Chorwacja jedną nogą w półfinale Ligi Narodów! Faworyt pokonany

Chorwacja doskonale pamięta i wie, do czego zdolna jest Francja. To właśnie Les Bleus zakończyli piękny sen Chorwatów na mundialu w 2018 roku, pokonując ich w wielkim finale na wypełnionych po brzegi moskiewskich Łużnikach. Ekipa z Bałkanów, mimo porażki, napisała piękny rozdział swojej historii. Brakuje im jednak tego międzynarodowego trofeum, które 2 lata temu było na wyciągnięcie ręki. Wówczas w finale Ligi Narodów po rzutach karnych pokonali ich Hiszpanie. Niełatwo będzie o powtórkę, mając w ćwierćfinale Francuzów. Podopieczni Didiera Deschampsa mają zamiar zostać pierwszą reprezentacją, która zatryumfuje w Lidze Narodów dwukrotnie, zważywszy w szczególności na potencjał kadrowy. Mimo to Francuzi po raz ostatni pokonali Chorwatów… w 2020 roku!

Dużo szarpnięć, bez wyraźnej przewagi (poza tą bramkową)

Podopieczni Zlatko Dalicia nieźle weszli w ten mecz, podobnie jak Francuzi. Pierwszy uderzył Ousmane Dembélé, co nie było większym kłopotem dla Dominika Livakovicia. W 8. minucie gospodarze mieli o wiele dogodniejszą okazję. Odgwizdany został bowiem rzut karny, co do którego było jednak sporo wątpliwości. Po analizie przez VAR został ostatecznie przyznany, a egzekwował go Andrej Kramarić. Napastnik Hoffenheim nie zdołał jednak pokonać bramkarza Francji, natomiast jego dobitki nie powstydziłby się typowy ligowiec z Ekstraklasy. Strzał był tak niecelny, że aż Kramarić nawiązał do znanej piosenki powstałej przed Euro 2012 – „piłka leci tak wysoko…”. Mimo to Chorwaci stawiali opór wyżej notowanemu rywalowi i w 15. minucie strzelał Joško Gvardiol. Mike Maignan nie dał się pokonać. Pierwsze 20 minut minęło pod znakiem zrywów po obu stronach, aniżeli stałej, konsekwentnie utrzymywanej przewagi przez jedną z nich.

REKLAMA

Livaković został ponownie przetestowany w 23. minucie. Tym razem musiał się jednak bardziej wysilić, niż przy strzale Mbappé. Piłkarz Realu oddał trudne, kąśliwe uderzenie, lecz Chorwat dobrze się spisał między słupkami i czubkami palców odbił piłkę. 2 minuty później kolejny zryw, ale w drugą stronę. Ivan Perisić wrzucił piłkę w pole karne, gdzie czekał Ante Budimir. 33-latek uderzył ją głową i Maignan zdołał jej dosięgnąć. Interwencja Francuza była jednak bardzo niefortunna i piłka, po nabraniu rotacji, odbiła się wprost do bramki Trójkolorowych.

Choć posiadanie piłki było zdecydowanie na korzyść przyjezdnych znad Sekwany, to ta, mogłoby się wydawać, optyczna przewaga nie była szczególnie odczuwalna. Mecz był całkiem wyrównany, obydwie ekipy miały mniej więcej tyle samo okazji. Tempo tego meczu nie było jednostajne – przez kilka minut nie działo się w Splicie nic, by potem za chwilę zagotowało się w polu karnym, i znowu – parę minut klepania futbolówki w środkowej części boiska. Na 1:0 pierwsza połowa się nie skończyła. W doliczonym czasie gry Gvardiol wygrał kluczowy pojedynek w powietrzu, co umożliwiło wyprowadzenie ataku. Uderzał Martin Baturina, lecz 22-latek został zablokowany. Piłka poleciała prosto w stronę Perišicia, który efektownym wolejem podwoił prowadzenie Chorwatów i strzelił gola do szatni.

Francja coraz groźniejsza

Drugiej połowy Vatreni nie zaczęli z wysokiego „c”, lecz wciąż lepiej od Francuzów. To brązowi medaliści mundialu w Katarze zdawali się mądrze zarządzać prowadzeniem i kontrolować przebieg spotkania. Mimo to inicjatywa była po stronie wicemistrzów świata. Les Bleus zdecydowanie częściej było w posiadaniu piłki i grało w ataku pozycyjnym. Wychodziło im to z każdą minutą coraz lepiej i Chorwacja nie mogła tracić koncentracji. Około 60. minuty dwukrotnie atakował Dembélé – najpierw tuż obok słupka, a potem refleksem musiał błysnąć Livaković. Francja zaczęła już wręcz dominować na murawie, zmuszając Chorwatów do obrony wyniku.

Chorwacja wytrzymała trwające kilkanaście minut oblężenie własnej bramki i około 75. minuty wreszcie zdołała wyjść z własnej połowy. Długo to zajęło, lecz najważniejsze, że na tablicy wyników wciąż utrzymywało się dwubramkowe prowadzenie, jakże istotne w kontekście niedzielnego rewanżu w Paryżu. Przyjezdni nie odpuszczali, w 81. minucie blisko był Mbappe, lecz po raz kolejny górą był Livaković. Francuzi się rozkręcili, ale zabrakło lepszego wykończenia i ostatecznie przegrali to starcie.

Choć to goście wydawali się być faworytem tego pojedynku, to Chorwacja stanęła na wysokości zadania. Wykorzystała odpowiednio pierwszą połowę, gdzie Francuzi jeszcze się odpowiednio nie rozkręcili. Mogło być i 3:0, gdyby Kramarić lepiej podszedł do jedenastki. Dobrze spisały się również szyki obronne zespołu z Bałkanów, który nie uległ zmasowanym atakom Francji w drugiej połowie. Dzięki temu sukcesowi, bo tak można nazwać wygraną z trzecią reprezentacją świata według rankingu FIFA, Chorwacja jest na bardzo dobrej drodze do półfinałów Ligi Narodów. A to nie byłby jedyny profit – Vatreni w przypadku wygranej w dwumeczu trafiliby do grupy eliminacji MŚ 2026 z Ukrainą, Islandią i Azerbejdżanem – grupy, którą powinni przejść i uzyskać bilety na mundial.

Chorwacja – Francja 2:0 (Budimir 26′, Perišić 45’+1)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,752FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ