W poprzednim sezonie Pogoń Szczecin oraz Raków Częstochowa dzielnie biły się o czołowe lokaty Ekstraklasy. Obecnie dzieli je 16 punktów w ligowej tabeli i wynika to zarówno z dobrej gry ekipy Marka Papszuna, jak i wielu potknięć Portowców. Mimo że Pogoń nie ma już większych szans na mistrzostwo, na własnym terenie planowali wysoko zawiesić poprzeczkę głównemu pretendentowi do tytułu. Z kolei Raków sięgając po 3 punkty w Szczecinie, mógł potwierdzić swoją siłę i jasno pokazać, że jest najlepszą drużyną polskiej ligi. Prestiżowa rywalizacja warta miała być więcej niż 3 punkty.
Spotkanie, które miało być arcyciekawym widowiskiem przez długi czas nie porywało
Na pierwszy celny strzał musieliśmy czekać aż do 39 minuty. Kapitalnym uderzeniem popisał się wówczas Vladyslav Kochergin, który idealnie przymierzył, nie dając Dante Stipicy żadnych szans. Marek Papszun mimo prowadzenia po pierwszej połowie, zdawał sobie sprawę, że gra jego podopiecznych nie jest idealna, szczególnie w ofensywie. W przerwie zaskoczył zdejmując z murawy Iviego Lopeza. Z kolei zawodnicy Jensa Gustafssona po zmianie stron poczuli, że nie muszą bać się Rakowa. Ambitnie ruszyli do ataku, czego efektem była szansa Marcela Wędrychowskiego, z którą poradził sobie Vladan Kovacević. Gdy wszystko wskazywało na to, że Pogoń pokusi się o odrabianie strat, goście ruszyli z kontrą, wywalczyli rzut rożny, a futbolówka trafiła do stojącego przed polem karnym Jeana Carlosa. Były gracz Pogoni popisał się ładnym uderzeniem — trzecim w trzecim kolejnym meczu Ekstraklasy. W kilkanaście dni strzelił dla Rakowa tyle samo goli, co przez 1.5 roku w barwach Portowców.
Papszun wie co robi
Po trafieniu na 2:0 widzieliśmy ciekawą sytuację. Gracze Rakowa przesunęli się bliżej bramki Pogoni, starając się stosować wysoki pressing. To zostawiało przestrzeń na ich własnej połowie, ale zarazem gospodarze nijak nie potrafili znaleźć luk w defensywie gości. W dużym stopniu wynikało to z dobrej mobilności piłkarzy Papszuna. Często obserwując mecze Ekstraklasy, można zauważyć grę „na chodzonego”. Raków robił dziś różnicę swoją ruchliwością. Trudno nie odnieść wrażenia, że różnicę zrobiła też jakość zawodników. W przypadku Pogoni liderem miał być Kamil Grosicki, który został odcięty od gry. W Rakowie Papszun mógł zdjąć z murawy Iviego, zostawić na ławce Nowaka, a różnicę robił Kochergin. Ukrainiec opuścił murawę w 63. minucie — no to koledzy starali się przejąć „odpowiedzialność”.
Trudno wyobrazić sobie inny scenariusz, niż Raków Częstochowa świętujący mistrzostwo. Mają jakość gry, potrafią wygrywać mecze, w których wcale nie grają jakiegoś nadzwyczaj efektownego futbolu. 9 punktów przewagi nad Legią, 16 nad Lechem Poznań, 19 nad Pogonią Szczecin. Tylko nieprawdopodobnie kataklizm może zatrzymać marsz piłkarzy Papszuna po tytuł.