W ramach 19. świątecznej kolejki Premier League na The Amex Stadium zmierzyły się drużyny Brighton & Hove Albion oraz Tottenhamu. Ekipa Postecoglou wróciła w ostatnim czasie na dobre tory i po 3 zwycięstwach z rzędu odbudowuje swoją pozycję w czołówce ligi. Marzące o ponownym awansie do europejskich pucharów Brighton ma za sobą trudny czas. Trzy mecze bez zwycięstwa sprawiły, że „Mewy” spadły na 9. miejsce w tabeli.
Koncert Brighton w pierwszej odsłonie
Pierwszą sytuację do otwarcia wyniku mieli gospodarze. Oko w oko z Vicario stanął Danny Welbeck. Anglik uderzył jednak zbyt blisko środka bramki, dzięki czemu golkiper poradził sobie z jego próbą. Mecz toczył się w dobrym tempie. Obie drużyny szukały swoich szans. W 11. minucie świetną indywidualną akcję przeprowadził Joao Pedro. Brazylijczyk najpierw minął kilku rywali i wyłożył piłkę do Jacka Hinshelwooda. 18-latek uderzył mocno pod poprzeczkę i otworzył wynik spotkania.
10 minut później było już 2:0. Arbiter po konsultacji z VAR-em podyktował rzut karny, którego na gola pewnie zamienił Joao Pedro. Tottenham próbował zebrać się do odrabiania strat, jednak ich rywale grali koncertowo. Gospodarze mieli pełną kontrolę nad przebiegiem gry i wciąż byli głodni kolejnych trafień. Swoje okazje mieli Milner oraz Pedro. „Koguty” źle weszły w ten mecz, zawodnicy ofensywni byli bezproduktywni, natomiast w obronie panował kompletny chaos. Anze Postecoglou miał w przerwie bardzo twardy orzech do zgryzienia.
Koguty obudziły się w samej końcówce
Początek drugiej odsłony przyniósł przebudzenie zespołu gości, którzy z każdą minutą byli coraz bliżej strzelenia bramki kontaktowej. Brighton jednak opanowało sytuację i po fragmencie przewagi Tottenhamu, znów przejęli kontrolę nad meczem. W 63. minucie kapitalnym trafieniem popisał się Pervis Estupiñán. Reprezentant Ekwadoru przymierzył zza pola karnego prosto w okienko bramki Vicario. Pomimo lepszej gry Spurs po przerwie, wydawało się, że jest już po meczu.
Roberto De Zerbi postanowił dać szansę graczom rezerwowym, na czym skorzystał Jakub Moder. Polak pojawił się na boisku w 68. minucie. Brighton się nie zatrzymywało, a w 76. minucie otrzymało kolejny rzut karny, którego na gola znów zamienił Joao Pedro. Goście zaczęli odrabiać straty dopiero w 81. minucie po indywidualnym błędzie Luisa Dunka. Do siatki trafił Alejo Veliz. Chwilę później serca kibiców Brighton zadrżały, bowiem na tablicy wyników było już 4:2. Tottenham uwierzył w siebie i rzucił się na rywali, jednak „kogutom” zabrakło już czasu.
Brighton po raz kolejny udowodniło, że potrafi grać z wyżej notowanymi rywalami. Zespół De Zerbiego był dziś najlepszą wersją siebie i przełamał się w kapitalnym stylu. W końcu wróciła skuteczność, której „Mewom” w ostatnim czasie bardzo brakowało. Martwić mogą ostatnie minuty, w których Brighton zupełnie się pogubiło i gdyby rywale obudzili się nieco wcześniej, mogliby pokusić się o odrobienie strat.