FC Barcelona zwycięża u siebie z Las Palmas po niezbyt zadowalającym występie. Duma Katalonii grała w przewadze zawodnika przez ponad godzinę, a i tak zdołała wcisnąć zaledwie 1 gola. Trafienie na wagę 3 pkt zdobył Raphinha, któremu asystował wchodzący z ławki Joao Felix.
Wielka nuda w Barcelonie
Ostatnie zwycięstwo FC Barcelony z Atletico Madryt było niemałym zaskoczeniem. Nie dość, że Duma Katalonii wygrała w przekonujący sposób aż 3:0, to jeszcze podopieczni Xaviego dokonali tego grając Ferminem Lopezem i Sergim Roberto w środku pola. Skoro poskutkowało to z tak wymagającym rywalem, to powinno zadziałać całkiem nieźle również z Las Palmas prawda? Nic bardziej mylnego. Kadencja Xaviego Hernandeza w Barcelonie przyzwyczaiła nas już do braku konsekwencji i stabilizacji w wielu aspektach. I bardzo podobnie było tym razem.
Pierwsze 20 minut w wykonaniu gospodarzy było po prostu fatalne. Piłkarze Blaugrany przegrywali większość pojedynków, zaliczali wiele niecelnych zagrań i odstępowali nawet pod kątem posiadania. Na ich szczęście ekipa z Gran Canaria chyba sama nie spodziewała się takiego obrotu spraw i w fazie ataku brakowało jej ewidentnie planu na wykończenie akcji. Dzięki temu Barca mogła przebrnąć przez trudniejszy moment bez większych konsekwencji i z czasem zaczęła grać nieco lepiej. Mistrzom Hiszpanii pomógł w tym Alvaro Valles. Bramkarz drużyny gości w 24. minucie dopuścił się ostrego faulu na Raphinhi, za co został wyrzucony z boiska. Dla katalońskiego zespołu był to uśmiech losu tuż po nieuznanej z powodu kontrowersyjnego spalonego bramce. Z kolei plany podopiecznych Garcii Pimienty zmieniły się diametralnie.
Barcelona zyskała przestrzeń i liczne możliwości kreacji, pozostało to jedynie wykorzystać z głową. O to łatwo niestety nie było. Zamiast tego, podopieczni Xaviego z głową… walili w mur. Ich najlepszymi sytuacjami był strzał głową Roberta Lewandowskiego w poprzeczkę w 34. minucie oraz chybione uderzenie Raphinhi z pola karnego. Dorobek w postaci 1 celnego strzału i 0.66 xG po pierwszej połowie nie wyglądał więc zbyt imponująco biorąc pod uwagę okoliczności.
Joao Felix ożywił nieco mecz
Na początku drugiej odsłony spotkania atrakcyjność rywalizacji nie uległa diametralnej zmianie. Barcelona dalej starała się atakować bardziej prawą stroną z wykorzystaniem Lamine Yamala, który był dziś gorzej dysponowany. Potrzeba było nowego bodźca, który wprowadziłby świeżość do gry gospodarzy. Kimś takim okazał się Joao Felix. Portugalczyk zmienił w 56. minucie bezbarwnego Fermina i już 3 minuty później asystował przy golu Raphinhi. Do otwarcia wyniku wystarczyło dobre zagranie górą za plecy defensorów Las Palmas i celne wykończenie głową ze strony brazylijskiego skrzydłowego.
W 71. minucie na murawie pojawił się Ferran Torres. Hiszpan otrzymał pierwsze minuty w oficjalnym meczu po dwóch miesiącach od doznania kontuzji uda. W 78. minucie Barcelona mogła, a nawet powinna prowadzić 2:0. Stuprocentową okazję zmarnował pochwalony wcześniej Felix, który jakimś sposobem zdołał trafić w poprzeczkę zamiast w światło bramki. Żeby było śmieszniej, futbolówka odbiła się jeszcze potem od bramkarza w słupek, ale do siatki nie wleciała. Koledzy z drużyny mieli prawo być wkurzeni za niewykorzystanie takiej patelni.
Dla Las Palmas była to nadzieja, aby poszukać chociażby bramki wyrównującej. Takowej jednak nie znaleźli i musieli pogodzić się z porażką. Barca dopisała 3 punkty do swojego dorobku i może skupić się na przygotowaniach przed meczem z PSG w Lidze Mistrzów.