Ciałem na boisku, duchem… na ringu. Wnioski po Stal – Pogoń

Pierwszoligowe granie w Dzień Zaduszny rozpoczęło się w Rzeszowie. O godzinie 12:00 miejscowa Stal mierzyła się tam z Pogonią Siedlce. Żadna z drużyn nie mogła być w pełni zadowolona schodząc z murawy, gdyż podzieliły się one punktami i zremisowały 1:1. Jest to jednak sprawiedliwy wynik, bo w trakcie spotkania raz jedni, raz drudzy prezentowali się nieco lepiej. Bardziej szczegółowe obserwacje dotyczące przebiegu meczu zebrałem w moich 5 wnioskach dotyczących tej rywalizacji.

1. Rwana gra w Rzeszowie

Niestety mecz rozgrywany na Podkarpaciu nie był płynnym widowiskiem. Obie drużyny od samego początku dość często popełniały przewinienia (łacznie było ich aż 32), na czym cierpiały tempo i atrakcyjność spotkania. Było to szczególnie frustrujące z tego powodu, że zdecydowana większość fauli miała miejsce w środkowej strefie boiska. Wynikające z nich rzuty wolne nie prowadziły więc do wielu okazji bramkowych i w większości przypadków prowadziły po prostu do nieefektywnego upłynięcia kilkunastu sekund. Te nieprzepisowe zagrania nie były może szczególnie agresywne, ale i tak ich uniknięcie z pewnością przysłużyłoby się obu drużynom. Nie mówiąc już o kibicach, którzy niewątpliwie wolą oglądać pozbawioną zbędnych przerw rywalizację, a nie serie następujących tuż po sobie stałych fragmentów gry.

REKLAMA

2. Prawe skrzydło Stali światełkiem w tunelu

Czas mijał, a żadna z drużyn nie potrafiła wyjść na prowadzenie. Najbliżej tego celu – za sprawą uderzenia Miłosza Drąga – była Pogoń Siedlce. Jego strzał okazał się jednak minimalnie niecelny i trafił w poprzeczkę bramki Marka Kozła. Stal Rzeszów także miała jednak swoje szanse. Najciekawsze z nich trafiały się zwykle wtedy, gdy gospodarze atakowali swoim prawym skrzydłem. Występujący ze sobą piłkarze dobrze współpracowali i wyglądało to naprawdę obiecująco.

Kacper Masiak biegał przy linii bocznej jak rasowy sprinter, walcząc o każdą bezpańską piłkę i pokazując się do podań. Często pomagał mu Szymon Kądziołka, który grał bliżej środka boiska i był swego rodzaju łącznikiem między centralną a prawą częścią murawy. Ciekawa była też rola Patryka Warczaka. Polegała ona nie tylko na typowej dla prawego obrońcy zabezpieczenia tyłów, lecz również na podłączaniu się do akcji ofensywnych. Gama rozwiązań 22-latka była naprawdę szeroka i obejmowała sprinty, podania prostopadłe, a nawet wejścia w samo pole karne, by tam walczyć w powietrzu i szukać sobie miejsca między stoperami.

Cała trójka piłkarzy Stali pracowała niestrudzenie, ale mimo wszystko zawsze czegoś brakowało do sukcesu w postaci gola. A to centra z prawego skrzydła okazywała się minimalnie niedokładna i trafiała łupem bramkarza, a to za atakiem nie nadążali partnerzy, a to interwencja bramkarza kończyła cały atak. Nie zmienia to jednak faktu, że Masiak, Kądziołka i Warczak dali dobre sygnały. Przy odrobinie szczęścia i dopracowaniu pewnych kosmetycznych szczegółów będą oni w stanie zagrozić niemal każdej pierwszoligowej defensywie. Warto więc w nich inwestować, szczególnie że wszyscy są w wieku dającym nadzieję na dalszy piłkarski rozwój (odpowiednio 20, 19 i 22 lata). Niewykluczone więc, że już niedługo będą oni jeszcze lepsi i dołączą do absolutnej czołówki Polaków na swoich pozycjach.

3. Ciałem na boisku, duchem… na ringu?

Jednym z 3 graczy, którzy już w pierwszej połowie zostali upomniani żółtą kartką, był reprezentujący Pogoń Siedlce Cezary Demianiuk. Wykazał się on chyba największą brutalnością ze wszystkich zawodników, z dużą siłą atakując twarz przeciwnika łokciem. Nie była to jednak jedyna sytuacja, w której 33-latek przypominał raczej karatekę, a nie piłkarza. Podobnie było nieco wcześniej, gdy nie potrafił on opanować dość prostej piłki, posłanej w jego kierunku. Chciał zgrać ją z pierwszej piłki, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że był bliżej kopnięcia przeciwnika, niż „futbolówki”.

Poza tymi dwoma humorystycznymi zdarzeniami Demianiukowi generalnie w pierwszej połowie meczu nie wychodziło zbyt wiele. Zdarzało mu się chociażby wyjść na pozycję, dostać piłkę, widowiskowo okiwać kilku przeciwników, by wreszcie… absurdalnie podać do nikogo, prosto na aut. To było bardzo słabe 45 minut w wykonaniu podopiecznego Adama Noconia, który nie wnosił zbyt wiele jakości do siedleckiej ofensywy. Trener Pogoni dał mu jednak szansę na poprawę w drugiej części spotkania, a ten skorzystał z kredytu zaufania w wyśmienity sposób. Najpierw świetnie odnalazł się na skrzydle i dośrodkował do Karola Podlińskiego, który jednak nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji. Chwilę później Demianiuk wziął jednak wszystko w swoje ręce, sam wpadł w pole karne i wywalczył rzut karny. Został on wykorzystany, a Demianiuk mógł czuć się jednym ze współautorów trafienia.

Ten, który w pierwszej połowie zabłysnął jedynie groteskowymi faulami i kiksami, po przerwie stał się więc bohaterem Pogoni. Nie można już było mieć do niego pretensji za przepychanie się z rywalami i machanie nogami gdzie popadnie. Zamiast tego należało docenić, że wreszcie stał się prawdziwym wojownikiem, który poprowadził swoją drużynę do wywalczenia trafienia w Rzeszowie!

4. Stal w średniej formie, za to z rewelacyjną mentalnością

Po stracie gola Stal Rzeszów musiała wziąć się w garść i szybko odrobić stratę bramkową. Na pewno było to możliwe, bo do 54. minuty, w której padł gol dla Pogoni, rzeszowianie prezentowali się naprawdę nieźle. Rzecz jasna były też powody do zmartwień, takie jak nieskuteczność, kiepska dyspozycja niektórych graczy i sporo niewymuszonych błędów. Mimo wszystko wiele czynników pozwalało wierzyć, że Stal będzie w stanie powalczyć chociaż o remis. Tak też się stało – strata bramki tylko obudziła piłkarzy Marka Zuba. Przegrywali oni tylko niecały kwadrans, kiedy to strzelili na 1:1 za sprawą jednego z najlepszych na boisku, czyli Kacpra Masiaka.

Jeszcze lepsze było bowiem nastawienie Stali po wyrównianiu. Stalowcy nie sprawiali wrażenia ludzi odczuwających jakąkolwiek ulgę czy osiadających na laurach po trafieniu. Wręcz przeciwnie: ruszyli oni do jeszcze częstszych ataków, dając wyraźny sygnał, że interesuje ich tylko i wyłącznie walka o zwycięstwo. Któraś z tych prób zapewne przyniosłaby upragniony efekt, gdyby nie fatalna finalizacja. Jonathan Junior, Sebastien Thill i spółka mieli naprawdę źle wyregulowane celowniki, a nawet gdy już trafiali między słupki, czujny był golkiper gości, Jakub Lemanowicz.

REKLAMA

5. Remis sprawiedliwym rozstrzygnięciem

Ostatecznie jednak Stali nie udało się wyjść na prowadzenie, a Pogoń Siedlce wytrzymała napór w końcówce meczu. Zakończył się on więc wynikiem 1:1 i trzeba przyznać, że jest to chyba sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Może i Stal Rzeszów grała nieco ładniejszą dla oka piłkę, ale Pogoń była zespołem konsekwentnym i także miała swoje świetne momenty. Aż szkoda byłoby, żeby którakolwiek z ekip była po tak wyrównanym meczu pokonana, więc podział punktów wydaje się najlepszym rozwiązaniem.

Stal Rzeszów 1:1 Pogoń Siedlce (Kacper Masiak 68′ – Marcin Flis 54′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    140,515FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ