Choć my nie do końca to odczuwamy to dla działaczy Tottenhamu obecne lato jest wyjątkowo intensywne. Musieli rozwiązać cztery sprawy: zatrudnić nowego trenera, znaleźć dyrektora sportowego, dogadać się z Harrym Kanem, co do jego przyszłości oraz wzmocnić kadrę. Pierwszy punkt – po niemałych zawirowaniach – mogli wykreślić z listy już niecały miesiąc temu. Trenerem Kogutów został Nuno Espirito Santo, a człowiekiem odpowiedzialnym za transfery Fabio Paratici, wcześniej dyrektor sportowy Juventusu. I kiedy w mediach ciągle trwają przepychanki o transfer Kane’a oni wzięli się za przebudowę kadry. Pierwsze wzmocnienia? Bryan Gil i Pierluigi Gollini.
Bryan Gil in, Lamela out
W przypadku hiszpańskiego skrzydłowego jest to transakcja wiązana. W przeciwną stronę, do Sevilli, powędrował Erik Lamela i 25 mln euro. Argentyńczyk w ostatnich latach regularnie przegrywał walkę o miejsce w składzie i był głównie zmiennikiem. Z jego perspektywy ten ruch wydaje się być logiczny. Transfer do La Liga, gdzie jest większa tolerancja dla piłkarzy lubiących grać efektownie powinien wyjść mu na dobre. Aby przypomnieć sobie spektakularne zagrania Lameli nie trzeba sięgać daleko pamięcią. Ot, choćby tegoroczne derby północnego Londynu i gol strzelony raboną. Problem w tym, że Argentyńczyk spektakularne wybryki przeplatał z długimi okresami bezproduktywności. Nic więc dziwnego, że Koguty oddają go lekką ręką.
Z Bryanem Gilem ma być inaczej. 20-latek miniony sezon spędził na wypożyczeniu w Eibarze i jego grę w spadkowiczu docenił nawet Luis Enrique, który wysłał mu powołanie do seniorskiej reprezentacji Hiszpanii na marcowe zgrupowanie. Gil nie miał oszałamiających liczb w minionym sezonie (4 gole i 3 asysty), aczkolwiek obserwatorzy piłki hiszpańskiej zgodnie twierdzą, że był najlepszym piłkarzem Eibaru. Bryan to skrzydłowy, których w piłce nożnej jest coraz mniej. Rzadko schodzi do środka szukając strzału. Znacznie częściej jest przyklejony do linii bocznej, skąd szuka dośrodkowania, co w pewnym stopniu obrazuje nam heatmapa z poprzedniego sezonu La Liga.
Jakim piłkarzem jest Bryan Gil?
Bryan Gil na tle swoich kolegów wyróżniał się przede wszystkim w kreacji. W skali całej ligi również wypadał bardzo dobrze w tych statystykach. Zarówno pod kątem wykreowanych okazji, jak i podań w pole karne był siódmym najlepszym zawodnikiem Primera Division. 20-latek jest piłkarzem bardzo dobrze wyszkolonym technicznie, prowadzącym piłkę krótko przy nodze. Lubi wejść w drybling i potrafi wygrywać pojedynki. Najczęściej ustawiany jest na lewej stronie, przez co drybluje wzdłuż linii bocznej i szuka dograń w pole karne. Gil ma dobrze ułożoną lewą stopę i potrafi umieścić piłkę w siatce, jeśli znajdzie się w dogodnej okazji. Niemniej jednak, nie jest on typem piłkarza, który szuka jak najwięcej uderzeń na bramkę. W poprzednim sezonie oddawał średnio 1,4 strzału na mecz.
Jakie obawy można mieć w kontekście Bryana Gila? Przede wszystkim warunki fizyczne. Gadki o „fizycznej Premier League” to już trochę frazes i stereotyp, ale coś w tym jest. Piłkarze przychodzący z innych lig często potrzebują trochę czasu, aby się dostosować. A dla 20-latka to będzie pierwszy wyjazd poza granice kraju. Kolejny znak zapytania pojawia się w roli, jaką docelowo ma pełnić w Tottenhamie. Nuno Espirito Santo przez prawie cały okres pracy w Wolverhampton stosował ustawienie z trzema stoperami i wahadłowymi. Tylko w ostatnim sezonie próbował również gry w czwórce w linii. W tym systemie wówczas pełniłby rolę bocznego pomocnika. W ustawieniu z wahadłowymi jego potencjał mógłby być nieco ograniczany przez brak miejsca dla szeroko ustawionego skrzydłowego. Niezależnie od formacji Bryan Gil wpisuje się w styl preferowany przez portugalskiego szkoleniowca – grę z kontrataku.
Wypożyczenie następcy Llorisa
Drugim transferem nowego dyrektora sportowego Fabio Paraticiego jest Pierluigi Gollini. Włoski bramkarz został na razie wypożyczony z Atalanty z opcją wykupu (lub obowiązkiem, jeśli rozegra 20 meczów) za 15 mln euro następnego lata. Z biznesowego punktu widzenia ten transfer nie ma słabych punktów. Hugo Llorisowi za rok wygasa kontrakt z klubem. Wówczas Francuz będzie miał już 35 lat i – mimo, że bramkarze potrafią być długowieczni, a Lloris cały czas utrzymuje wysoką formę – to warto mieć w zanadrzu następcę. Gollini przez ostatnie trzy sezony regularnie stawał między słupkami Atalanty i ma doświadczenie z gry w Lidze Mistrzów. Do Anglii też nie przyjeżdża pierwszy raz. Drugą połowę sezonu 2016/17 spędził na wypożyczeniu w grającej wówczas w Championship Aston Villi. Nawet jeśli Gollini nie spełni oczekiwań to zapłacenie 15 mln euro za rezerwowego bramkarza nie jest wielkim przestępstwem.
Włoch przez nadchodzący sezon planowo ma być „dwójką” i zapewne będzie grał w krajowych pucharach oraz Lidze Konferencji Europy. To zupełnie inny typ bramkarza od Hugo Llorisa. Gollini agresywnie gra na przedpolu. Dobrze czuje się jako bramkarz-libero oraz odważnie wychodzi do dośrodkowań. Na linii jest jednak znacznie słabszy od Francuza. Mimo, że ma większy zasięg ramion to nie jest tak skoczny, ma słabszy refleks i znacznie częściej „wypluwa” uderzenia. Niemniej jednak, z Hugo Llorisem na linii mało kto może się równać.
Następnym celem Tottenhamu powinien zdecydowanie być środkowy obrońca. I to niekoniecznie jeden. Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom to tak właśnie jest. Fabio Paratici znów obrał sobie na celownik Atalantę i chcę wyciągnąć z La Dei Cristiana Romero. Kwota, jaka pada wokół tej transakcji – ok. 50 mln funtów – każą nam się zastanowić: czy Tottenham już przypadkiem nie wydaje pieniędzy, które wkrótce zarobi na sprzedaży Harry’ego Kane’a?