W ostatnich miesiącach w strukturach West Hamu United zaszły istotne zmiany. Klub, który jeszcze niedawno świętował sukcesy w europejskich pucharach, dziś mierzy się z falą krytyki i niepewnością. Wśród kibiców narasta frustracja, a władze „Młotów” konsekwentnie milczą.
Taki stan rzeczy budzi wiele pytań – zwłaszcza w kontekście zniknięcia jednego z najbardziej rozpoznawalnych zawodników ostatniej dekady Premier League, Michaila Antonio.
Cisza w klubowych kuluarach
Po letnim oknie transferowym West Ham znalazł się pod ostrzałem. Kibice zarzucali władzom klubu brak wizji i błędne decyzje personalne. Dodatkowo zamieszanie wokół zwolnienia Grahama Pottera pogłębiło kryzys wizerunkowy. Zazwyczaj aktywne „źródła klubowe”, chętnie przekazujące nieoficjalne informacje mediom, tym razem całkowicie ucichły.
Oficjalne kanały komunikacji ograniczyły się do lakonicznych komunikatów, a fani pozostali bez odpowiedzi. Zaufanie, które przez lata budowano, zostało nadwyrężone. W efekcie podobne historie, jak ta dotycząca Michaila Antonio, przeszły niemal bez echa.
Zniknięcie Jamajczyka
Jeszcze kilka tygodni temu Antonio był widywany na treningach i w meczach drużyny U-21. Miało to pomóc mu wrócić do pełnej formy po wypadku drogowym, w którym uczestniczył zimą zeszłego roku. Jamajczyk miał ponownie znaleźć się w kadrze pierwszego zespołu. Niespodziewanie jednak jego nazwisko przestało pojawiać się w raportach meczowych.
Graham Potter „namieszał” w każdym obszarze
Nie wydano żadnego oficjalnego oświadczenia, a sam zawodnik również nie zabrał głosu. Dla kibiców i obserwatorów sytuacja stała się zagadką. Z informacji przekazanych przez byłego pracownika klubu w jednym z podcastów wynika, że Antonio nie trenuje już z zespołem i nie występuje nawet w rezerwach.
Według tych doniesień „oficjalnie zerwano z nim kontakty”. Oznaczałoby to, że jeden z symboli ostatnich lat w West Hamie po prostu odszedł w ciszy. [ExWHUemployee]
Brak pożegnania z legendą
Michail Antonio spędził w klubie niemal dekadę. Dla wielu kibiców był synonimem walki, zaangażowania i charakteru. Został również rekordzistą Premier League w barwach West Hamu – strzelił 68 bramek. Jego dorobek może wkrótce pobić Jarrod Bowen, ale to nie zmienia faktu, że Antonio zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu.
Brak oficjalnego pożegnania z takim zawodnikiem budzi rozczarowanie. Fani spodziewali się chociaż krótkiego komunikatu, czy filmu wspomnieniowego. Tymczasem klub milczy, jakby chciał zamknąć ten rozdział bez rozgłosu.
Podobną ciszą i brakiem klasy West Ham wykazał się w przypadku Łukasza Fabiańskiego
Polski bramkarz, przez lata jeden z filarów drużyny, został potraktowany z zaskakującą obojętnością na zakończenie zeszłego sezonu. Graham Potter, w swoim krótkim, acz wyjątkowo „inspirującym” epizodzie w klubie uznał, że nie widzi dla Fabiańskiego miejsca w składzie. Decyzja ta była tak irracjonalna, że z perspektywy czasu trudno ją odczytać inaczej niż jako sportowy absurd.
Fabiański odszedł wówczas bez oficjalnego pożegnania, bez podziękowań podczas ostatniego w poprzednim sezonie domowego meczu i bez gestu szacunku, na jaki bez wątpienia zasługiwał. Mecz, który miał być jego pożegnaniem, przerodził się raczej w pokaz braku wdzięczności ze strony władz oraz frustrację i ogromny mediów brytyjskich, polskich, a także i kibiców.
Klub, który tak często mówi o „rodzinnej atmosferze” zapomniał, jak wygląda lojalność wobec swoich ludzi
Ironią losu jest to, że to nie Fabiański musiał długo szukać swojego miejsca, lecz sam Potter – który wkrótce po tej decyzji sam musiał spakować walizki. Bramkarz wrócił do West Hamu, a kibice przyjęli go z prawdziwą sympatią. To on, a nie trener, okazał się symbolem charakteru i przywiązania do barw klubowych.
Dla wielu fanów Polaka był to cichy triumf człowieka, który nigdy nie potrzebował wielkich słów, by zasłużyć na szacunek. West Ham mógłby się z tego czegoś nauczyć – choć patrząc na ostatnie decyzje władz, trudno oczekiwać, by lekcja została odrobiona.
Co dalej z West Hamem?
Sytuacja w klubie pokazuje, że klub stoi na rozdrożu. Z jednej strony ma solidny skład i ambitnych piłkarzy. Z drugiej – chaos komunikacyjny i brak jasnej strategii mogą zaszkodzić wizerunkowi drużyny.
Kibice oczekują transparentności, a cisza ze strony zarządu tylko pogłębia frustrację. Los Michaila Antonio stał się symbolem tego, jak klub traci kontakt z własną tożsamością. Jeśli West Ham nie odzyska zaufania fanów, nawet najlepsze wyniki sportowe mogą nie wystarczyć, by odbudować więź między drużyną a jej społecznością.