26 punktów po 14 meczach, chwilowa pozycja wicelidera, a do końca rundy całkiem przyjemny terminarz (Górnik, Radomiak, Korona). Widzew Łódź ma szansę, aby po rundzie jesiennej zostać najlepiej punktującym beniaminkiem Ekstraklasy ostatnich lat. Zespół Janusza Niedźwiedzia po pierwszym zderzeniu z najwyższą klasą rozgrywkową szybko przekonał się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują i z ostatnich dziewięciu meczów wygrał aż siedem.
Najlepszy beniaminek od…
Obecna średnia punktowa Widzewa Łódź w tym sezonie Ekstraklasy wynosi 1,86 pkt/mecz. Najlepszym beniaminkiem w ostatnich latach był Górnik Zabrze, który – wówczas jeszcze w 16-zespołowej lidze w sezonie dzielonym na fazę zasadniczą i fazę finałową – po pierwszej rundzie (czyli po rozegraniu z każdym rywalem jednego spotkania) był liderem tabeli ze średnią 1,93 pkt/mecz. Jeśli Widzew wygra następny mecz to wyrówna rezultat Górnika po 15. kolejkach. Do osiągnięcia wyższej średniej przed rozpoczęciem rundy rewanżowej potrzebują co najmniej 33 punktów. Czyli dwóch zwycięstw i remisu w czterech pozostałych meczach. W obecnej formie zespołu Janusza Niedźwiedzia – jest to jak najbardziej do zrobienia. Już teraz Widzew jest o jedno zwycięstwo od wyrównania wyniku punktowego Radomiaka z zeszłego sezonu po rundzie jesiennej, którym wszyscy się wówczas zachwycaliśmy.
Jak pokazują przytoczone wyżej przypadki dość regularnie zdarzają się beniaminkowie, którzy po awansie do elity wcale nie muszą opowiadać o tym, jak to w Ekstraklasie każdy błąd kosztuje o wiele więcej niż na zapleczu. Niemniej jednak, zdecydowana większość z nich przekonuje się o tym, że różnica pomiędzy Ekstraklasą, a 1. Ligą naprawdę jest spora. Najlepiej świadczy o tym statystyka, że w ostatnich pięciu sezonach zawsze z ligi spadał co najmniej jeden beniaminek (i dużo wskazuje na to, że w tym roku seria nie zostanie przerwana). Zespoły, które wywalczyły awans rzadko są gotowe na zażartą walkę o utrzymanie od 1. kolejki nowego sezonu. Czują się na tyle mocne, iż chcą tymi samymi środkami, którymi ogrywali drużyny z zaplecza postawić się Ekstraklasowiczom. I wtedy zwykle następuje brutalne zderzenie z rzeczywistością.
Szybka adaptacja do Ekstraklasy
Po kilku pierwszych spotkaniach tego sezonu w ten sposób można było pomyśleć o Widzewie. Zebrali pochwały za grę, ale nie zebrali wielu punktów. Po 5 spotkaniach mieli na koncie tylko 4 „oczka”, choć z przebiegu spotkań zasłużyli na więcej. To był już czas, kiedy można było zastanawiać się, czy taka gra przyniesie pozytywne rezultaty. W końcu w ostatnich latach mieliśmy wielu beniaminków, które w piłkę nie grały źle, ale następny sezon rozpoczynały ponownie w Fortuna 1. Lidze (Miedź 18/19, ŁKS 19/20, nawet Bruk-Bet z poprzedniego sezonu). Widzew również chciał grać w piłkę, a nie tylko przeszkadzać i psuć widowisko. Już w pierwszym meczu zwracano uwagę w jak odważny sposób podopieczni Janusza Niedźwiedzia wyprowadzają piłkę od własnej bramki i jak udanie to robią.
Choć Widzew nie odszedł od swojej filozofii to Janusz Niedźwiedź dostosował jednak metody do możliwości kadrowych swojego zespołu w porównaniu do reszty ligowej stawki. Od końca sierpnia mecze łodzian nie zawsze są już świetnymi widowiskami, ale przekłada się to na lepsze efekty. Marsz w górę tabeli Widzew rozpoczął od meczu z Wartą, przy którym neutralnemu widzowi ciężko było wysiedzieć ze względu na brak emocji. 3 punkty zagwarantowali sobie mimo, że oddali tylko 8 strzałów. Następnie pokonali Wisłę Płock oddając jej piłkę (zaledwie 37% posiadania). Podobnie było z Cracovią (38% posiadania futbolówki), kiedy ograniczyli podopiecznym Jacka Zielińskiego ich największy atut, czyli grę z kontry. 3 punkty zdobyte w Mielcu też nie były efektem wypracowanej przewagi. Wręcz przeciwnie – do przerwy to Stal dominowała, ale Widzew zagrał skutecznie. Zespół Janusza Niedźwiedzia bardzo szybko nauczył się zabijać mecze. Stał się zespołem wyrachowanym, czyli zupełnym przeciwieństwem tego, z czym kojarzymy beniaminków.
Widzew to zespół o wielu twarzach
Nie oznacza to jednak, że Widzew porzucił przyjemną dla oka grę w piłkę. Piłkarze Janusza Niedźwiedzia nadal potrafią zachwycać nas wyjściem spod pressingu do szybkiego ataku (jak na poniższym video w meczu z Miedzią), czy składnym budowaniem akcji. Wiedzą jednak, że nie zawsze mogą sobie na to pozwolić i czasem trzeba pobiegać za piłką. Dużym atutem łodzian jest właśnie elastyczność taktyczna. Zespół ten dobrze odnajduje się w wielu fazach gry. To, że nie paraliżuje ich rozgrywanie od bramki już wiemy, ale i w cierpliwym budowaniu ataków pozycyjnych potrafią się odnaleźć. Trzeba trochę poprzesuwać? No to ustawiamy się na własnej połowie w systemie 5-4-1 i czekamy na kontrataki po przejęciu piłki. Nie ma problemu. O ile większość zespołów opiera swoją siłę na konkretnym stylu gry tak Widzew jest jak kameleon. Może dostosować się do rywala i wytrącić mu z rąk największe atuty.
Taka w pewnym sensie reaktywna gra sprawia, że Widzew traci bardzo mało goli.
Ostatnie 6 spotkań to tylko 1 stracona bramka (i to na 1:2 w 90. minucie w starciu z Piastem). Oczywiście, defensywa nie broni aż tak dobrze, jak sugerują to liczby. Wiele zasług w takich, a nie innych statystykach ma bramkarz łodzian, Henrich Ravas. Słowak zaliczył najwięcej interwencji w tym sezonie Ekstraklasy. 5 czystych kont w ostatnich 6 występach to też efekt postawienia na Serafinę Szotę. 23-latek wskoczył do składu w wyniku kontuzji Mateusza Żyro i spisuje się świetnie. Wśród arcyważnych postaci z drugiego szeregu warto wyróżnić też duet środkowych pomocników – Dominika Kuna i Marka Hanouska. Okres najgorszej gry Widzewa w tym sezonie przypadł właśnie na czas krótkiej kontuzji Czecha i sprawdzania przez Janusza Niedźwiedzia innego układu w środku pola.
W Ekstraklasie często doświadczamy przypadków, kiedy zespół ze środka tabeli łapie formę i gra naprawdę dobrze, aby kilka kolejek później wrócić do przeciętności. Oprócz najsilniejszych marek w kraju żaden zespół nie potrafi złapać regularności na przestrzeni całej rundy. Widzew jeszcze swoją regularność musi potwierdzić, ale i tak wytrwał w niej już dłużej niż przeciętny ekstraklasowy zespół.