W pierwszym meczu po powrocie Ekstraklasa nie uraczyła stęsknionych widzów żadnymi bramkami. W Legnicy Miedź stworzyła wyrównane widowisko z Radomiakiem i sprawiedliwie podzielili się punktami. W starciu braci Abramowiczów nie było zwycięzcy, ale bohaterem meczu został Mateusz, bramkarz Miedzi.
Obraz meczu przez długi czas był podobny
Grę prowadziła Miedź Legnica, a Radomiak spokojnie czekał na własnej połowie i skutecznie przesuwał. Podopieczni Grzegorza Mokrego jednak w żaden sposób nie potrafili zagrozić bramce Gabriela Kobylaka. W wyprowadzeniu piłki mógł podobać się Jurich Carolina (choć nie ustrzegł się błędów to głównie on odpowiadał za progresjępiłki), ale im bliżej bramki przeciwnika – tym trudniej piłkarzom Miedzi było składnie konstruować akcję. W pierwszej połowie nie oddali żadnego celnego strzału, a najciekawiej zrobiło się kiedy Masouras przeprowadził indywidualną akcję podczas kontrataku po rzucie rożnym rywali.
Radomiak miał natomiast bardzo prosty plan na to spotkanie. W trakcie przerwy między rundami sprowadzili 2-metrowego napastnika Leonardo Rochę i niemal każde budowanie akcji sprowadzało się do zagrania do niego na walkę w powietrzu. Było to dalekie od stylu gry, który klub zapowiadał po objęciu zespołu przez Mariusza Lewandowskiego i nie przynosiło większych efektów. Najlepszą sytuację po stałym fragmencie gry miał Dawid Abramowicz, który mógł pokonać… swojego brata Mateusza, który bronił dziś bramki Miedzi, ale jego sytuacyjny strzał został zablokowany przez Gulena.
Po zmianie stron Miedź nie miała już tak często inicjatywy
Gra stała się bardziej wyrównana i otwarta, choć szczerze mówiąc nie przekładało się to na liczbę sytuacji. Dla gospodarzy najpierw mógł strzelić Koldo Obieta, a później – Kamil Zapolnik, ale żaden z nich nie zmusił nawet Gabriela Kobylaka do interwencji. Zrobił to natomiast Luis Machado pod konic spotkania, ale w bramce Miedzi świetnie spisał się Mateusz Abramowicz. Grzegorz Mokry może być zadowolony z wyniku dzisiejszego spotkania i postawy swoich podopiecznych. Licząc z poprzednią rundą – był to trzeci mecz z rzędu z czystym kontem, a wiemy jak ważna jest solidna defensywa w walce o utrzymanie. Ponadto legniczanie wzmocnili się Andrzejem Niewulisem i Giannisem Masourasem.
Mimo, że zimowe okienko transferowe w Ekstraklasie na razie przebiega bardzo spokojnie to dziś w Legnicy mogliśmy oglądać sporo nowych twarzy. W Radomiaku takich zawodników było aż pięciu (czterech w wyjściowym składzie), aczkolwiek najbardziej pozytywne wrażenie zrobił już wspomniany Masouras z Miedzi. Grek to nowa-stara twarz w Ekstraklasie, ponieważ występował już w Górniku Zabrze, jednak był to tylko jeden sezon i dziś mógł jeszcze raz przedstawić się polskiej publiczności. Masouras był pewny w defensywie, imponował też szybkością i wybieganiem, a przy tym podejmował dobre decyzje podłączając się do akcji ofensywnych.