Dwa lata temu świętował koronę króla strzelców Ekstraklasy, a jeszcze w poprzednim sezonie był najskuteczniejszym piłkarzem Legii Warszawa. Latem przy Łazienkowskiej uznano jednak, że Marc Gual nie pasuje do nowych planów klubu. Hiszpan został sprzedany za symboliczne pieniądze do portugalskiego Rio Ave FC.
Według doniesień medialnych, Legia zarobiła na transferze zaledwie 250 tysięcy euro, choć Guala wyceniano na 1,5 mln euro. Dla 29-letniego napastnika miała to być okazja, by udowodnić, że w Warszawie skreślono go zbyt łatwo. Początki Hiszpana w Rio Ave okazały się jednak bardzo trudne, nie był w stanie znaleźć drogi do siatki w żadnym z rozegranych meczów. Co gorsza, tylko raz wyszedł w podstawowym składzie. Częściej pojawiał się na murawie w końcówkach spotkań, przegrywając rywalizację z Brazylijczykiem Claytonem, sprowadzonym za 3 mln euro z Vasco da Gama.
Marc Gual — Agent 007
Zero goli, zero asyst, siedem meczów. Dla napastnika, który nie tak dawno błyszczał w Ekstraklasie, to gorzka etykietka. Sytuacja może się jednak wkrótce zmienić. Clayton, który w lidze portugalskiej zdobył już sześć bramek, w ostatnim meczu z Tondelą zobaczył dwie żółte kartki i będzie pauzował. To otwiera szansę dla Guala. W ten weekend Hiszpan w końcu się przełamał. W meczu Pucharu Portugalii przeciwko czwartoligowemu Sport União Sintrense wpisał się na listę strzelców. Rywal był co prawda z niższego poziomu rozgrywek, ale – gol to gol. Dla Guala może to być impuls, którego tak bardzo potrzebował. Jeśli wykorzysta nieobecność Claytona, być może jeszcze odzyska zaufanie trenera i wróci na właściwe tory. Póki co, rok 2025 jest dla niego absolutnie nieudany. Najpierw został skreślony w Legii Warszawa, potem szybko odsunięto go na boczny tor w Rio Ave. Czas pokaże, czy trafienie przeciwko Sport União Sintrense będzie przełomowe.