Byle nie przegrać. Reprezentacja Polski zrealizowała podstawowy cel

Reprezentacja Polski zremisowała z Meksykiem w pierwszym meczu na Mistrzostwach Świata w Katarze. Wynik jest największym pozytywem tego spotkania, ale na takim turnieju jedyne co się liczy to właśnie końcowy rezultat. Zespół Czesława Michniewicza nie przegrał meczu i trudno nie odnieść wrażenia, że tym samym zrealizowali podstawowy cel na ten mecz. Polacy zagrali taktyką „byle nie przegrać”.

REKLAMA

Kluczowy mecz otwarcia

Przed wyjazdem na Mistrzostwa Świata Czesław Michniewicz przygotowywał się nie tylko obserwując dokładnie zawodników, ale i zaczerpując rady od ludzi, którzy już tam byli, już to przeżyli i są bogatsi o pewne doświadczenia. Michniewicz zaplanował odwiedziny poprzednich selekcjonerów, którzy prowadzili Polskę na wielkich turniejach. Widząc dzisiejsze nastawienie Polaków możemy zakładać, że jednym z wniosków, które 52-latek sobie zanotował to, aby nie przegrać meczu otwarcia. Zresztą, tutaj być może nawet nie trzeba było rozmawiać z ludźmi, którzy przekonali się o tym na własnej skórze. Mecze otwarcia wielkich turniejów w ostatnich latach są przekleństwem dla reprezentacji Polski. A przegrana na sam początek oznacza, że od razu stawiasz się pod ścianą. W tego typu turnieju nie ma miejsca na słabsze mecze.

Michniewicz zdawał sobie z tego sprawę i zrobił wszystko, aby tego meczu nie przegrać. Zagrał ultra bezpiecznie. Ograniczył ryzyko do absolutnego minimum, do zera. Nie zakładaliśmy wysokiego pressingu. Większość spotkania spędziliśmy we własnej tercji obronnej. Nie ryzykowaliśmy próbując budować akcje krótkimi podaniami. Omijaliśmy dwie linie rywali jednym długim zagraniem licząc, że Robertowi Lewandowskiemu uda się utrzymać przy piłce. Nie chcieliśmy grać w piłkę. Chcieliśmy po prostu przeszkadzać, walczyć, wybijać z rytmu, neutralizować. Byliśmy pasywni, a w pewnych momentach zawodnicy ustawiali się nawet w systemie 6-3-1, kiedy boczni pomocnicy cofali się do linii obrony pilnując bocznych obrońców rywala. Tak, to był futbol bardzo, ale to bardzo prymitywny. Nic dziwnego, że piłkarski świat krytykował Polaków za taką postawę. Bo – nie bójmy się tego powiedzieć – to był antyfutbol. Niemniej jednak, cel został osiągnięty.

„Zabić mecz”

Choć wielu osobom może się to nie podobać to zespół Czesława Michniewicza zagrał tak, jak mogliśmy się tego spodziewać i tak, jak chciał zagrać. Mimo, że Meksyk miał przewagę terytorialną to przez większość czasu bili głową w mur. Nie byli w stanie stworzyć sobie klarownych sytuacji strzeleckich. 0,62 xG przy 13 uderzeniach i tylko 4 obronione strzały przez Wojciecha Szczęsnego. Jak na fakt, że przez większość czasu przesuwaliśmy za piłką, a gra toczyła się na naszej połowie – to defensywa spisała się bardzo dobrze. Kamil Glik znów wspiął się na wyżyny swoich umiejętności w wielkim meczu, a Jakub Kiwior udowodnił, że jest stoperem na poziomie reprezentacyjnym. Mieliśmy problem z Hirvingiem Lozano, ale nawet kiedy Meksykanin wygrał jeden pojedynek to z asekuracją nadążał drugi zawodnik. Typowa cecha dla zespołów Czesława Michniewicza.

Jedną ze składowych, aby osiągnąć cel na ten mecz było uczynienie go okropnie nudnym dla postronnego widza. To się naszym kadrowiczom udało. Gdyby nie fakt, że emocjonalnie podchodziliśmy do tego meczu to utrzymanie koncentracji podczas tego spotkania byłoby bardzo trudne. Najlepiej obrazuje to nowa statystyka czasu, w którym piłka jest „poza posiadaniem”, którą FIFA zaprezentowała na tym turnieju. Dotychczas na mundialu to właśnie mecz Polski z Meksykiem miał najwyższy odsetek czasu, w którym zespoły walczyły o piłkę i żaden z nich nie znajdował się w jej posiadaniu (15%). Rąbka tajemnicy na Twitterze uchylił też Mateusz Michniewicz. Syn selekcjonera przyznał, że reprezentacja Polski zagrała zgodnie z planem, że chcieli ograniczyć ryzyko i specjalnie unikali gry przez środek, ponieważ Meksyk najlepiej zakłada pressing właśnie w tej strefie.

Czy reprezentacja Polski powinna tak grać?

Można chwalić zespół Czesława Michniewicza za realizację założeń przedmeczowych, ale na klawiaturę aż ciśnie się napisać: czy my musimy grać w taki sposób? Czy w meczu z Meksykiem, który kadrowo co najwyżej jest zespołem zbliżonym do nas (nie lepszym) musimy grać aż tak minimalistycznie? Jasne, można się skupić na defensywie i wyprowadzać kontrataki, ale ile było naszych groźnych ataków po przejęciu piłki? Fundamentem gry z kontry jest odbiór piłki, bo inaczej tej kontry nie przeprowadzisz. A nasze nastawienie defensywne sprawia wrażenie, jakby przejęcie futbolówki nas nie interesowało. Pasywność w defensywie bijąca od tego zespołu jest porażająca. Aktywność w odbiorze i szybszy doskok dałyby nam z pewnością więcej okazji do wyprowadzania ciosów. Odbiór piłki w wyższej strefie (nawet te kilkanaście metrów) – łatwiejszą i szybszą drogę do bramki rywala.

Czesław Michniewicz nie chciał jednak się odsłonić. Jego zespół przez 90 minut trzymał gardę i ani na moment jej nie opuścił. Czekał aż w końcu pojawi się ta jedna okazja, wywalczona gdzieś psim swędem, po błędzie rywala. I taka się pojawiła. Gdyby Robert Lewandowski wykorzystał rzut karny – teraz pod adresem Michniewicza z pewnością płynęłoby więcej pochwał za rozpracowanie Meksykanów niż zastrzeżeń do sposobu gry.

źródło: TVP Sport/Twitter
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,599FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ