W Ekstraklasie debiutował już blisko cztery lata temu. Na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce przed startem tego sezonu zaliczył już 78 występów. Choć zazwyczaj był piłkarzem podstawowego składu to nie brakowało w jego karierze trudniejszych momentów, w których musiał o to miejsce zaciekle walczyć. To nie wygląda jak CV zawodnika, którego określa się jako jedno z objawień sezonu, ale Bartłomiej Wdowik tak wystrzelił z formą, że obok jego wyczynów trudno przejść obojętnie.
Bartłomiej Wdowik nigdy nie był wielkim talentem
Wdowik to nie był piłkarz, o którego w młodym wieku zabijały się już największe polskie kluby. Jego dorobek w kadrach młodzieżowych jest bardzo skromny. W reprezentacji do lat 20 dwa razy wchodził na boisko z ławki rezerwowych na końcowe minuty, a w bezpośrednim zapleczu seniorskiej kadry zagrał tylko 17 minut w meczu z San Marino. W Ekstraklasie zadebiutował nie mając jeszcze skończonych 20 lat, ale nie był już wówczas w wieku predysponującym go do gry w juniorach. Kariera Bartłomieja Wdowika przez długi czas toczyła się w spokojny sposób. Wydawało się, że jest to zawodnik na tyle dobry, aby nie wypaść z Ekstraklasowej karuzeli, ale brakuje mu potencjału, aby wyjechać do dobrego zagranicznego klubu lub zwrócić na siebie uwagę czołówki Ekstraklasy. Tak było do czasu, w którym na swojej piłkarskiej ścieżce napotkał odpowiedniego człowieka – trenera Adriana Siemieńca.
W obecnym sezonie Bartłomiej Wdowik robi w Ekstraklasie furorę. Jeśli ktoś na ten moment ma odebrać Erikowi Exposito tytuł najlepszego gracza rundy jesiennej to właśnie 23-latek. Lewy obrońca Jagiellonii aktualnie jest wiceliderem klasyfikacji strzelców (ex aeuqo z Pedro Henrique z Radomiaka) z ośmioma trafieniami. Choć trzy bramki padły po skutecznie egzekwowanych rzutach karnych to pięć goli wyłączając jedenastki to i tak znakomity wynik jak na bocznego obrońcę.
Tak się składa, że Wdowik wszystkie gole strzelił po stałych fragmentach gry. Cztery razy pokonywał bramkarza po strzałach z rzutów wolnych, a w meczu z Zagłębiem udało mu się trafić bezpośrednio z rzutu rożnego. Łączna wartość xG (goli oczekiwanych) Wdowika w tym sezonie wynosi 2,92. Wyłączając rzuty karne współczynnik xG zmaleje do ~0,6-0,7. Pięć goli z takiej wartości najlepiej oddaje jak dobrze ułożoną nogę ma gracz Jagiellonii. Wdowik strzelił już pięć goli zza pola karnego. Drudzy w tej klasyfikacji zawodnicy mają „tylko” po dwa trafienia.
Wykorzystać swoje 5 minut
Bartłomiej Wdowik stał się postacią znaną w całej piłkarskiej Polsce. Nawet jeśli ktoś nie śledzi Ekstraklasy, ale interesuje się futbolem to siłą rzeczy w mediach społecznościowych musiały mu mignąć trafienia 23-latka z rzutów wolnych. Bartłomiej Wdowik ma obecnie „swoje 5 minut”. Michał Probierz już w październiku docenił jego formę wysyłając powołanie na zgrupowanie reprezentacji Polski, ale Wdowik nie doczekał się debiutu. Obecnie nikt nie widzi innej opcji niż kolejne powołanie dla gwiazdy Jagiellonii Białystok, a wielu kibiców wręcz domaga się wystawienia go w wyjściowej jedenastce widząc we Wdowiku rozwiązanie na problemy z obsadą lewej obrony w reprezentacji Polski.
W perspektywie długofalowej dziś nie da się wydać jednoznacznego werdyktu czy wreszcie doczekaliśmy się klasowego lewego obrońcy. Prawdopodobnie nie. Niestety, ale od bycia wyróżniającą się postacią w Ekstraklasie do poziomu reprezentacyjnego jest bardzo długa droga. Najpierw trzeba utrzymać wysoką dyspozycję na krajowym podwórku, a potem przebić się za granicą, gdzie wielu naszych rodaków przepada jak kamień w wodę. W ostatnich latach pokładaliśmy nadzieje w Michale Karbowniku i Tymoteuszu Puchaczu, ale finalnie rozwój obu zawodników po odejściu z – odpowiednio – Legii i Lecha nie potoczył się tak, jak sobie wymarzyliśmy. To tylko przykład lewej obrony, a przecież na innych pozycjach jest bardzo podobnie (przypomnijcie sobie chociaż w ilu pomocnikach widzieliśmy kozaka, który posadzi Krychowiaka na ławce).
Rozwiązanie na tu i teraz?
Na ten moment powinniśmy jednak rozważyć czy Bartłomiej Wdowik będzie w stanie sprawdzić się w reprezentacji Michała Probierza na najbliższym zgrupowaniu reprezentacji w meczu z Czechami. Nowy selekcjoner w pierwszych dwóch spotkaniach zastosował rozwiązanie z wahadłowymi, natomiast u Adriana Siemieńca 23-latek gra jako lewy obrońca. Teoretycznie obie te pozycje różni bardzo niewiele, jednak w systemie gry Jagiellonii Wdowik ma inne zadania niż wahadłowi w reprezentacji Polski. W budowaniu akcji białostoczanie grają płaską linią obrony, bocznym defensorom zdarza się schodzić do środka, natomiast wahadłowi w kadrze zapewniają szerokość i w ataku pozycyjnym są ustawieni wysoko. O ile w klubie na Wdowiku ciąży odpowiedzialność za transport piłki w strefę wyżej, tak w reprezentacji to on byłby zawodnikiem, do którego te podania są zagrywane.
Oczywiście ten czynnik nie powinien skreślać Bartłomieja Wdowika. Obrońca Jagiellonii ma bardzo dobre dośrodkowanie, a wiemy, że Michał Probierz lubi opierać plan na mecz na tym elemencie, co pokazał już w pierwszych dwóch meczach w roli selekcjonera. Wdowik powinien być więc jedną z opcji do rozważenia do wyjściowego składu na mecz z reprezentacją Czech. Niemniej jednak, konkurenci też mają swoje zalety. Przemysław Frankowski gra przecież na tej pozycji regularnie w Lens, uczestniku Ligi Mistrzów i był jednym z największych wygranych ostatniego zgrupowania. Więcej dynamiki i możliwości gry 1v1 da też Jakub Kamiński, a jeśli Probierz chce postawić na zawodnika, któremu charakterystyką bliżej jest do bocznego obrońcy, a nie skrzydłowego jest też Tymoteusz Puchacz, który w tym sezonie regularnie gra w Kaiserslautern na zapleczu Bundesligi. Wdowika z pewnością warto sprawdzić i przyjrzeć mu się bliżej, ale raczej nie warto robić sobie względem jego osoby w reprezentacji większych nadziei.