Bolączek Lecha ciąg dalszy. Porażka po hat-tricku

Lech Poznań jest aktualnie w zapaści. W ostatnich 6 meczach mistrz Polski wygrał tylko jeden – w męczarniach z Gryfem Słupsk. Co prawda w PKO BP Ekstraklasie poznaniacy nie przegrali od 12 września, to ich styl gry pozostawia wiele do życzenia. Zwłaszcza ich postawa w Lidze Konferencji, w której przegrali dwa ostatnie spotkania. Dziś była okazja, żeby się z tego dołka wygrzebać – podejmowali na wyjeździe walczącą o utrzymanie Arkę Gdynia. Zespół z Trójmiasta jest u siebie mocny – w tym sezonie przegrał tylko jeden mecz o stawkę. Na wyjeździe jest już o wiele gorzej. Gdynianie zebrali w tym sezonie tylko punkt, a w poprzedniej kolejce – baty od Górnika Zabrze.

Pierwsza połowa dla Kolejorza

Mimo gorszej formy to wciąż Lech przystępował do tego spotkania w roli faworyta. A jednak to Arka miała lepsze wejście w mecz. Podopieczni Dawida Szwargi wysoko i odważnie pressowali. Radzili sobie także w defensywie – przykładowo Yannick Agnero stracił piłkę po książkowym, czyściutkim wślizgu Dawida Gojny. W ofensywie szału nie było, ale okazje już tak. W 14. minucie MZKS miał dobrą szansę, która byłaby bardzo dobra, gdyby Nazarij Rusyn wykazał się altruizmem, zamiast uderzać z dystansu. Obrona Arki dobrze sobie radziła tylko do 15. minuty. Wtedy to Luis Palma posłał świetne podanie do Kornela Lismana. 19-latek wywiódł Damiana Węglarza i zagrał do Pablo Rodrígueza – Hiszpan potrzebował jedynie dołożyć głowę, bo bramka była niebroniona.

REKLAMA

Gospodarze próbowali jak najszybciej znaleźć odpowiedź na straconą bramkę. Najpierw próbował Dawid Kocyła, którego drybling zatrzymali obrońcy Lecha. Później uderzył Sebastian Kerk i tutaj poznaniaków uratowała kapitalna interwencja Bartosza Mrozka. Arka atakowała, lecz zasieki obronne zespołu z Wielkopolski były dla nich trudne do przejścia. Lech nie pozostawał bierny i również chciał strzelić gola, by bardziej ugruntować swoją przewagę. W 34. minucie długą piłkę posłał Michał Gurgul, do Agnero. Iworyjczyk był w trudnej pozycji, ale mógł to wykończyć trochę lepiej – Węglarz bez trudu złapał piłkę. Potem przed szansą stanął Antoni Kozubal, i ponownie trzeźwy umysł zachował bramkarz Arki. Do przerwy Lech z jednobramkowym prowadzeniem – wynik niby korzystny, ale prowadzenie jedną bramką nigdy nie jest bezpieczne.

Espiau bohaterem Arki!

W 50. minucie Lech powinien był prowadzić już 2:0. Węglarz popełnił błąd w rozegraniu, który mógł kosztować stratę bramki. Palma zagrał do Rodrigueza, a Hiszpan takiej dogodnej okazji… nie wykorzystał. Kolejorz takie okazje musi wykorzystywać, nawet przy korzystnym wyniku. A sprawy się pokomplikowały w 55. minucie. Wcześniej Timothy Ouma ostro potraktował Kamila Jakubczyka, za co dostał żółtą kartkę. Potem przystemplowaną nogę miał Dawid Kocyła. Sędzia nie miał innego wyboru, niż odesłać Kenijczyka do szatni. Trener Niels Frederiksen jeszcze protestował, lecz w tym przypadku drugi żółty kartonik był decyzją jak najbardziej słuszną.

Arka wykorzystała osłabienie przyjezdnych z Poznania. Po otrzymaniu długiego dośrodkowania Dawid Kocyła zgrał do środka. Pierwsze uderzenie zostało zablokowane, lecz do dobitki pokazał się Kerk. Niemiec nieźle uderzył, trafił w nogę Edu Espiau i podarował koledze z drużyny gola wyrównującego. Lech narobił sobie problemów, poniekąd na własne życzenie. A mogło być i 2:1 dla Arki, lecz przytomnie interweniował Michał Gurgul. Mistrz Polski łapał zadyszkę – to było widoczne. Poznaniakom brakowało werwy i tempa z przodu. Z sił powoli też opadał Palma, który pełnił na boisku kluczową rolę w zespole. A Arka tylko przybierała na sile, co potwierdziła w 71. minucie. Tornike Gaprindaszwili dostarczył piłkę w pole karne, wyskoczył do niej Espiau i Hiszpan mógł już się poszczycić dubletem.

ESPIAU! LECH NA KOLANACH!

Lech nie miał już nic do stracenia i musiał ryzykować. Czy jednak ściąganie Luisa Palmy, który na boisku pracował za dwóch, jak nie za trzech, było roztropne? Na pierwszy rzut oka – niezbyt. Był w sytuacji, z której można było jeszcze wyjść obronną ręką. Do 78. minuty. Espiau dostał podanie od Kerka, miał przed sobą tylko Bartosza Mrozka. Hiszpan zachował się jak na „dziewiątkę” przystało i z zimną krwią skompletował klasycznego hat-tricka. I to w zaledwie 14 minut.

Hiszpański napastnik był w tym meczu postacią niejednoznaczną. Pierwszą połowę miał słabą w swoim wykonaniu, podobnie zresztą jak reszta zespołu z Trójmiasta. Po czerwonej kartce Oumy przypomniał sobie, jak strzelać gole i szybko podwoił swój dorobek bramkowy w całym sezonie. To jednak pomniejsza statystyka – najważniejsze jest to, że dał Arce niezwykle cenne zwycięstwo. Wypunktował bezlitośnie słabość Lecha i zapewnił drużynie wyraźny awans w tabeli, bo na aż 10. pozycję. A w zespole Kolejorza atmosfera gęstnieje. To nie jest zespół, który jeszcze kilka miesięcy temu sięgał po mistrzostwo Polski. Lech gra słabo – to trzeba napisać wprost. Pod znakiem zapytania pozostaje posada Nielsa Frederiksena, bowiem kibice KKS-u powoli tracą cierpliwość i zaufanie…

Arka Gdynia – Lech Poznań 3:1 (Espiau 64′, 71′, 78′ – Rodríguez 15′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    141,201FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ