W ostatni weekend w Anglii zajmowały nas rozgrywki FA Cup, natomiast w tym wróciła już Premier League. Umiejętność przygotowania planu na mecz przez Nuno Espirito Santo, zależność Wolves od Matheusa Cunhii, najlepszy rozgrywający w Bournemouth, Bruno Fernandes jako lider Manchesteru United oraz czerwona kartka dla pionu sportowego West Hamu. Oto tematy, które omawiamy po 28. kolejce Premier League.
Wielu trenerów może uczyć się opracowania planu na mecz od Nuno Espirito Santo
Nottingham Forest zrobiło ogromny krok w kierunku awansu do Ligi Mistrzów wygrywając na własnym stadionie z Manchesterem City (1:0). To było zwycięstwo imienia Nuno Espirito Santo. Gospodarze zaczęli w swoim stylu, bardzo defensywnie. Trener miał świadomość, gdzie leży największe zagrożenie ze strony The Citizens w ostatniej tercji boiska i nakazał swoim zawodnikom podwajać skrzydłowych rywali, Jeremy’ego Doku i Savinho, którzy nie mogli stworzyć przewagi indywidualnej. Co więcej, Nuno zmienił pozycję kilku graczom. Na prawej pomocy potrzebował zawodnika odpowiedzialnego w defensywie, który pomoże zneutralizować Doku, więc na tej pozycji zagrał Nicolas Dominguez. Elanga został więc przesunięty do przodu i w fazie defensywy odpowiadał za wyłączenie Nico Gonzaleza, a do drugiej linii został cofnięty Morgan Gibbs-White, odpowiedzialny za Phila Fodena.
4 – Nuno Espírito Santo has won four Premier League games against Pep Guardiola, in the Spaniard's top-flight league career only Jürgen Klopp (5) has more wins against him. Impressive. pic.twitter.com/mTbEBfmPlS
— OptaJoe (@OptaJoe) March 8, 2025
Nottingham Forest bardzo dobrze powstrzymywało Manchester City przed wejściami w pole karne (25 kontaktów z piłką w tej strefie w całym meczu) i kreowaniem dogodnych sytuacji bramkowych (0 big chances; 0,85 xG). Ich plan początkowo wyglądał na grę pod bezbramkowy remis, ale w drugiej połowie podjęli nieco więcej ryzyka. Skrzydłowi częściej zostawali wyżej pod potencjalny kontratak i Callum Hudson-Odoi po którejś już obiecującej akcji zdobył zwycięskiego gola. Ten mecz potoczył się dokładnie tak, jak prawdopodobnie zaplanował go sobie w głowie Nuno Espirito Santo. I to nie po raz pierwszy w tym sezonie.
Nie ma w Premier League ofensywy bardziej zależnej od jednego piłkarza od Wolves i Matheusa Cunhi
W weekend w Pucharze Anglii krewki charakter Matheusa Cunhi znów dał o sobie znać. Brazylijczyk nie wytrzymał nerwów, dał się sprowokować i otrzymał czerwoną kartkę, po której komisja ligi ukarała go czterema meczami zawieszenia. Spotkanie z Evertonem (1:1) było pierwszym z nich. Choć zespół Vitora Pereiry trafił do siatki i dzięki temu zapewnił sobie punkt, to całościowo występ ofensywy był bardzo kiepski. Wilki posiadały piłkę, ale w żaden sposób nie potrafły zagrozić bramce Jordana Pickforda. Z trudem przychodziło im nie tylko kreowanie sytuacji strzeleckich, ale nawet wprowadzenie piłki w pole karne przeciwko broniącemu na własnej połowie Evertonowi.
Matheus Cunha w Wolves jest alfą i omegą. pic.twitter.com/8CnCzGHAvB
— Football Info (@football_inf0) March 5, 2025
Brazylijczyk odpowiada nie tylko za strzelanie goli, ale także kreuje sytuację oraz cofa się głębiej, bierze na siebie grę i zapewnia zespołowi progresję piłki. Według statystyk to on najczęściej w drużynie przenosi piłkę z tercji środkowej do ofensywnej. Matheus Cunha w Wolves jest alfą i omegą. Bez niego Vitor Pereira nie może liczyć na innego gracza, który pociągnąłby ten wózek w ostatniej tercji boiska. W jedynym wcześniejszym meczu, w którym nie grał (również przez zawieszenie) Wilki poniosły porażkę 0:3 z Nottingham. W Premier League nie ma zespołu, który w ofensywie byłby tak bardzo uzależniony od jednego piłkarza.
Najlepszym rozgrywającym Bournemouth jest pressing
W 28. kolejce Premier League Bournemouth straciło punkty, które mogą okazać się kluczowe w walce o awans do Ligi Mistrzów, natomiast ofensywa znowu nie zawiodła. Przeciwko Tottenhamowi strzelili dwa gole, a mogli nawet więcej, gdyby byli bardziej skuteczni, ponieważ ich współczynnik xG wyniósł 2,74. Więcej goli od Wisienek w tym sezonie ligowym strzelili Liverpool, Manchester City, Chelsea, Arsenal, Tottenham i Brentford. Model goli oczekiwanych (xG) wskazuje natomiast, że do lepszych jakościowo sytuacji dochodzą tylko dwa zespoły – Liverpool oraz Chelsea.
Bournemouth nie ma w ofensywie wielu indywidualności. Patrząc na ich personalia nikt nie powiedziałby, że mają potencjał, aby kreować tak dużo sytuacji. Niemniej jednak, głównym rozgrywającym w Bournemouth jest cały zespół, a konkretnie ich funkcjonowanie w pressingu. Mecz z Tottenhamem był kolejnym, w którym zanotowali sporo odbiorów w strefie wysokiej (dokładnie 12) lub wyprowadzali błyskawiczne kontrataki po odzyskaniu piłki w środkowej strefie boiska. Wielu trenerów ma kłopot ze stworzeniem ofensywy, która potrafi kreować sytuacje, zwłaszcza w tak trudnej lidze jaką jest Premier League, a Andoni Iraola znalazł na to unikalny sposób. Choć w wielu zespołach pressing jest ważny pod kątem kreowania okazji, tak w żadnym nie aż do tego stopnia jak w Bournemouth.
Bruno Fernandes jest liderem Manchesteru United
Przygoda Bruno Fernandesa z Manchesterem United jest bez wątpienia udana, natomiast dyskusje na temat Portugalczyka ciągle się toczą. Jest obóz, który uważa Bruno za piłkarza trochę przecenianego, który nie jest gotowy być boiskowym liderem tak renomowanego klubu jak Manchester United. Naszym zdaniem – to bzdura. Bruno Fernandes jest jedynym zawodnikiem, na którego mogą liczyć kibice Czerwonych Diabłów, gdy zespołowi nie idzie. W meczu z Arsenalem (1:1) w pierwszej połowie zespół Rubena Amorima nie tworzył żadnego zagrożenia pod bramką rywali. W końcówce pierwszej części gry Bruno Fernandes podszedł do rzutu wolnego i umieścił piłkę w siatce. Tym golem natchnął cały zespół, który wprawdzie wypuścił prowadzenie z rąk, ale w drugiej połowie prezentował się o wiele lepiej.
No player in the Premier League has a bigger gap in 'attacking threat creation' compared to their average teammate than Bruno Fernandes at Man United pic.twitter.com/yQavNEFY4j
— markstats (@markrstats) March 9, 2025
To nie był pierwszy mecz, w którym Bruno Fernandes jednoosobowo walnie przyczynił się do odmienienia losów spotkania. Przeciwko Evertonowi również trafił z rzutu wolnego na 1:2 i wlał nadzieję w zespół, dzięki czemu zdobylu punkt. W Pucharze Anglii z Fulham także strzelił bramkę, która doprowadziła do serii rzutów karnych. Z Liverpoolem na Anfield Man United rozegrało bodajże najlepszy mecz w tym sezonie, ponieważ Bruno grał jak z nut. We wszystkich rozgrywkach w obecnym sezonie 30-latek ma już w swoim dorobku 12 goli i 13 asyst. W tak męczącym się w ofensywie zespole jest to rezultat nasuwający jeden wniosek – Bruno Fernandes to piłkarz klasy światowej.
West Ham nie przygotował kadry do zapowiadanej zmiany
O zmianach, które miały nadejść w West Hamie po zwolnieniu Davida Moyesa napisano już bardzo dużo. Młoty miały mieć inną twarz. Bardziej ofensywną, utożsamianą z nowoczesnym futbolem. Ten sznyt zespołowi próbował nadać Julen Lopetegui, ale poległ. Zastąpił go Graham Potter, który… wrócił bardziej do tego, co West Ham prezentował za kadencji Davida Moyesa. Drużyna jest nastawiona na defensywę. Ich postawa boiskowa jest przeciwieństwem odwagi. Choć starają się utrzymywać przy piłce to w fazie bronienia ustawiają autobus przed własnym polem karnym.
Jeśli zatrudniasz trenera, który uważany jest za ofensywnego, a on chcąc robić jak najlepszy wynik uznaje, że najlepszym rozwiązaniem będzie zestawienie wyjściowej jedenastki z pięciu obrońców, trzech pomocników o charakterystyce bardziej defensywnej i tylko dwóch stricte ofensywnych piłkarzy to jest to najgorsza możliwa ocena dla pionu sportowego za przygotowanie kadry do zapowiadanej zmiany. W letnim okienku na London Stadium sprowadzono wielu graczy uważanych za technicznych, ale nie zbudowano składu, z którym lepiej grać futbol nastawiony na ofensywę. Jeśli Młoty chciałyby opuścić gardę i pójść na wymianę ciosów to muszą mieć więcej szybkości, zwłaszcza w drugiej linii.
Co jeszcze wydarzyło się w 28. kolejce Premier League?
- Liverpool zrobił kolejny krok do mistrzostwa Anglii. Zadanie tym razem nie było trudne, ponieważ na własnym stadionie ograli ostatnie w tabeli Southampton (3:1), choć na prowadzenie w tym meczu wyszli Święci.
- Chelsea wykonała swój obowiązek pokonując fatalne w ostatnich tygodniach Leicester (1:0). Odnotujmy, że w tym meczu Cole Palmer nie wykorzystał pierwszego rzutu karnego w Premier League.
- Brighton wygrywając z Fulham (2:1) odniosło czwarte ligowe zwycięstwo z rzędu oraz szóste we wszystkich rozgrywkach. Zespół Fabiana Hurzelera coraz bardziej zbliża się do miejsc gwarantujących udział w przyszłej edycji Ligi Mistrzów.
- Formą imponuje także Crystal Palace. Zespół Olivera Glasnera w ostatnich 7 meczach we wszystkich rozgrywkach odniósł 6 zwycięstw. W ten weekend ograł u siebie Ipswich (1:0).
- Siedem meczów wynosi już seria meczów bez zwycięstwa Brentford na własnym obiekcie w Premier League. W tej kolejce przegrali z Aston Villą (1:0), która przywiozła 3 punkty z wyjazdowego starcia po trzech meczach bez wygranej.