Co zrobi Vincent Kompany? Belgijski szkoleniowiec znalazł się w ogniu krytyki po przegranym meczu z FC Barceloną w Lidze Mistrzów. Łatwą (przynajmniej w teorii) odpowiedzią na porażkę miało być wysokie zwycięstwo przeciwko VfL Bochum, czyli aktualnie najgorszej drużynie Bundesligi. Bawarczycy mieli szybko i przyjemnie rozbić czerwoną latarnię ligowej tabeli i odbudować nieco nadszarpnięte zaufanie kibiców. Bayern Monachium wydawał się być skazywany na rozbicie VfL Bochum. Kompany nie zamierzał jednak przeprowadzać wielkiej rewolucji w meczowej jedenastce i dokonał tylko trzech oczywistych trzech zmian: Laimer, Musiala i Coman zastąpili Guerreiro, Müllera oraz Gnabry’ego.
Widzowie na pierwszego gola czekać musieli ledwie do 16. minuty. Wtedy właśnie skutecznym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Michael Olise. Inna kwestia, że broniący bramki Bochum Patrick Drewes zdecydował się jedynie na obserwowanie lotu piłki. Trudno o skuteczną interwencję, gdy nie rusza się z miejsca… Przed trafieniem na 1:0, Bawarczycy domagali się rzutu karnego po potencjalnym zagraniu ręką Erhana Masovicia, a Kim zablokował ciekawą kontrę gospodarzy.
Po straconym golu zawodnicy Bochum próbowali powalczyć o wyrównanie, jednak w 26. minucie trafienie po rzucie wolnym Joshuy Kimmicha zaliczył Jamal Musiala. Dwa stałe fragmenty pozwoliły faworytom schodzić na przerwę przy dwubramkowym prowadzeniu. Jeśli w jakimikolwiek kibicu Bochum tliła się nadzieja na urwanie punktów Bayernowi, szybko zgasła. Kompany nie chciał dawać szansy zmiennikom i na tle prawdopodobnie najgorszej drużyny ligi wystawił najmocniejszy skład z największymi gwiazdami.
W drugiej połowie Bayern Monachium potwierdził swoją wyższość
Najpierw drogę do siatki znalazł Harry Kane, po wcześniejszej ładnej akcji Jamala Musiali. 8 minut później Leroy Sane popisał się bardzo dobrym pressingiem, odbiorem piłki i wykończeniem uderzeniem z dystansu. Kolejne 6 minut i obserwowaliśmy piękne trafienie Kingsleya Comana. Na skrótach gra Bawarczyków będzie wyglądać imponująco. Ładne bramki, pewne 5:0. 73% posiadania piłki, 742 wymienione podania. W tyle głowy musimy mieć jednak świadomość, z kim zmierzył się lider Bundesligi. To nie mogło skończyć się innym wynikiem. Czy można krytykować Bayern za to, że zadał 5 ciosów VfL Bochum, które poza dobrymi chęciami nie miało zbyt wiele do powiedzenia? Z pewnością graliście nie raz w komputerowe gry piłkarskie. Zachowując wszelkie proporcje, wyglądało to tak, jakby gracz poległ na wysokim poziomie, więc postanowił poprawić sobie humor, rozbijając przeciwnika o niskiej trudności. Z całym szacunkiem dla gospodarza niedzielnego spotkania, Bochum nie miało prawa zagrozić ekipie Vincenta Kompany’ego.
To, co nie działało na FC Barcelonę, doskonale sprawdziło się na tle zdecydowanie słabszego rywala. Bawarczycy pokazali swoje ofensywne możliwości. Dobrą technikę, skuteczny wysoki pressing, znakomite uderzenie z dystansu. Czy rozbicie Bochum sprawia, że kibice Bayernu zapomną o klęsce z FC Barceloną? Oczywiście nie. Takowe będzie mogło mieć miejsce za miesiąc, gdy zawodnicy Kompany’ego zmierzą się z PSG oraz Borussią Dortmund. Do tej pory prawdopodobnie postrzelają sobie przeciwko dużo słabszym rywalom z Bundesligi.