złą decyzję o próbie wyłapania centry. W ten sposób pozostawił bramkę niepilnowaną i nie mógł zapobiec trafieniu.

Także przy drugim trafieniu nie zachował się najlepiej i został okiwany, co doprowadziło do kolejnego strzału na pustą bramkę.

REKLAMA

Zagłębie może nie grało wybitnego meczu, ale ostatecznie wygrywa, a to w rozgrywkach pucharowych zawsze jest najważniejsze. Są też inne powody do radości, na przykład fakt, iż Miedziowi po raz pierwszy w tym sezonie zachowali czyste konto. Nie było to dziełem przypadku, lecz efektem ciężkiej pracy obrońców przez całą rywalizację. Inna sprawa, że Radomiak był bardzo życzliwym i gościnnym gospodarzem, który nie postawił przeciwnikom szczególnie trudnych warunków. Został za to ukarany odpadnięciem z Pucharu Polski, a przed kolejnymi spotkaniami ligowymi musi zdecydowanie poprawić skuteczność, organizację gry, a także koncentrację w kluczowych momentach.

Radomiak Radom 0:2 Zagłębie Lubin (Marcel Reguła 105+1′, 120′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,812FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ