Największą niespodzianką obecnego sezonu Premier League jak dotąd bez wątpienia jest Nottingham Forest. Ekipa Nuno Espirito Santo po ostatniej kolejce awansowała na trzecie miejsce w tabeli. W ostatnich tygodniach pochwały po zwycięstwach z Arsenalem i Manchesterem City zbiera również Bournemouth. Gdzieś w cieniu pozostaje Fulham, które rozpoczęło ten sezon równie udanie. Co prawda, ich obecne miejsce w tabeli nie rzuca się w oczy. Nie pokonali jeszcze żadnego potentata, a w sumie zdobyli tylko jednego gola więcej niż stracili. Niemniej jednak, sama gra sugeruje, że Fulham w trwającej kampanii może sprawić niespodziankę.
Odejścia kluczowych piłkarzy
Wyniki te tym bardziej imponują jeżeli weźmie się pod uwagę to, jak wyglądało letnie okienko transferowe Fulham. Z klubu odeszło dwóch kluczowych piłkarzy dla gry defensywnej zespołu – Tosin Adarabioyo i Joao Palhinha. I o ile na ich miejsce sprowadzono kolejno Joachima Andersena i Sandera Berge, tak nie zawsze zastąpienie kluczowych postaci zespołu jest tak proste. Wyciągniecie jednego elementu z podstawowej układanki często zaburza funkcjonowanie całej drużyny. Zresztą sam Marco Silva przekonał się o tym rok temu po odejściu Aleksandara Mitrovicia. Portugalczyk długo nie mógł znaleźć rozwiązania tego problemu. Dopiero w drugiej części sezonu w buty Serba wszedł Rodrigo Muniz, co zbiegło się w czasie z poprawą wyników całego zespołu.
Dodatkowym kłopotem mogło być późne sprowadzenie następców. Zarówno Andersen, jak i Berge dołączyli do klubu pod koniec sierpnia, już w trakcie trwania sezonu. W efekcie nie mieli oni możliwości przepracowania z zespołem okresu przygotowawczego. Co prawda, obaj piłkarze są sprawdzeni na poziomie Premier League, jednak Marco Silva mógł potrzebować trochę więcej czasu, aby zaznajomić ich ze swoim sposobem gry. Mimo to, Fulham w obecnym sezonie bez wspomnianej dwójki broni znacznie lepiej niż w poprzednim. Średnia liczba traconych goli spadła z 1,61 do 1,3. Z kolei xGC (oczekiwane gole tracone) – na bazie danych z Undestat – z 1,76 do 1,04. Oczywiście za nami dopiero dziesięć kolejek, jednak początkowy trend jest obiecujący. Jedynie Liverpool w całej lidze ma ten współczynnik na niższym poziomie.
Najbardziej pechowy zespół
Piętnaście punktów po dziesięciu meczach to dorobek solidny jak na drużynę środka tabeli, jednak w dłuższej perspektywie nie pozwala on walczyć o miejsce gwarantujące europejskie puchary. Niemniej jednak, dziesięć kolejek to dopiero nieco ponad ćwierć sezonu i w tak krótkim okresie tabela nie odzwierciedla idealnie siły poszczególnych drużyn. Według modelu xG (goli oczekiwanych) Fulham „powinno” mieć na swoim koncie prawie pięć punktów więcej, co jest największą dysproporcją w całej lidze. Inaczej mówiąc, według zaawansowanych statystyk The Cottagers są najbardziej pechową drużyną Premier League. W tabeli punktów oczekiwanych zespół Marco Silvy jest na drugim miejscu. Lepsi od nich są tylko The Reds.
Jedynym meczem, w którym Fulham miało niższy wskaźnik xG niż przeciwnik było spotkanie w pierwszej kolejce przeciwko Manchesterowi United (2,04 – 0,42), kiedy w klubie nie było jeszcze Berge i Andersena. Od tego momentu przez dziewięć następnych spotkań The Cottagers zawsze – według tego modelu – tworzyli sobie lepsze sytuacje niż przeciwnik. Takim przykładem mogą być zremisowane mecze z West Hamem i Evertonem (1:1). W obu tych starciach Fulham było o wiele lepsze, kontrolowało przebieg spotkania, jednak traciło wyrównującego gola w doliczonym czasie gry. Gdyby dwukrotnie udało im się dowieźć prowadzenie do końca, dziś mieliby cztery punkty więcej i byliby na czwartym miejscu. Tuż za rewelacją tego sezonu Nottingham.
Fulham w ataku pozycyjnym
Odwrotna sytuacja miała miejsce w ostatniej kolejce w poniedziałkowym meczu z Brentfordem, wygranym przez The Cottagers 2:1. Wówczas to zespół Marco Silvy w doliczonym czasie gry strzelił dwie bramki i zapewnił sobie trzy punkty. Niemniej jednak, był to kolejny mecz, w którym Fulham miało sporą przewagę, jednak – aż do 90. minuty – nie potrafiło tego udokumentować. Do wyrównującego gola na 1:1 Brentford oddało tylko trzy strzały, w tym dwa zza pola karnego. Łączna wartość xG tych uderzeń wynosiła 0,15. Fulham z kolei w całym meczu oddało 26 strzałów, z czego aż 12 było celnych. Ponadto The Cottagers mieli aż 68% posiadania piłki, a ich wskaźnik Field Tilt, określający procentowo liczbę kontaktów z piłką w ofensywnej tercji w porównaniu do przeciwnika wyniósł aż 83%.
Oczywiście statystyki te w dużej mierze wynikają z faktu, że Fulham było zmuszone gonić wynik. Niemniej jednak, rzadko zdarza się, aby w meczu drużyn o podobnym potencjale, któraś została tak zdominowana jak Brentford w poniedziałek. Ekipa Marco Silvy w drugiej połowie zepchnęła gości pod własne pole karne i nie pozwalała na wyprowadzanie kontr. W tym meczu Fulham pokazało, że spoza czołówki jest jednym z najlepiej grających zespołów w ataku pozycyjnym w Premier League. The Cottagers potrafią nie tylko tworzyć sytuacje dzięki zawiązywaniu gry kombinacyjnej w bocznych sektorach, ale również zajmują odpowiednie pozycje zabezpieczając się przed potencjalnym kontratakiem i dobrze reagują po stracie piłki.
Uniwersalność Fulham
Atak pozycyjny to dla wielu zespołów najtrudniejszy element do wytrenowania. O wiele łatwiej jest atakować, kiedy przeciwnik się odsłoni i zostawi na swojej połowie mnóstwo wolnych przestrzeni. Fulham jednak w tym sezonie pokazuje, że ten element działa u nich całkiem nieźle. Zresztą The Cottagers również dobrze czują się w kontrataku, czego najlepszym dowodem jest mecz z Manchesterem City. Co prawda, podopieczni Marco Silvy przegrali to spotkanie 2:3, jednak stworzyli sobie znacznie więcej groźnych sytuacji.
Mimo, że Fulham oddało o wiele mniej strzałów (11 do 20), to miało wyższy wskaźnik xG (2,76 – 1,37). Ponadto wykreowało aż cztery „duże szanse” przy ani jednej gospodarzy. Co więcej, dwa z trzech goli strzelonych przez City było zza pola karnego. Łączna wartość wszystkich bramek Obywateli wyniosła 0,18 xG. The Cottagers nie tylko wyprowadzali groźne kontrataki z własnej połwy, ale również byli dobrze zorganizowani w niskiej defensywie. Fulham przegrało ten mecz tylko i wyłącznie w wyniku gorszej skuteczności.
W przeciwieństwie do Nottinham czy Bournemouth, które w ostatnich tygodniach zbierają znacznie więcej pochwał, Fulham jest drużyną znacznie bardziej uniwersalną. Taką, która potrafi dostosować się do warunków, które narzuca im rywal, ale też gdy wymaga tego sytuacja rozegrać mecz na swoich zasadach. Jak dotąd o The Cottagers nie mówi się tak wiele, jak o innych rewelacjach tego sezonu. Mimo to, zarówno głębsze statystyki, jak i większa uniwersalność zespołu sugerują, że Fulham może w tym sezonie mocno namieszać. Marco Silva stworzył zespół, który rozwija się z roku na rok i coraz trudniej znaleźć na niego sposób.