Chelsea chciała utrzymać dobre samopoczucie, które z pewnością zagościło po pierwszym wygranym meczu pod wodzą Mauricio Pochettino, nad Luton. Zwycięstwo było „w pełni zasłużone” według szkoleniowca. Argentyńczyk chciał poprowadzić „The Blues” do dwóch z rzędu zwycięstw w domowych meczach Premier League po raz pierwszy od października 2022 roku. Wygrana z Luton była zaledwie piątym przypadkiem w 2023 roku, kiedy „The Blues” zdobyli przynajmniej dwie bramki w meczu Premier League. Inny z nich miał miejsce w meczu z Nottingham w maju. Jednak Chelsea chciała w dzisiejszej potyczce osiągnąć inny wynik niż 2:2.
Brak pomysłu
Chelsea od samego początku próbowała tworzyć sobie jak najwięcej sytuacji bramkowych. Właśnie próbowała, ponieważ pierwszy celny strzał na bramkę oddała w 45. minucie. Bardzo dobrze działali wahadłowi, dużo szumu dookoła siebie robił Raheem Sterling, a obrona wyglądała na zgraną i pewną siebie. Jednak brakowało w Chelsea zrobienia czegoś nadzwyczajnego. Wszystkie ataki były bardzo przewidywalne i apatyczne. Nawet tak słaba obrona jak defensywa Nottingham potrafiła sobie z nimi poradzić. Brakowało konkretów. Samymi podaniami i próbami dośrodkowań nie da się strzelić gola. Dryblingi Raheema Sterlinga czy Malo Gusto były widowiskowe, ale mało efektywne. Zawodnicy Steve Cooper’a szukali swojej szansy na gola poprzez stałe fragmenty gry. Jednakże tak jak w przypadku gospodarzy nie przynosiły one zbyt dużego zagrożenia. Brakowało skuteczności i nieprzewidywalności z obu stron. Dlatego też nie było goli.
Przewaga, z której nic nie wynikało
Nottingham dosłownie na samym początku pierwszej połowy przycisnęło swoich rywali. Wiedzieli, że są w stanie zaskoczyć rywali i tak też zrobili. Pressing dał zamierzony skutek. Pomylił się Moises Caicedo, a podanie Taiwo Awoniyia na gola w 48. minucie zamienił Anthony Elanga. Goście zrobili swoje. Zaskoczyli swoich rywali dobrym wejściem w drugą część spotkania. Nastepnie mogli cofnąć się pod swoje pole karne i bronić korzystnego wyniku. Mauricio Pochettino rotował składem. Szukał jakiegokolwiek impulsu z ławki, lecz im więcej wprowadzał nowych zawodników tym bardziej można było odnieść wrażenie, że robi to niepotrzebnie. Nic one tak naprawdę nie dawały. Chelsea nie potrafiła oddać strzału na bramkę Matta Turnera. Co z tego, że większość część gry spędzali na połowie przeciwnika jak nie potrafili tego przełożyć na gole. Posiadaniem piłki meczu się wygrać nie da. Chelsea nie miała pomysłu na swoich rywali.
Nottingham bardzo mądrze się ustawiło. Czekało na kontrataki i wiedziała, że grając cały czas tak jak gra, mogą czuć się stosunkowo bezpieczni. Z tego powodu chociażby, że właśnie Chelsea grała cały mecz schematycznie, nie zmieniając przy tym swoich założeń. Brakowało znowu kogoś, kto zrobi coś nieprzewidywalnego. Tak meczu nie da się wygrać. Chelsea była w tym meczu lepsza, lecz brakowało jej skuteczności, a ta w futbolu jest kluczowa. Koniec końców to gracze Nottingham znaleźli drogę do bramki strzeżonej przez Roberta Sancheza. Wydawało się po meczu z Luton, że ta drużyna nabrała więcej pewności siebie i pójdzie za ciosem. W końcu miała naprzeciw siebie niezbyt wymagającego rywala. Nic bardziej mylnego i tak naprawdę „The Blues” wracają do punktu wyjścia. Nie wiemy dokąd ta drużyna zmierza.
Chelsea — Nottingham 0-1 (Elanga 48′)