Fatalny start Barcelony, debiutanckie trafienie Yamala
Real Madryt odpowiedział na problemy kadrowe pewnym zwycięstwem 4:0 z Osasuną. Po Barcelonie ciężko było jednak spodziewać się równie imponującego wyniku i widowiskowej gry, gdyż znaczenie zawodników którzy byli dziś nieobecni w starciu z Granadą, jest dla systemu Xaviego nieocenione. Mimo wszystko, chyba nikt nie spodziewał się, że Duma Katalonii straci pierwszego gola z ekipą ze strefy spadkowej już w 18. sekundzie meczu.
Strata Gaviego okazała się kluczowa dla akcji, którą Bryan Zaragoza zakończył z zimną krwią otwierając wynik spotkania. 22-latek był dziś w znakomitej formie, gdyż w 29. minucie powiększył dorobek bramkowy o drugie trafienie. Hiszpan zachował się fenomenalnie w polu karnym Ter Stegena, zmylił całą defensywę gości i wpakował piłkę do siatki.
Na fatalny początek meczu podopiecznym Xaviego udało się odpowiedzieć dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy. W 45+1. minucie bramkę kontaktową dla FC Barcelony zdobył Lamine Yamal. Dla 16-latka było to debiutanckie trafienie w barwach Dumy Katalonii. Hiszpan stał się jednocześnie najmłodszym strzelcem bramki w historii LaLiga.
Granada okopana we własnej szesnastce, Barcelona krusząca mur
Granada wychodząc na murawę po przerwie, przyjęła jasną w założeniach i prostą do realizacji taktykę. Utrzymać korzystny wynik jak najdłużej się da. Los Nazaries nie kryli się z tym ani trochę, w zasadzie zupełnie oddając piłkę Barcelonie. Przez większość czasu gry, zespół z Katalonii miał na swoim koncie ok. 80% posiadania piłki.
Kluczowe pytanie brzmiało jednak oczywiście – co zespół Xaviego będzie w stanie zrobić z tym na pozór korzystnym dla nich faktem. Otóż przez kilkadziesiąt minut drugiej części rywalizacji wynikło z tego niewiele. Blaugrana kolejny raz w tym sezonie musiała męczyć się z głęboko wycofanym rywalem, który bronił się wystarczająco dobrze we własnym polu karnym. W poczynaniach gości brakowało jednak odpowiedniej dynamiki, kreatywności i skuteczności, aby przełożyć swoją dominację na drugiego gola.
Dopiero w 85. minucie pojedynku na Estadio Nuevo Los Carmenes z pomocą Barcelonie przyszedł Sergi Roberto. Kapitan Dumy Katalonii zmienił wcześniej Fermina Lopeza i dał swojej drużynie ważny impuls w końcówce meczu.
Chwilę później do siatki trafił także Joao Felix. Niestety trafienie Portugalczyka nie zostało uznane. Sędziowie na VAR uznali bowiem, że uczestniczący w akcji Ferran Torres absorbował uwagę defensywy Granady, a był wcześniej na pozycji spalonej. Gospodarze również mieli dogodną sytuację na podwyższenie wyniku. Podczas jednej z kontr Zaragoza uderzył w słupek, marnując w ten sposób szansę na hattricka i zwycięstwo swojej drużyny.
Ostatecznie pełne bramek starcie zakończyło się remisem. Podział punktów z pewnością jest tu na korzyść Granadzie, która stara się wydostać ze strefy spadkowej. Natomiast Barcelona – nawet mimo wszelkich braków kadrowych i błędów z początku meczu – może pluć sobie w brodę. A to dlatego, że przy tak wycofanym rywalu, podopieczni Xaviego powinni odwrócić losy meczu w drugiej połowie.